~ 7 października ~
Tego dnia w pokoju Radmili po raz kolejny odbywało się zebranie przysłowiowego "kółka różańcowego". Horáková wraz ze swoimi psiapsiółami Bellą i Elizabetą stali na jego czele, a Felicja, Feliks oraz Jakub dołączali okazyjnie, gdy się nudzili. Najmłodszy niezbyt się wypowiadał, ale z zaciekawieniem słuchał o plotkach i dramach go niedotyczących. Nawet teraz był w trakcie słuchania o przebiegu wycieczki, z której jego rodzeństwo i reszta wrócili wczoraj. Najbardziej zainteresował go wątek dramy...
— Jeśli chodzi o sobotę to by było na tyle. — Przyznała Czeszka po krótkim zastanowieniu.
— Tak, a w niedziele nie działo już nic zbytnio ciekawego. Francis wyszedł z domku dopiero, gdy wracaliśmy. — Eliza pogłaskała po głowie Belle, która leżała na jej kolanach i po chwili sama odezwała.
— To był najbardziej trzymający w napięciu czas w moim życiu. Mam wrażenie, że Gilbert z Matthiasem siłą i groźbami powstrzymywali Francisa, żeby nie podchodził do Alfreda.
— Ach, nie mogę się doczekać liceum. — Westchnął z rozmarzeniem Kuba. — Macie tam tak ciekawie...
Wszyscy na myśl o przeskoku w poziomie trudności, chcieli powiedzieć mu, że nie ma czego, jednak przypominając sobie, iż dla każdego z nich gimnazjum było najgorszym okresem życia, zdecydowali się przytaknąć.
— O, a ja jeszcze do soboty dodam to, że jak FRANCIS — Podkreślił głośno, ponieważ od soboty ciągle wygarniał siostrom, że te go nawet nie szukały. — wypuścił mnie i Tolysa z piwnicy, to ewidentnie było widać, że płakał.
— Aż mi go odrobinę żal... — Horáková wydęła lekko usta i z zastanowieniem zawiesiła wzrok na pustej przestrzeni.
— A co ty myślisz, że Arthur nie ryczał? — Bella, aż podniosła głowę, by spojrzeć dziewczynie w oczy.
— Nie wiem. — Radmila wzruszyła ramionami. — W sumie nie obchodzi mnie to, bo i tak go nie lubię, ale nie faworyzuje Francisa, czy coś. Wciąż uważam, że obydwoje byli siebie warci i nie życzę nikomu źle. — Dodała, by naprostować sens swojej wypowiedzi. — Wręcz przeciwnie, niech Arthurowi dobrze się wiedzie z Alfredem.
— Znając Arthura, to gdy już zostaną parą, będą czulić się za każdym razem, gdy Francis będzie w pobliżu. — To nawet nie były domysły. Elizabeta stwierdzała czekające ich fakty.
— A Frani odbije przez to jeszcze bardziej... — Czeszka zamiast smutno westchnąć, odruchowo się zaśmiała. — Cudownie. — Powiedziała chórkiem z Węgierką.
— ... Czuję się jak dziecko, którego rodzice się rozwodzą i nie wiem, po którego stronie powinnam stanąć. — Bella jako jedyna martwiła się jak ta dwójka będzie funkcjonować w jednej klasie i poniekąd tej samej grupie znajomych.
— Ciężki wybór. — Eliza sama zaczęła się zastanawiać, po której stała. — Arthur będzie miał za złe każde słowo jakie wymieni się z Francisem i na odwrót.
— Szczerze to jestem bez zdania, ale jeśli tak powiem, to pewnie obrażą się obydwoje.
— Tragedia... — Westchnęła Radmila, która już nawet nie próbowała udawać przejęcia.
— Może ciebie to nie rusza, ale ja wolałabym tego uniknąć... — Bella nie rozumiała jak Radmila mogła być, aż tak obojętna. — Mam nadzieję, że są wystarczająco dojrzali i akurat kwestię mojej bezstronności zrozumieją.
— Przykro mi słońce, ale oni i dojrzałość nie idą w parach.
— Kto wie, może akurat nas zaskoczą? — Radmila wciąż nie zachowywała powagi. — Ale jeśli nie, to pamiętajcie, że lepiej mieć wroga w Arthurze, niż Francisie.
CZYTASZ
Frenezje Romantyczne || Spamano - Hetalia
FanficLovino Vargas nigdy nie był w stanie powiedzieć, że lubił swoje życie. Odkąd tylko pamiętał było ono nudne, puste i co najgorsze krzywdzące. Stan psychiczny z każdym kolejnym dniem zdawał się być coraz gorszy, a problemy zamiast się rozwiązywać, wol...