XI. A co, jeśli?

130 9 32
                                    

~ 22 listopada ~

Siedzący w szkolnej ławce Lovino, znów myślał o wszystkich szczegółach nocy przy boku Antonio. Robił to nieprzerwanie od równego tygodnia. Myślał o tym jak komfortowo się przy Hiszpanie czuł oraz tym, że mogliby rozmawiać do rana, a mu i tak by się to nie nudziło. Parę dodatkowych godzin w środku nocy sprawiło, że dosadnie uświadomił sobie jedną kwestię; Nie czuł się tak jeszcze nigdy w życiu przy żadnej osobie jak przy Antonio. Właśnie to wywoływało w Vargasie mieszane uczucia, które z każdym dniem rodziły coraz to nowsze pytania. Nie potrafił nawet określić jaki te miały charakter. Dobry? A może zły?

— Z kim piszesz, że się tak uśmiechasz? Feliks odwracając znudzony wzrok od nauczycielki, uznał minę Włocha za o wiele ciekawszy temat.

Lovino zdając sobie sprawę jaki miał wyraz twarzy, momentalnie wrócił do standardowego. Znowu nie miał nawet pojęcia kiedy zaczął się uśmiechać...!

— Nie interesuj się.

— Taki jesteś? — Łukasiewicz poczuł się tą odpowiedzią urażony. — Zobaczysz, będziesz jeszcze czegoś chciał, a wtedy-

— Właściwie to już chcę.

— Szybko poszło. — Feliks zaśmiał się, nie spodziewając, aż takiego tępa. — Powiedz co, to się zastanowię.

Vargas działał bez przekonania, jednak czuł, że Feliks był jedną osobą, z którą mógł pogadać o tym co się z nim działo.

— ... Wracasz po tej lekcji do domu?

— Tak.

— Mogę pójść z tobą? Potrzebuję pogadać na pewien temat.

Blondyn podparł głowę o rękę i spojrzał na niego podejrzliwie.

— Możesz, ale czemu nie powiesz o tym teraz?

Lovino przejechał wzrokiem po wszystkich ludziach siedzących w klasie. Właśnie oni byli odpowiedzią na to pytanie.

— Wolę na osobności... To dość krępujący temat. Nawet nie jestem pewien w stu procentach czy tobie o nim powiem...

— Już nie masz wyjścia, jestem zbyt bardzo ciekaw o co chodzi.

Włoch nie reagując, wrócił wzrokiem do tablicy, która była zapełniona skompilowanymi działaniami. Wszystko wskazywało na to, że dzień ten będzie wybitnie długi i ciężki...

***

Gilbert postawił swój pokój do góry nogami. Przypominając sobie o naszyjniku, którego nie widział z pół roku, postanowił go odnaleźć. Odsuwając kolejną stertę rzeczy, poczuł osłabiający gorąco, gdy jego oczom ukazała się fotografia, na której był on ze swoją eks. Zawsze, gdy o niej zapominał, odnajdywał rzeczy, które mu o niej przypominały. Gdy załamanie po "stracie" było ogromne nie potrafił wyrzucić tych wszystkich drobiazgów po Kalinie. Zamiast tego pochował je tam gdzie akurat było najbliżej. Przyglądając się zdjęciu, próbował je parokrotnie porwać, jednak hamował się przed tym za każdym razem. Sam nie wiedział co go powstrzymywało... Odkładając zdjęcie na biurko, wrócił do szperania w szufladzie. Z upływem czasu udało mu się wybić przygnębienie z głowy. Szczególnie po znajdywaniu rzeczy, które przypominały o dobrych chwilach. Patrząc na holograficzną kartkę urodzinową od Antonio, uśmiechnął się. Nawet zaśmiał, gdy ruszając nią, kot siedzący na jednorożcu zaczął imitować ruch. Chcąc jej nie zgubić na kolejny rok, położył na biurku i niestety, ale znowu zwrócił uwagę na fotografię. Patrząc na nią ze złością i żalem, rozerwał ją na pół... po czym i tak przyłożył te dwie połówki do siebie. Szybko się opamiętując, zgniótł je i wyrzucił.

Frenezje Romantyczne || Spamano - HetaliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz