~ 7 grudnia ~
Francis rozciągnął się, gdy skończył scrollować Instagrama. Zrzucając z siebie kołdrę, usiadł na łóżku i założył kapcie. Leżałby tak do popołudnia, jednak jego brzuch zaczął się już domagać śniadania.
Idąc przez korytarz w samych spodniach od piżamy, wszedł do kuchni, przeczesując palcami włosy.
— Robię jajecznicę, też chcesz? — Zapytała Gianna, która jak widać zaczęła urzędować w kuchni szybciej.
— Tak. — Francis zauważając, że na lodówce wisiała jakaś nowa kartka, podszedł bliżej. — "Pojechałem z kumplami na weekend do Warszawy. Wrócę w poniedziałek wieczorem." — Zaczął czytać na głos wiadomość od ich ojca. — "Nie rozwalcie do tego czasu mieszkania." Bla, bla, bla, "Francis, nie próbuj nawet odwoływać korepetycji." Mhm, za późno, zrobiłem to już wczoraj. — Mruknął pod nosem ostatnią część zdania i nie czytając dalej, usiadł przy stole. — Wierzysz mu, że pojechał z kumplami?
Gianna uniosła brew, spoglądając na brata z ironicznym uśmieszkiem.
— Pytasz na poważnie? Na pewno pojechał tam z jakąś kochanką. — Gianna wyjmując z lodówki więcej jajek, rozbiła je. — Ale nie oceniajmy, tylko cieszmy się, że przynajmniej nie przyprowadza ich już tutaj... — Razem z bratem nie byli już małymi dziećmi. Swoje za sobą mieli, jednak wiadome dźwięki nie były niczym komfortowym do słuchania.
Francis przytaknął i przez następną chwilę patrzył przed siebie ze skrzywioną miną. Ciężko było określić czy ta wynikał z myśli jakie go naszły, czy z samego faktu poranka.
— ... Myślisz, że on w ogóle tęskni za mamą?
Giannie stojącej plecami do brata, momentalnie zrzedła mina. Jej oczywiście też brakowało ich mamy, jednak w porównaniu do Francisa, nie rozgrzebywała już tego tematu.
— ... Nie wiem. Mam nadzieję, że o niej pamięta, ale... jest pogodzony z tym co się stało i wie, że powinien pójść dalej. Nie chciałbyś, żeby znalazł sobie kogoś nowego? Tak na stałe.
— Jest mi to obojętne. — Wzruszył ramionami. Ich ojciec nie interesował się jego życiem, więc Francis miał co do niego to samo podejście. — Jedyne czego chce, to żeby nie zapomniał o mamie, a już nie pamiętam kiedy ostatni raz był z nami na cmentarzu... Zawsze odmawia, bo nie ma czasu przez pracę albo jest po niej zmęczony.
Gianna nie mając zamiaru wałkować znowu tego samego tematu, wiedziała co powiedzieć by uspokoić brata.
— A propos tego, to może się tam przejdziemy? Wymienimy wkłady i zostawimy jakieś kwiaty u mamy.
Francis zamienił w końcu grymas na bardziej neutralny wyraz twarzy.
— Jasne.
~ 9 grudnia ~
Ostatnie dni listopada przeleciały zadziwiająco szybko. Odkąd Lovino zdał sobie sprawę z własnych uczuć oraz je zaakceptował, miał dziwne przeczucie, że grudzień będzie bardzo intensywnym miesiącem.
Równe dwa dni temu Lovino przystroił wspólnie z Antonio choinkę w jego mieszkaniu. Ubrali także Shiro w świąteczny sweterek i narobili mu masę zdjęć, a kot w odwecie skoczył na ledwo skończone drzewko i potłukł pare bombek. Pomijając tę małą wpadkę był to miło spędzony czas, jednak w jego życiu nic co dobre nie mogło trwać wiecznie. Od wczoraj był psychicznym i fizycznym wrakiem człowieka.
CZYTASZ
Frenezje Romantyczne || Spamano - Hetalia
FanfictionLovino Vargas nigdy nie był w stanie powiedzieć, że lubił swoje życie. Odkąd tylko pamiętał było ono nudne, puste i co najgorsze krzywdzące. Stan psychiczny z każdym kolejnym dniem zdawał się być coraz gorszy, a problemy zamiast się rozwiązywać, wol...