Bóg i diabeł

117 8 29
                                    

Białe porshe właśnie podjechało do miejsca, w którym stali Matthew i Gyuvin. Od rozmowy z Jiwoongiem minęło niecałe piętnaście minut czyli dokładnie tyle ile chłopak przewidywał. Przez ten czas zrobiło się naprawdę zimno. Wiatr zaczął wiać o wiele mocniej niż wcześniej. Matthew naprawdę był dumny ze swojej decyzji o zabraniu kurtki motocyklowej. Niestety Gyuvin nawet przez chwilę nie pomyślał, że będą musieli marznąć tak długo na dworze,  więc on nie wziął ze sobą żadnej dodatkowej warstwy. Na szczęście już niedługo będzie mógł schować się przed zimnem w aucie Ricky'ego. Gdy Gyuvin zobaczył porsche chińczyka na chwilę zaniemowił. Miało ono czerwone felgi i tego samego koloru grafikę na drzwiach. Auto pięknie się błyszczało w świetle księżyca. Zdecydowanie można było stwierdzić, że wygląda ono drogo. Koreańczyk ocknął się dopiero gdy zobaczył wysokiego blondyna wychodzącego z auta. Ale chwilę później znowu zaniemówił. Tyle, że tym razem przez wygląd chińczyka. Bo chłopak wyglądał jak Bóg. Albo Diabeł. Albo Bóg i Diabeł w jednym ciele. Jego twarz sprawiała wrażenie takiej, którą mógłby mieć sam szatan. Ale taki przystojny szatan. Jego włosy i ciało natomiast wyglądały jak u Boga. Jak można być aż takim pięknym?

Powiedzienie, że był przystojny to jak nie powiedzenie o nim niczego

Ubrany był także bardzo różnie. Na dole miał czarne, podarte jeansy z dużymi kieszeniami. Na górze natomiast był uroczy, jasnozielony sweter. Któs mógłby powiedzieć, że takie łączenie całkiem innych stylów nie wygląda dobrze, ale na Ricky'im wszystko wygląda idealnie. Tak jakby chińczyk potrafił swoim wyglądem naprawić każdą modową katastrofę.

Blondyn powoli podszedł do chłopaków dalej stojących w miejscu. Gyuvin w końcu przestał się w niego wgapiać i lekko odetchnął, bo jak się okazało przez cały ten czas wstrzymywał oddech. Teraz jedynie zerkał na niego kątem oka ostrożnie go podziwiając.

Gdy Ricky w końcu stanął obok zaczął mówić bardzo niskim i głębokim głosem.

- Mam nadzieję, że nie czekaliście długo.

- Wszystko jest w porządku. Było całkiem ciepło - odpowiedział Matthew.

Może i mu faktycznie nie było zimno, ale Gyuvin naprawdę mocno marzł i już modlił się o wejście do ciepłego auta.

- Wsiadajcie - powiedział Ricky.

I wierzcie lub nie, ale uczucie, które wypełniło Gyuvina po wejściu do auta było najcudowaniejszym z tych, które poczuł w ostatnim czasie. Niczym wypicie gorącej herbaty mango w zimę. Idealne.

Jednak wszystko popsuło się gdy Gyuvin musiał usiąść na miejscu obok kierowcy. Obok Ricky'ego chłopak czuł się jak mrówka. Mała, nikogo nie obchodząca mróweczka. Cały czas miał wrażenie, że chińczyka bawi wygląd Gyuvina i jego niepewność, co oczywiście było nieprawdą.

- Na tylnym siedzeniu jest koc. Jak chcecie możecie się nim przykryć - przemyślenia szatyna przerwał głos kierowcy.

- Gyuvinnie chcesz koc? - zapytał się Matthew siedzący na tyłach.

- Tak, podałbyś?

Już po chwili chłopak siedział zawinięty w mięciutki koc ciesząc się upragnionym ciepłem. Ricky jedynie lekko się uśmiechnął, widząc jak bardzo Gyuvin tego potrzebował.

- Nazywam się Shen Ricky, miło mi was poznać.

- To jest Gyuvin, a ja nazywam się Seok Matthew! - odpowiedział kanadyjczyk.

- Miło mi cię poznać, jestem Kim Gyuvin - mówiąc to wyciągnął przed siebie rękę, którą Ricky lekko potrząsnął.

Reszta drogi minęła w akompaniamencie niezręcznej ciszy. Nikt się nie odzywał, więc wszyscy ucieszyli się gdy w końcu zaparkowali obok dużego, białego domu. Wtedy Gyuvin znowu zaczął się zastanawiać skąd Ricky ma na to wszystko pieniądze. Bo ten budynek nie wyglądał jak zwyczajny i tradycyjny dom w Korei. Był zbudowany raczej w nowoczesnym stylu, ale Gyuvin nie mógł być pewny, bo kompletnie nie zna się na architekturze. Słychać było głośną muzykę, a w środku świeciło się na różne kolory zapewne dzięki lampom.

mango tea - gyurickyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz