Rozdział 13.

105 16 0
                                    

Negin.

- Nie jestem słaba - Powiedziałam, patrząc w ciemne oczy Sashy i marszcząc brwi. Widziałam swoje odbicie w blasku czerni jego oczu. - Będę walczyć! Do końca!

- Bohaterem nie może być głupiec, który myśli o końcu - Powiedział i puścił moje ramię, a jego druga ręka przesunęła się na moją talię. Utknęłam na chwilę. - Nie myślimy o końcu. Heads-up. Jutro nie ma ograniczeń. Będziesz walczyć. Dopóki nie dostaniesz tego, czego chcesz. Powtórz.

Kiedy na chwilę mój wzrok padł na jego mięsiste usta, poczułam, jak ziemia pod moimi stopami trzęsie się i szybko się porusza. Jego zapach przebijał moje płuca i kopał we mnie gniazdo.

- Będę walczyła – powtórzyłam obniżając głos, jakby mi uciekł. Podniosłam wzrok i próbowałam spojrzeć mu w oczy. - Będę walczyła, dopóki nie dostanę tego, czego chcę.

Kiedy jego wzrok padł na chwilę na moje usta, zastanawiałam się, czy myślał tak jak ja,westchnęłam, ale byłam świadoma niemożności tego. Jednakże, gdy Sasha nadal patrzył, nie odrywając wzroku od moich ust, poczułam, jak ciepły płyn powoli przepływa z pęknięcia w mojej klatce piersiowej do żołądka. Soki żołądkowe wrzały, gdy wszystkie te doznania uderzały w moje ciało jedno po drugim. Kiedy wiłam się z chęci wymiotowania, oczy Sashy wciąż były na moich ustach, a jego wielka dłoń trzymał mnie w talii.

- A co jeśli się poddam – zapytałam, a mój wzrok padł na jego pełne usta. Po raz pierwszy byłam tak bezbronna przed mężczyzną. Cóż, nigdy wcześniej nie byłam tak blisko mężczyzny, nigdy wcześniej nie szukałam schronienia u mężczyzny. Było to jak bezpieczna przystań, w której mogłam zakotwiczyć, a ja byłam tą biedną łodzią rybacką, która wpadła w środek sztormu i walczyła z falami.

- Nawet jeśli ptak przestanie latać, niebo zawsze pozostanie tam, gdzie było - powiedział, jego wzrok opuścił usta i skierował się do oczu. Jego kruczoczarne oczy płonęły. – Pod warunkiem, że się nie poddasz.

- Ty...

- Moja oferta jest nadal aktualna - Kiedy mi przerwał, drzwi do biura nagle się otworzyły i jednocześnie nasze oczy skierowały się na drzwi biura.

Pan Stefano stał w drzwiach, ubrany w ciemnoniebieski garnitur, a w dłoni trzymał srebrną laskę, która miała znacznie inne kształty niż ostatnim razem.

Po spojrzeniu najpierw na rękę Sashy na mojej talii, a potem na odległość między nami, która była zbyt mała, aby zmieściła się nawet w centymetrach, podniósł laskę w powietrze i powiedział:

- Cholerny osioł! Co robisz w ciągu dnia w swoim biurze?! - Kiedy Sasha cofnął rękę z mojej talii, próbowałam się pozbierać.

- Rozmawialiśmy o wieczornej imprezie, dziadku,- Sasha wyjaśnił. Zaproszenie? Chciałem też zadać mu pytania dotyczące oferty. Nie rozumiałam, co miał na myśli.

- Czy wygłaszałeś tę przemowę, owijając ramiona wokół talii dziewczyny jak ośmiornica? Zostaw dziewczynę w spokoju.

Po tym jak Sasha przewrócił oczami,

- Dziadku, wychodzimy. Przygotujemy się na wieczór – powiedział płaskim głosem. Patrzyłam na Stefano i jego wnuka ze zmarszczonymi brwiami. Kiedy dłoń Sashy wsunęła się w moją, myślałam, że z zewnątrz będzie słychać bicie mojego serca. Pan Stefano zmarszczył brwi, a kiedy zmarszczył brwi, zauważyłam, że niektóre rysy jego twarzy przypominały twarz Sashy.

Patrzył na nas długo, po czym powiedział:

- Przyrzekam, że za niedługo będziemy mieć wasz ślub. - Przez chwilę byłam zaskoczona tym, co się stało. Moje usta już miały się rozchylić, ale Sasha wziął mnie w ramiona.

Butterfly rain [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz