Prolog.

653 40 6
                                    


Wziął głęboki oddech od papierosa, którego zapalił; Ogień płonący na końcu papierosa rozbłysnął, a trzask palącego się tytoniu zmieszał się z odgłosami deszczu. Toksyczny szary dym zaczął powoli sączyć się z jego ust. Jego męski zapach był dość intensywny, przenikał zimne powietrze i zapach deszczu.

Bez względu na to, jaki był spięty na spotkaniu zachowywał się poważnie i zachowywał spokój. Jedną z jego głównych zasad było nie pokazywanie swojej prawdziwej twarzy swoim pracownikom, którzy nie omieszkali mu służyć.

Ten człowieka, który zawsze malował doskonałość i wyglądał jak obraz przedstawiający doskonałość, miał życie pełne tajemnic.

Prześladowały go wspomnienie, które do niego przylgnęły z przeszłości.

To było czarne.

To było takie czarne; Wiedział, że każdy kto zbliży się do niego i wdycha jego życie, będzie wdychał smołę zamiast tlenu. Może dlatego pozwalał ludziom poznać go tak dobrze, jak mogli zobaczyć za ciemnymi drzwiami, które zamknął na zawsze. A więcej było zabronione. Wszystko co go dotyczyło powinno pozostać wielką tajemnicą, zakopaną razem z nim pod ziemią.

Jak mógł pozwolić, aby czyjś oddech stał się trucizną, skoro nawet słońce w jego jaskini zgniło?

Nie był okrutny. Nie był mordercą ani gangsterem. To była po prostu ciemność...

Buntownik uśmiechnął się krzywo, wpatrując się pustym wzrokiem w miasto pod jego stopami; być może był to akt daleki od uśmiechu. Jak taki człowiek jak on mógł być przykładem dla niewinnych, nieskazitelnych, nieświadomych dzieci? Rzeczy, których te dzieci mogły się od niego nauczyć to kolor bólu i ślady kryjówek.

- Tak, panie Nicolasie – powiedział mężczyzna stanowczym, męskim głosem – Będę tam jutro. Możesz mi wysłać sms z godziną konferencji i w której uczelni się odbędzie. Dobranoc.

Reflektory migotały jak małe iskierki, a deszcz zamiast przestać padać, przyśpieszał. Z samego szczytu tajemnego urwiska zaczął toczyć się kamyk. Chociaż deszcz spowolnił prędkość toczącego się kamyka, kamyk nie przestał się toczyć.

Gdy już miał spaść z urwiska, potknął się o skały i
zawahał się.

Zawisł na skale, która go złapała.

🦋

W każdym jest ukryta iskra. A kiedy spotykają się dwie szukające siebie dusze, wznosi się ogień. Dla tych, którzy nie boją się spłonąć...



Rozdział 1 wleci popołudniu 👼🏼

Butterfly rain [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz