Rozdział 17.

101 13 1
                                    

Negin.

Czasem pisałam na dłoniach niewidzialne napisy.

Wbrew niewyraźnemu losowi wypisanemu na moim czole, atrament tego, co napisałam na dłoniach, był moimi doświadczeniami. Nie można nazwać ślepym kogoś, kto nie widzi przyszłości, ale ktoś, kto zapomniał o przeszłości, miał zaszyte powieki. Oni byli naprawdę ślepi. Nie można pisać pięknych rzeczy, mając niewidome oczy, ale oczy widzące też nie zawsze piszą piękne rzeczy.

Chciałam, żeby zobaczył, co napisałam na moich dłoniach.

Kiedy patrzyłam na pieniącą się powierzchnię kawy przede mną, moje palce owinęły się wokół gorącego kubka. Czułam na twarzy ciężar ponurego spojrzenia Sashy. Byliśmy w małej kawiarni, która pachniała świeżymi ciasteczkami i której kawa smakowała naprawdę dobrze. Ściany kawiarni były w kolorze kości słoniowej, a na blacie obok kasy stały kolorowe ciasteczka i desery. Ponieważ słodycze mnie nie interesują, zignorowałam je i zamówiłam czarną kawę. Sasha, tak jak ja, zamówił czarną kawę i szczerze mówiąc, chyba zakochałam się w nim po raz drugi. Kiedy piłam kawę, ludzie byli dla mnie przyjaźni.

- Jestem pewien, że nawet kawa zaczyna ci przeszkadzać – powiedział Sasha bezbarwnym głosem. Powoli podniosłam wzrok i spojrzałam na niego.

- Nie rozumiem?

Złożył ramiona na piersi i usiadł rozciągnięty na krześle, które było dla niego za małe.

- Patrzysz w kawę – powiedział patrząc mi w oczy. Następnie wskazał brodą na kawę w moich dłoniach. - O tym właśnie mówię.

- Jestem trochę rozproszona– przyznałam,  spuszczając wzrok na kawę. - Są rzeczy, które mnie niepokoją.

- Zacząłem się zastanawiać nad rzeczami, które niepokoją Twój umysł. Czy chodzi o kawę? - spytał, jakby mówił o czymś zupełnie normalnym. Gdy zmarszczyłam brwi jeszcze bardziej, pomyślałam, jak można żartować tak bez wyrazu. Ale on po prostu to robił. Dobrze, patrząc na jego twarz, nawet nie pomyślałabym, że to żart. Zawsze wyglądał, jakby miał kogoś pokonać. Wyglądał, jakby był gotowy popełnić przestępstwo.

- chodzi o ciebie.

Sasha nie odpowiedział, dalej uparcie na niego patrzyłam. Brwi miał ściągnięte, ale wyraz twarzy pozostał stabilny. Kiedy zauważył, że patrzę na niego oczami pełnymi znaków zapytania, skierował wzrok na kawę przed nim. Gdy czarne oczy błądziły po powierzchni kawy, jego długie rzęsy rzucały cień na ostre policzki.

- Właściwie nie zastanawiam się, co ci we mnie przeszkadza – powiedział swoim mechanicznym głosem. - Ale mimo to pozwolę ci zapytać, o to co cię interesuje.

- To nie dlatego, że jestem ciekawa – powiedziałam, złoszcząc się na jego chłód. Dlaczego się złościłam? Czy różniłam się od niego? Nie. W takim razie nie miałam prawa się złościć.

- Wypij teraz kawę, kamyku – powiedział. - A może przyglądasz mi się tak uważnie, bo planujesz wylać mi na głowę tę kawę?

Przewróciłam oczami, gdy moje policzki zapłonęły. Zza czarnych barierek wołał do mnie mężczyzna. Widziałam jego sylwetkę, ale w moich oczach nie odzwierciedliła się jeszcze jego rzeczywistość. Jego głos, który pomimo wszelkich przeciwności utrzymywał spokojny, przypominał trzepot skrzydeł kruczoczarnego anioła. Może było dużo piękniej.

- Naprawdę nie rozumiem, dlaczego robicie z tego tak wielką sprawę. Ta dziewczyna na to zasłużyła. Myślę, że gdyby na moim miejscu był ktoś inny, mógłby dokonać znacznie poważniejszych rzeczy.

- Mówimy o gorącej kawie, kamyku. To, co rozlałaś, nie było colą ani szklanką wody.

Proste, bezduszne spojrzenie.

Butterfly rain [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz