Obudziłam się w nie znajomym mi miejscu z wielkim bólem głowy.
Gdzie ja kurwa jestem?
Rozejrzałam się po pokoju, był urządzony w biało-czarnych barwach.
Podniosłam się i wyszłam na korytarz patrząc, że mam na sobie ubrania jakiegoś mężczyzny?
Na szczęście ciągle miałam na rękach ocieplacze.
Zeszłam po schodach i zobaczyłam zegar. Spojrzałam na niego.
O kurwa. Była dziewiąta dwadzieścia trzy czyli lekcje już dawno się rozpoczęły.Kurwa.kurwa.kurwa. zeszłam niżej i natrafiłam na salon i kuchnie. Telewizor grał, więc ktoś tu jest albo był.
-gdzie ja kurwa jestem?- odezwałam się.
- u mnie w domu.- odpowiedział mi znajomy męski głos. Poszłam na tył kanapy i nachyliłam się robiąc fikołka i trafiając metr dalej od niego.
-czyli mnie porwałeś.-standardowo.
-daj spokój nie porwałem, tylko uratowałem dupe. Masz w kuchni śniadanie i tabletki na ból łba.- powiedział, a wiedziałam co odpowiem.
-nie zjem tego.- wycedziłam, a on przysunął się bliżej z zamierem objęcia mnie ramieniem.
-dlaczego?
-bo jeśli ty mi to dajesz to może być zatrute. I dystans człowieku.- odpowiedziałam.
-jakoś nie przeszkadzało ci to wtedy, kiedy przytulałaś się do mnie w nocy, kiedy spaliśmy razem.- co kurwa?
- co kurwa?!
-spokojnie przecież się ze mną nie pieprzyłaś.Boże święty. Chyba za dużo razy mieszam w takie sprawy Boga.
-to dobrze. A teraz pozwól, że poszukam łazienki i przebiorę się w swoje ubrania.
-prawie się ze mną pieprzyłaś, ale uznałem, że cię powstrzymam bo będzie meić wyrzuty sumienia. A propos ubrań są mokre i smierdzą alkoholem - nosz kurwa. I o mój boże święty.
-masz tu jakieśj ubrania co się na mnie zmieszczą? I tak jakby zostaje tu do mojego niby wrócenia do domu bo mnie zbiją. I dlaczego ty? Nie wiem, dlaczego nie Ethan?
-jak zjesz śniadanie to dam ci ubrania.
- dobra to ja mogę chodzić w tym bo nie zjem tego gówna- powiedziałam po czym dodałam- siedziałeś tu przez cały czas czy gdzieś byłeś?
Chwilę zastanawiał się co powiedzieć.
-tak. U Heather Morris.- co on do chuja robił u mojej przyjaciółki?
wstałam z kanapy i stanęłam przy szklanym stole.
-co ty do, kurwy, u niej robiłeś?
Znowu czekałam, ale tym razem zniecierpliwiona na odpowiedź.
-zaliczałem.- moje wkurwienie przerastało skalę.
Walnełam pięściami w szklany stół.
- ja ci za chwilę zaliczę wpierdol w ten pusty łeb.- przy wypowiedzianym zdaniu usłyszałam tylko dzwięk pękającego szkła i poczułam wielki ból rąk.
chłopak zamarł.
-kurwa- powiedział patrząc na moje ręce.
Podniósł się z kanapy i patrząc mi w oczy, które terez były pokryte łzami powiedział:
- nie ruszaj się zaraz wracam.- poszedł gdzieś na góre, a ja musiałam tu stać bo kiwnięcie jednym palcem stwarzało ogromny ból.
No nie mógł sobie kupić jakiegoś drewnianego tego stołu czy coś?
Chociaż nie spodziewał się, że w przyszłości będzie tu gościć Lizzy Nazar.
Nikt by się tego nie spodziewał.
Ale jakie miał szczęście, że stół miał jeszcze pod spodem kolejną przegródkę. Bo wtedy to szkło byłoby wszędzie tak tylko poszczególne kawałki wyleciały na dywan. A w taki sposób trzymały się jeszcze.
Po jakiś dwóch minutach i usłyszanych przeze mnie pięciu „kurwa" i dwóch „ja pierdole" wrócił z jakimś gównem i bandażami.
Uklęknął obok mnie, odwrócił w swoją stronę i rozłożył mi ręce.
Wyjoł poszczególne kawałki szkła, które utknęły mi w rękach, popsikał czymś, a potem zabandażował.
-chodź- powiedział i usiadł na jednym z krzeseł przy ladzie w jego kuchni.
Też usiadłam na jednym z nich.
-czemu nosisz te ocieplacze? nie mamy zimy.- musiał o to zapytać nie było żadnego innego pytania?
-ja...- kurwa jebana mać, ale mnie teraz wkopał. dobra szybka wymówka. - ja po prostu lubię ją nosić. Są ładne.
-zjesz śnidanie? Nie będzie cię tak boleć głowa.- chyba łyknął haczyk. dobra niech mu będzie.
-dobra.- przweróciłam oczami, a on podsłunął mi talerz pod nos.
Jadłam w spokoju zauważając, że ciągle się na mnie gapi.
-czemu ciągle się na mnie gapisz? Ja nie mam zaburzeń odżywiania czy coś.- tak właściwie to mam tylko tego nie pokazuje więc takie trochę lol.
-nie wiem.- aha wiele mi to nie mówi.
Po jakiś paru godzinach wróciłam do domu.
Wszystko co nasze było już tylko moje. Nie było Charlie'go.
Zamknełam się w sobie jeszcze bardziej.
Byłam człowiekiem, który kochał muzykę. Umiałam grać na pianinie, gitarze i skrzypcach.
Kochałam też taniec. To uczucie, kiedy posuwasz się po panelach nie myśląc o niczym innym było niesamowite.
Poszłam do pokoju gdzie siedział mój kot.
-cześć skarbie - uklęknełam, a futrzak podniósł się i skoczył do mnie po czym zaczał się ocierać.
Leo był cudownym kotem. Całkiem mądrym jak na koty.
- będziesz dzisiaj ze mną spać? - kot miałknął, a potem wskoczył na łóżko układając się wygodnie na mojej poduszce.
CZYTASZ
how fire fell in love with water broken promises#1)
RomanceKażda zabawa kiedyś się zaczyna „uważaj, bo jeśli zajedziesz za daleko będzie to twój autentyczny koniec" Lizzy & Aron „ dwódziesty siódmy maja. Godzina jedenasta jedenaście w nocy. Jedenaście ran cientych w okolicy klatki p...