Scott:
Przyjaciółka tej, no jak jej było. Tej, co się na mnie gapi tymi zielonymi oczami. Ma długie brązowe włosy i spoko biust. Kim? Ta, chyba Kim. No więc jej przyjaciółka wybiegła, zgarniając tylko szary plecak. No, a że mi się nudzi, wyszedłem za nią. Pan od anglika zaczął pierdolić, że dzwonek jest dla nauczyciela. Walić to. Z rękami w kieszeniach ruszyłem korytarzem za Wood. Za bramą skręciła w prawo, niespiesznie, widząc, gdzie, biegnie, podążyłem za nią. I tak jak myślałem, zastałem ją stojącą do mnie tyłem przy ruinach biblioteki.
Spoko ma tyłek swoją drogą.
Zacząłem ją drażnić, jej wkurzona mina jest nie do opisania. Wyciągnąłem swoją paczkę fajek w jej stronę, niech bierze. Chciałem jej dać jednego, dwa, ale podsunęła mi lepszy pomysł. Jest tak cholernie zdesperowana, że chciała płacić. Chciałem się śmiać na cały głos, boże i pomyśleć z kiedyś uważałem ją za ideał. Spoważniałem, odpowiadając, że chcę dziesięć dolarów, za sztukę. Byłem przekonany, że nie kupi, nie jest głupia. A jednak.
– Pojebało? Nie dam tyle, przecież za to mogę kupić całą paczkę!
Jej twarz była cała czerwona, z trudem zachowałem powagę.
– Możesz, ale nie teraz. Nie zdążysz. Ale u mnie kupisz i zapalisz albo do końca dnia nie palisz. Wybieraj.
Wie, że mam rację. Ale nie przypuszczałem, że się zgodzi.
– Dawaj. – wyciągnęła pogniecione pieniądze. – Dziesięć dolców, ale milczysz.
– Jesteś idiotką. – zaśmiałem się głośno, mimo to był to sztuczny śmiech. Byłem pewny, że jest mądrzejsza. Żal mi się jej zrobiło, była idealna, ale zjebała to. – I do tego desperacko uzależnioną. Nie chcę twojej kasy, wiesz, że nie potrzebuje.
Rzuciłem w jej stronę zamkniętą paczkę. Złapała ją, uchyliła i wyjęła papierosa. Zapaliła. Praktycznie od razu się wyluzowała, wypościła dym. Dokładnie ją obserwowałem, uśmiechałem się. Oto ta dobra dziewczyna, ta słodka dziewczyna.
– Jesteś spóźniona na lekcję. – zauważyłem, jej uśmiech i wyluzowanie zniknęły. – Kończ i idź do szkoły.
Pomimo że w jakiś sposób cieszyłem się, że mam na nią haka, martwiłem się. Ona była przykładem dobra, a teraz jest jak ja, zniszczona.
– Też jesteś spóźniony. – zaciągnęła się. – Mamy teraz wf, mi nie zależy.
Była poważna, zdałem sobie sprawę, że już nie ma słodkiej, dobrej dziewczyny
– Zauważyłem. Ukrywaj się lepiej. Niepierwszy raz widzę, jak jarasz.
– No shit Sherlock.
Odszedłem, po prostu, ale nie mogłem jej tak zostawić. Ona była dobra, na pewno jeszcze da się to odkręcić.
*
Uznałem, że się przejdę. Tak o. No to wyciągnąłem poplątane słuchawki, przysiadłem na ławce w parku i zająłem się odplątywaniem kabli. Gdy nareszcie mi się udało włączyłem swoją playlistę. Słuchając, XXXTentacion zapaliłem jednego skręta. Mając w poważaniu to, że siedzę w paru, na spokojnie paliłem zioło. Sprawdziłem godzinę i z niemałym zaskoczeniem zdałem sobie sprawę, że spóźnię się na chemię. Bardzo chciałem odpuścić lekcje, ale dziś sprawdzian, na który wyjątkowo się uczyłem. Z bólem serca wstałem i szybkim krokiem wróciłem do szkoły. Do klasy wszedłem minutę po dzwonku, nasza wspaniała pani od jakże uwielbianego przeze mnie przedmiotu nawet na mnie nie spojrzała.
– Sallow, gdzieś ty był?
– W toalecie.
– Skończyłbyś z tym paleniem. – kobieta ani razu nie zaszczyciła mnie spojrzeniem, cały czas grzebała w torbie, stojąc przy biurku. – Siadaj i zaczynamy.
Nie zdziwiło mnie, że wiedziała, gdy kłamałem. Wszyscy wiedzą, że palę, ale póki robię to za bramą chuj im do tego. Usiadłem w ostatniej ławce, przede mną siedziała ta Kim. Ona również, tak jak nauczycielka, nie zaszczyciła mnie spojrzeniem.
____________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Jak wam się podoba perspektywa Scotta ?
Sorki za błędy, jakbyście coś wyłapali to śmiało piszcie :)
Rozdział krótki, niecałe 600 słów.
CZYTASZ
Sweet Girl [cz. 1] PL
Teen FictionPierwsza część trylogii ~Girl~ "- Już się zjarałaś Wood ?- głos ten był podszyty kpiną i pogardą. Jakby sam nigdy nie zapalił. - Odwal się Sallow. Nie twój interes. Kipiałam złością, co tylko go nakręciło. - Ojej, co się stało? Komuś się skończyły...