Część 10 - Halloween

241 15 3
                                    




Ho, Ho, Ho!

Witam, moje misie. Jak widzę jesteście bardzo ciekawi tej historii, a więc z okazji świąt chcę Wam dać specjalny rozdział. Czemu taki? Jest dla mnie magiczny, bo mimo, że u nich jest Halloween, to pisałam rozdział dzień przed Wigilią. Dałam tu coś przyjemniejszego, co wiele z Was ucieszy i mam nadzieję, że faktycznie to się stanie.

Od siebie jeszcze tylko jedno - Wesołych i radosnych świąt życzę Wam ja. Niech te ostatni dni 2023 będą dla Was najlepsze, a Nowy Rok spędzicie w gronie najbliższych. Całusy i miłego czytania!

Buziak <3

Prawdziwa rozgrywka została zapowiedziana przez morderców już kilka razy. Przez ten czas jednak nie robili tyle rzeczy na raz. W Halloween posunęli się do zamordowania ludzi. Już trzy osoby straciły życie, a przynajmniej o tylu wiem. Kto będzie następny? Chłopak, który stoi naprzeciw mnie, a może sama moja osoba? A może ktoś jeszcze inny?

Jestem przerażona tak bardzo, że z moich oczu popłynęły cholerne łzy. Na moich oczach zginął Christopher, ta sama osoba, która mi pomogła. Byłam z Chrisem tak mocno zżyta, że jego strata bardzo mnie poruszyła. Gdyby był to ktoś z kim nie miałam zbytnio reakcji nie pokazałabym emocji. Nigdy ich zbytnio nie okazywałam, a teraz po prostu wybuchłam. Byłam najsłabszym obiektem, a przynajmniej tak się czułam. Mimo, że wiele z nas płakało to czułam się tak jakby życie uciekło ze mnie. Czułam zbliżający się atak paniki, który po raz pierwszy od dawna odczułam. Klatka piersiowa uciska mi się, a z oczu wypłynęło coraz to więcej łez. Całe ciało drżało i pomału zaczynałam tracić oddech. Uczucie duszenia było tak intensywne, że zacisnełam rękę na dłoni Rubanowa. Zrobiłam to nawet nie myśląc czy jest to dobre czy złe. Chciałam wsparcia, a mojej mamy ani brata tu nie było. Nie mogłam się nawet z nimi skontaktować, bo nigdzie nie można było znaleźć zasięgu.

Ta myśl sprawiła, że poczułam się jeszcze gorzej. Byłam odcięta w szkole, gdzie grasują seryjni mordercy. Ludzie, którzy zabijają ludzi. Czemu nikt nie mógł wejść z pistoletem? Czemu oni nie są tymi ludźmi?

Tyle pytań rodziło się w mojej głowie. Z każdym nowym pytaniem uczucie nadchodzącego ataku było znacznie bardziej nasilone.

— Chodź. — wydawało mi się, że usłyszałam czyjś głos.

Nie byłam jednak pewna. To, co słyszałam to jedynie skrawki zdań lub przygłuszone słowa.

Nagle poczułam jak zostaje gdzieś pociągnięta. Podążam za ciemnością i staram się zastosować rad, które zawsze słyszałam od mamy i brata. Starałam się brać głębokie oddechy i nie myśleć o sytuacji, która jest kryzysowa. Nie jest to zbytnio łatwe, bo czując ścisk jaki panował w szkole, czułam oddech mordercy na własnym karku.

Przystanęłam, a ręka, która mnie trzymała znika. Wraz ze chwilowym zniknięciem, usłyszałam zamknięcie drzwi, a po chwili oślepiło mnie jasne światło z telefonu.

— Jesteśmy bezpieczni. — usłyszałam tak samo przygłuszone słowa. Każde z nich nie byłam w stanie jednoznacznie określić. Wciąż tkwiłam w stanie, który wcale mnie nie opuszczał.

Gdy światło nakierowało się bezpośrednio na osobę postanowiłam wydać z siebie choćby jeden dźwięk. Chłopak widząc moje dziwne zachowanie, zmrużył oczy i zmarszczył brwi.

— Ma...mama — szepnęłam, nawet nie wiedząc czy było to wyraźnie.

Pragnęłam jedynie, aby ktoś mi pomógł. Potrzebowałam skupić uwagę za czymś innym, a sama nie potrafiłam tego zrobić.

— Mama...

Ponowiłam, chcąc pomocy od rodzicielki.

— Nie jestem nią. Ojcem też nie. — zmarszczyłam brwi, chcąc zrozumieć, co mówił chłopak.

GREEDYWhere stories live. Discover now