Leasereyes siedział w swojej celi, w bazie Autobotów, odizolowany od nich aby przypadkiem nie sprowokował Trzmiela do ataku, tch dobre sobie. Bachor, skaut był wściekły, bo to on go wypatrzył i zawlókł do Megatrona, na Cybertronie, eony temu. To dzięki niemu Zwiadowca Optimusa nie może mówić. Decepticon westchnął do samego siebie. Wrócił myślami do sytuacji przed zamknięciem go w tym pokoiku. Przymknął optyki otwierając folder pamięci.
<RETROSPEKCJA>
Bumblebee miotał się jak szalony w silnych ramionach burzyciela, chcąc uderzyć jeńca, który choć nic nie mówił, dzięki kneblowi w podłym otworze gębowym, nadal patrzył na niego z kpiną w optykach. Dziwny impas pewnie trwałby w nieskończoność, gdyby z piskiem opon, do silosu, nie wjechała June Darby. Kobieta wyskoczyła z samochodu, wyraźnie wzburzona i roztrzęsiona.
- JACK, JACK!!! Błagam powiedzcie, że tu jest.
Powiedziała wyjątkowo cienkim i wysokim głosem. Boty zamarły zaskoczone.
- Nie, dziś nie zabieraliśmy dzieci do bazy...
Zaczął Optimus, ale to pogorszyło wyraźnie zły stan ludzkiej pielęgniarki. Kobieta zawyła i wybuchła.
- TO GDZIE ON JEST?! GDZIE MÓJ SYN?! - Wrzasnęła łapiąc się za głowe i cofając niemal wpadając na swój stary samochód. Autoboty zamarły nagle, na ich metalowych twarzach pojawił się strach. Nagle ich procesory to załapały dziwne urwanie telefonów od dzieci, kiedy po nie nie przyszli. Stłumiony śmiech Lotnika wyrwał ich z odrętwienia, ale także dął jasny obraz tego co się stało. Decepticony dorwały miko, Jacka i Rafaela.
W bazie zapanował chaos, kiedy wojownicy próbowali bezskutecznie skontaktować się ze swoimi podopiecznymi, lub próbowali rzucić się na jeńca, zupełnie jakby on mógł im powiedzieć gdzie jest Nemesis i dzieci. Najpewniej nawet bez knebla niczego by nie wydobyli od ucznia Starscream'a. June stała po środku tego wszystkiego przyciskając dłonie do piersi i oddychając ciężko. Nagle wybuchła celując oskarżycielsko rękoma w roboty z kosmosu.
- TO WASZA WINA, WY POTWORY!!! ZABRALISCIE JACKA, PTZEZ WAS STAŁSIĘ TAKI JAKI NIGDY NIE BYŁ!!! NAGLE MIAŁ PRZEDE MNĄ TAJEMNICE!!! SPROWADZILIŚCIE NA NIEGO NIEBIEZPIECZEŃSTWO, NIGDY NIE POWINIEN BYŁ WAS SPOTKAĆ!!!! ODDAJ MI GO, SŁYSZYSZ?! ODDAJCIE MI SYNA!!!
Krzyczała zdzierając sobie gardło i rzucając się na zszokowanego i nieruchomego Prime. Zaczęła uderzać pięściami w jego niebieskie pokryte metalem nogi. Wyższy bot nie wykonał żadnego gestu aby powstrzymać ten napad agresji. Przecież przysięgał, że nie narazi nikogo ze swojego zespołu, rodziny na niebezpieczeństwo, że nikogo nie poświęci. Tymczasem pozwolił aby chwilowy sukces jakim było złapanie jeńca, zaćmił mu procesor. Przez co pozwolił aby najbardziej bezbronni zostali bez ochrony.
- June, my...
Zaczął, ale kobieta go zagłuszyła swoim wyciem i krzykiem. Rachet patrzył tępo w monitory aby nikt nie widział jego twarzy. Arcee jednak znana ze swojego krótkiego zapłonu, mimo lat spędzonych na wojaczce i byciu druga po Optimusie sama naskoczyła na zrozpaczoną, ludzka samicę.
- Uspokój się, Cony ich złapały, ale nikt tego nie przewidział. Odzyskamy ich, wymyślimy plan. Mamy w rękach kartę przetargową, Lasereyes nie jest byle kim i...
- NIE INTERESUJE MNIE TO, GDYBY JACK CIĘ NIE SPOTKAŁ NADAL BYŁBY MOIM SYNEM!!!
Zawyła June zaprzestając ataku na przywódcę i osuwając się na ziemię drżąc spazmatycznie. W tej samej chwili w bazie rozległ się sygnał radiowy. Był on o dziwo od ... Megatrona. Watażka mówił głosem niezwykle spokojnym, podszytym kpiną i dziwnym zadowoleniem.
- Tu Lord Megatron, do Bazy autobotów na skalistej Planecie Ziemia. Wiem, że macie mojego żołnierza. Ja z kolei mam wasze zwierzątka. Było ich pilnować Optimusie. Zestarzałeś się, tracisz coraz więcej, a ja rosnę w siłę. Jestem gotów dokonać wymiany. ludzie za mojego Lotnika, całego. lepiej aby był w nienaruszonym stanie. ludzie mogliby źle wyjść na tym, jeśli coś mu się stanie.
Zagroził Mech kończąc połączenie, zostawiając za sobą złowróżbną ciszę zakłócaną jedynie dzikim wyciem ludzkiej samicy, zgrzytem zaciskanych metalowych pięści i stłumionym śmiechem jeńca.
< KONIEC RETROSPEKCJI>
Optimus w obawie o bezpieczeństwo ludzi, zaraz po tym jak się odwiesił po komunikacie Lorda zamkbął Lotnika w jednym z hangarów i sam stał przy drzwiach, jako strażnik. Jego podwładni szaleli z niepokoju i wściekłości. ultra Magnus nie potrafił nad nimi zapanować, z June dolewającą oliwy do już szalejącego pożaru i Arcee ślepo grożącą w powietrze. Cliff próbował ją uspokoić, ale po jej napadzie szału, podczas, którego pało wiele słów w języku Cybertronu zaprzestał prób i jedynie obserwował. paląc się wewnętrznie do bitwy.
* * *
Megatron patrzył pogardliwie na leżącego na podłodze Starscreama. Przywódca lotników i komandor jego armii jęczał żałośnie u jego stóp kuląc się na sporadyczne kopniaki, które otrzymywał od prostych żołnierzy. Na rozkaz swojego Pana. Silniejsze Cony trzymały Shadowstar'a, kilku usiadło na plecach wściekle miotającego się Firewing'a. Darkscream był nieprzytomny, ogłuszony przez Soundwave'a. Kara za torturowanie węglowców bez rozkazu. Star stęknął kiedy wyjątkowo celny kopniak trafił w skrzydło, które nie tak dawno reperował Knockout. Sam medyk wyglądał o niebo lepiej stojąc i obserwując sytuacje na mostku, ze stojącym obok niego mężem. Ku wielkiemu niezadowoleniu Gwiezdnego Krzyku na czerwonym lakierze nie było nawet śladu po szponach. Napadł na medyka, w końcu to jego wina, że Laser został pojmany.
- Mam nadzieję, że to nauczy cię nie wychodzenia przed szereg i nie kwestionowania moich decyzji. Naraziłeś nas tym na szwank w moim nowym tajnym planie, a zarazem dużym projekcie.
Powiedział Władca Decepticonów podnosząc rękę, dając tym samym znak niższym botom do zaprzestania ataków na komandora. Wielki mech podszedł do skulonej postaci i kucnął tak aby móc patrzeć w optyki pokonanego.
- Wiedz, że to jedynie przedsmak tego co cie czeka za kolejne nieposłuszeństwo, twoje lub twoich żałosnych podkomendnych. Dzięki rozproszeniu Autobotów przez złapanie Lasereyes mieliśmy możliwość pojmania pupilków bandy Prime. Jednakże to przez twojego nieudolnego podkomendnego musimy ich wypuścić.
- Ale chciałem aby wydali nam...
- Dlatego jeszcze żyjesz, ale wydobyciem od nich informacji zajmie się Soundwave, ty masz sie przygotować. - Przerwał Megatron, wywołując wyraz dezorientacji na twarzy Lotnika.
- Do czego, mój panie?
Spytał Seeker, ale Iskra mu dziwnie drżała na myśl czego może sobie zażyczyć Tworzyciel (ojciec).
- Do ukarania nieudolnego lotnika, który dał się zestrzelić. Oczekuję, że znajdę go na stole operacyjnym Knockout'a.
Starscream zmarł przerażony tym żądaniem. nie mógłby tego zrobić, nigdy. Lasereyes tak jak pozostali był dla niego jak iskrzęta, partnerzy Iskry. Najwierniejsi na świecie. Nie umiałby ich zranić. jednak Władca patrzył na niego groźnie, usta wykrzywione w okropnym uśmiechu, cieszący się bólem w optykach skatowanego bota przed nim.
- Shockwave przygotuj się, weź Knockouta i kogo uznasz za godnego zaufania. Wracamy na Ziemię.
Zarządził wstając i odchodząc.
* * *
Wheeljack patrzył z wściekłością w monitor, jakby liczył, że wyjdzie z niego osobiście Megatron aby mógł mu wcisnąć granat prosto w parszywą gębę. Bulkhead szalał za jego plecami odgrażając się co zrobi Decepticonom jesli zraniły Miko. Bee tłukł bezmyslnie pięściami w ścianę ze skały. Smokescream nie rozumiał o co chodzi. nie był tak przywiązany do ludzi, więc nie umiał odpowiednio podejść do swoich kolegów. Przecież ludzie nie byli niczym wyjątkowym.
![](https://img.wattpad.com/cover/331355817-288-k100147.jpg)
CZYTASZ
Logiczne Iskry [Transformers Prime]
Hayran KurguShockwave zawsze kierował się logiką, wszystko temu podporządkował, każdą decyzję. Tak jak tą aby zmieszać swój kod CNA z kodem pewnego cichego wiecznie czujnego bota. Tylko czy wynik tego niecodziennego eksperymentu będzie logiczny, czy rodziciels...