𝓙𝓮𝓼́𝓵𝓲 𝔀𝔂𝔀𝓪𝓵𝓪̨ 𝓬𝓲𝓮̨ 𝓷𝓪 𝓹𝓻𝓸́𝓰, 𝔃𝓸𝓼𝓽𝓪𝓷𝓮̨ 𝔃 𝓽𝓸𝓫𝓪̨

29 1 0
                                        


Życie byłoby zbyt proste gdyby wszystko szło po naszej myśli. Nie zawsze spodziewamy się tego co ma nadejść. Ludzie każdego dnia próbują przetrwać grę zwaną życiem. Innym idzie to gładko jak po maśle. Inni na swojej drodze spotykają różne przeciwności losu i na koniec drogi docierają posiniaczeni. Tak właśnie czułam się za każdym razem, gdy siedziałam z Isaac'em w pokoju wspólnym gryfonów wraz z przyjaciółmi i padał on ofiarą zaczepek Jamesa Pottera. Często prowadziło to do kłótni między mną, a przyjaciółmi. Nie ukrywam, czułam się zraniona. Isaac przez ostatnie tygodnie stał mi się naprawdę bliski i mimo, że moi najbliżsi nie pochwalali mojego związku z nowo poznanym, ja usilnie ich ignorowałam. Liczyła się każda minuta spędzona w towarzystwie czarnowłosego. Nie wiedziałam czy robię dobrze. W końcu nie znałam chłopaka zbyt długo. Serce jednak dominowało rozum za każdym razem gdy widziałam Blacka. 

— Hej, Roxie, wszystko dobrze? — z rozmyślań wyrwała mnie Gillian. 

W jej oczach ujrzałam zmartwienie, więc zmusiłam się do uśmiechu. 

— Tak, dziękuję. — odpowiedziałam i wstałam od stołu, kierując się w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. 

Maszerowałam przed siebie nie zważając na spojrzenia innych. 
Nie chciałam kłócić się z przyjaciółmi przez moje zauroczenie Isaac'em. To było zwyczajnie nieodpowiednie, nie powinno mieć miejsca. 
Westchnęłam pod nosem. Co się z tobą dzieje Roxanne? 
W prędkim tempie znalazłam się w swoim dormitorium i dopakowałam ostatnie rzeczy. Jutro wyjeżdżam do domu. Upragniona przerwa świąteczna. Tęskniłam za moimi rodzicami. Nie widziałam ich twarzy tak dawno, że nie ledwo pamiętałam jak wyglądają. 
Podeszłam do lustra i uważnie przyjrzałam się swojemu odbiciu. Nie wyglądałam najlepiej. Miałam podkrążone oczy i włosy w nieładzie. Westchnęłam i upięłam włosy w kucyka. Szkolną szatę przebrałam na jasne jeansowe spodnie, które były na mnie delikatnie za długie i czarną bluzkę na długi rękaw. Spojrzałam na zegar. Wskazywał za piętnaście dziewiątą wieczorem. Miałam się zobaczyć z Isaac'em przed wyjazdem, więc wyruszyłam w kierunku Pokoju Wspólnego ślizgonów, znajdującego się w lochach. Gdy schodziłam poczułam jak na mojej skórze pojawia się gęsia skórka spowodowana zimnem. Odetchnęłam z ulgą, gdy znalazłam się w środku. Było tam znacznie cieplej ze względu na ogień trzaskający w kominku. Młody Black od razu rzucił mi się w oczy. Siedział zamyślony na fotelu przy ścianie. Usiadłam na fotelu na przeciw niego. 

— Ziemia do Isaaca. — pstryknęłam mu palcami przed oczami. 

Czarnowłosy zamrugał dwukrotnie i uniósł na mnie spojrzenie. Na jego ustach zawitał uśmiech. 

— Jak się czujesz przed powrotem do domu? — spytał łapiąc mnie za dłoń. 

— Podekscytowana. — ścisnęłam mocniej jego dłoń — Dawno nie widziałam rodziców. 

W jego spojrzeniu pojawiła się iskierka zmartwienia. Zanim zdążyłam zapytać go co się stało, chłopak westchnął. 

— Też dawno nie widziałem mamy. I pewnie długo nie zobaczę. 

Zmarszczyłam delikatnie brwi. 

— Nie wracasz na święta do domu? — zdziwiłam się. 

— Nie tym razem promyczku. 

Zrobiło mi się głupio. Nawet nie spytałam czy wyjeżdża na święta. 

— Jedź ze mną. — rozpromieniłam się wpadając na ten pomysł. 

— To nie jest najlepszy pomysł. — rzekł sceptycznie. — Lepiej będzie jeśli zostanę w Hogwarcie. 

— Lepiej dla kogo? — prychnęłam zirytowana. — Jedziesz ze mną, bez dyskusji. 

Pociągnęłam chłopaka do jego dormitorium i wyciągnęłam niewielkich rozmiarów kufer. Mimo wielu protestów, próśb i gróźb, Blackowi nie udało się postawić na swoim. Już po niecałej godzinie jego kufer był całkowicie spakowany. Na koniec przyciągnął mnie do siebie i zamknął w niedźwiedzim uścisku. Roześmiałam się głośno, gdy podniósł mnie i położył na swoim łóżku. Zajął miejsce obok mnie. 

— Chcesz zostać na noc? — spytał. 

— Nie wiem czy to najlepszy pomysł. Będą mnie szukać. — westchnęłam. 

— To świetny pomysł, Maddie idzie niedługo do gryfonów, pójdę z nią i przy okazji przyniosę twój kufer. Poczekaj tu na mnie, będę nim się obejrzysz. — czarnowłosy zerwał się z miejsca rozentuzjazmowany swoim pomysłem. 

Zostałam sama w dormitorium chłopaka, gdzie moje myśli wydawały się głośniejsze niż gdziekolwiek indziej. Współlokatorzy Isaaca wyjechali wcześniej, mieli trenować u jednego z nich nową strategie quidditcha. Mieliśmy całe dormitorium dla siebie co sprawiało, że czułam się nieco skrępowana. Niepewnie rozejrzałam się po pokoju. Dominująca zieleń w połączeniu z czernią i srebrem była przytłaczająca. Wszystko było tak inne od mojego dormitorium. Przebywając w własnym pokoju czułam się przytulnie i ciepło. Tu było mrocznie. Poczułam nieprzyjemne ukłucie na myśl o przyjaciołach świetnie bawiących się w naszym Pokoju Wspólnym. Tęskniłam za nimi. 
Wzdrygnęłam się, gdy drzwi z impetem się otworzyły. Zobaczyłam Isaaca, lecz uśmiech z mojej twarzy natychmiast zniknął, gdy zobaczyłam krew pod jego nosem. Zdenerwowany położył kufer pod ścianą i przeklął pod nosem wycierając nos. 

— Merlinie! Co ci się stało? — przejęta znalazłam się obok niego w mgnieniu sekundy. 

— Potter. — prychnął. 

Poczułam jak się we mnie gotuje. Zamorduje tego gnoja. Już szykowałam się do wyjścia z dormitorium Blacka, lecz złapał mnie za ramię. 

— Nie warto. — posłał mi słaby uśmiech. 

Po mało przyjemnej wymianie zdań odpuściłam. Miałam ochotę rozszarpać Jamesa na strzępy. To było zdecydowanie moje jedyne pragnienie w tamtej chwili, lecz nie poprawiłoby to mojej aktualnej sytuacji. 

— Rose kazała przekazać ci ten list. — odparł chłopak wręczając mi do ręki kopertę. 

Kiwnęłam głową na znak podziękowania 


"Witaj Roxanne. Nie mamy ostatnio zbyt wielu okazji do rozmowy, ze względu na spór tych niedorozwiniętych gnomów, którzy nie potrafią normalnie rozmawiać i stoją murem za Jamesem, który żywi niezrozumiałą nienawiść do twojego chłopaka. W każdym razie, chciałabym, żebyś przyjechała do mnie w Boże Narodzenie, jeśli oczywiście możesz. Zawsze jesteś mile widziana u mnie i Hugo. Nie przejmuj się Jamesem, chce ci tylko dopiec. 

Kocham, Rose"


Uśmiechnęłam się pod nosem na słowa rudowłosej. 

— Jednak nie wszyscy żywią do mnie urazę. — parsknęłam śmiechem. 

Isaac uniósł brew w zapytaniu. Podałam mu list. 

— Myślisz, że nie wywalą mnie na próg? — zaśmiał się najpiękniejszym śmiechem jaki słyszałam. 

— Jeśli wywalą cię na próg, zostanę z tobą. — odparłam rozbawiona. 


Leżąc w łóżku przytulona do czarnowłosego starałam się nie rozmyślać więcej o sporze z Potterami. Moje myśli uciekały jednak cały czas w stronę Jamesa i jego słów na tej głupiej imprezie. Skąd mam wiedzieć czy nie kłamał? Czy to był powód, przez który traktuje Isaaca jak śmiecia? Czy znów po prostu mi dokucza? 
Zastanawiało mnie czy ranienie moich uczuć stało się pewnym rodzajem hobby starszego z braci Potter. Nie potrafiłam zrozumieć zachowania tego aroganckiego dupka. A może nie chciałam zrozumieć? 
Ziewnęłam czując jak robię się senna. Spojrzałam z przymrużonymi oczami na Blacka. Spał jak zabity. Zamknęłam oczy i spróbowałam zasnąć. Nim mi się to udało, moje myśli odbijały się echem w głowie, nie dając mi spokoju...

𝐸𝓍𝓅𝑒𝓁𝓁𝒾𝒶𝓇𝓂𝓊𝓈 • James Sirius PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz