𝔃𝓪𝓬𝔃𝔂𝓷𝓪𝓶𝔂 𝓹𝓻𝔃𝔂𝓰𝓸𝓭𝓮̨ 𝔀 𝓱𝓸𝓰𝔀𝓪𝓻𝓬𝓲𝓮...

42 2 0
                                    


Było ciemno, byłam sama w lesie. W pewnym momencie usłyszałam szelest. Nie miałam przy sobie różdżki, więc nie miałam się czym bronić. Zaczęłam biec przed siebie. Potknęłam się o kamień i zraniłam się w głowę. Z mojej głowy popłynęła strużka krwi, ale miałam siłę biec dalej, więc biegłam nie zważając na ranę. Potknęłam się ponownie, lecz tym razem nie zdążyłam wstać i biec dalej. Usłyszałam tylko wypowiedziane słowa. Wyszeptane przez dziwną zakapturzoną postać...te słowa to...Avada Kedavra. Światło uderzyło w moje ciało i gdy miałam upaść na ziemię martwa...obudziłam się z krzykiem. Na moim czole zawitały kropelki potu. Podczas gdy próbowałam uspokoić oddech do mojego pokoju wbiegła przestraszona mama. 

— Co się stało kochanie? — spytała z niepokojem. 

— Miałam zły sen — mruknęłam przecierając oczy. 

Mama odetchnęła z ulgą i przysiadła na łóżku. 

— Kamień z serca, myślałam, że ktoś cię porywa — zaśmiała się delikatnie. 

Uniosłam brew w zapytaniu, jednak na to moja rodzicielka jedynie machnęła ręką. 

— Będę tęsknić za tym miejscem — powiedziała z westchnieniem. 

— Ja też mamo, ja też — uśmiechnęłam się smutno. 

— No nic, nie ma co się smucić! Szykujemy się do wyjazdu! — klasnęła w dłonie i wyszła, po drodze ściągając ze mnie kołdrę. 

Jęknęłam niezadowolona jednak nie widziałam sensu w dalszym leżeniu w łóżku. Podniosłam się i skierowałam do łazienki, gdzie wykonałam swoją poranną rutynę. Gdy skończyłam, powróciłam do pokoju i stanęłam przed szafą zastanawiając się co wybrać. Ostatecznie postanowiłam ubrać szare, dresowe spodnie i czarny top na ramiączkach. Na to narzuciłam jeszcze czarną, rozpinaną bluzę. Włosy związałam w luźnego koka, a z przodu wyciągnęłam pojedyncze pasma. Następnie udałam się na dół gdzie czekała mama z dość  dużym śniadaniem. Po zjedzeniu wspólnie posiłku, zajęłyśmy się przygotowywaniem jedzenia na podróż, podczas gdy tata przygotowywał samochód. Gdy skończyłyśmy, włożyłyśmy jedzenie wraz z napojami do lodówki turystycznej. Wszystkiego wyszło dość sporo, ponieważ podróż będzie trwała bardzo długo. Do bagażu podręcznego spakowałam kilka książek, słuchawki, jakieś kosmetyki i parę innych pierdół, które przydadzą się w trakcie podróży. 
Ostatni raz obeszłam dom, za którym będę bardzo tęsknić, by w ten sposób go pożegnać. Całe szczęście rodzice domu nie sprzedali. Od tej pory będziemy przyjeżdżać do Bułgarii na wakacje. Gdy ruszyliśmy dziękowałam samej sobie, że mam internet w telefonie. Sprawdziłam wszystkie social media, aby uniknąć nudy. Po chwili jednak odłożyłam komórkę i wzięłam do ręki pierwszą książkę. Zaczytałam się kompletnie. Straciłam poczucie czasu, aż zorientowałam się, że minęły dobre trzy godziny. 
Bardzo dobrze, kształć się Roxanne.
Dość szybko skończyłam czytać ów książkę, więc postanowiłam wejść trochę na media i może z kimś popisać. Zobaczyłam, że mam kilka nowych powiadomień. Wiadomość od Olivera.

— Jak tam podróż?

Zaśmiałam się pod nosem. Dopiero niedawno wyjechałam, a on już do mnie pisze.

— W porządku haha, a co słychać na mieście? Coś się wydarzyło przez te cztery godziny gdy mnie nie ma?

W sumie popisaliśmy ponad godzinę. Potem odłożyłam telefon i odpłynęłam w objęcia Morfeusza...
Obudziło mnie lekkie szturchanie w ramię. Otworzyłam oczy i spostrzegłam, że niestety nie jesteśmy jeszcze na miejscu.

— Mamo daleko jeszcze? — spytałam zaspana.

— Tak córeczko, jesteśmy dopiero w Austrii, to nie jest nawet połowa drogi — powiedziała starając się brzmieć pocieszająco.

𝐸𝓍𝓅𝑒𝓁𝓁𝒾𝒶𝓇𝓂𝓊𝓈 • James Sirius PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz