𝓝𝓲𝓮 𝓶𝓪𝓶 𝓬𝔃𝓪𝓼𝓾 𝓷𝓪 𝓹𝓲𝓮𝓻𝓭𝓸ł𝔂, 𝓟𝓸𝓽𝓽𝓮𝓻

21 1 0
                                        


Obudziłam się z niemiłosiernym, pulsującym bólem głowy. Kac. No brawo Roxanne! Otworzyłam oczy i napotkałam wzorkiem twarz, śpiącego jeszcze Lupina. Westchnęłam bezgłośnie. Mimo stanu upojenia, w jakim wczoraj byłam, pamiętałam dokładnie co się stało. Czy żałowałam? Niezbyt. Czuję, że było mi to w jakiś sposób potrzebne. Oderwać się od rzeczywistości, zapomnieć chociaż na chwilę o szarej codzienności. 
Wstałam cicho z łóżka i zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu spodni. Miałam na sobie bluzę i bokserki chłopaka. 

— Ktoś tu chyba wczoraj poszalał? — usłyszałam za sobą. 

To był Fred. Już nie spał. Lekko się zarumieniłam i nieporadnie próbowałam zamaskować to, poprzez zarzucenie włosów na twarz. 

— To nie twój interes Weasley. — prychnęłam. 

Spojrzał na mnie z uniesioną brwią. Wyciągnął spod łóżka pudełko z fiolkami i rzucił jedną w moją stronę. Ledwo udało mi się ją złapać, lecz na całe szczęście się nie rozbiła. 

— Eliksir na kaca? No proszę. Nie spodziewałam się, że macie coś takiego w swoich zasobach. — powiedziałam rozbawiona. 

— Przepraszam cię bardzo, my byśmy nie mieli? — odparł, udając oburzenie.

Posłałam mu krótki uśmiech, po czym zaczęłam zbierać swoje rzeczy. 

— Ładnie to się tak wymykać? — dotarł do mnie zaspany głos. 

Odwróciłam się przestraszona. Teddy patrzył na mnie z głupkowatym uśmiechem. 

— Nie chciałam cię budzić. — parsknęłam. — Widzimy się na obiedzie. 

Wyszłam z pokoju, by udać się do własnego. Z tyłu mojej głowy echem odbijało się imię. Isaac. Chciałam o nim zapomnieć, ale nie mogłam. Nie wiedziałam co się z nim dzieje i dlaczego nikt go nie szuka. To nie miało sensu. 
Potrząsnęłam głową chcą odrzucić ponure myśli. Rzuciłam swoje rzeczy na łóżko, a z szafy wyjęłam świeże. 

— Gdzieś ty była całą noc? — zapytała z uśmiechem Gillian. 

Zaczęłam mozolnie zmieniać ubrania. 

— Trochę za bardzo zabalowałam. — zaśmiałam się głośno. 

— Kto był twoją ofiarą? — uniosła brew zaciekawiona. 

— Teddy. — odparłam krótko. 

Montgomery spojrzała na mnie z niemałym szokiem. 

— Szybko się pocieszył po poprzedniej. — skwitowała. 

Poczułam nieprzyjemne ukłucie w sercu. Ciemnowłosa nie przemyślała swoich słów i sądząc po wyrazie jej twarzy, zrozumiała to w ciągu paru sekund. Poczułam, że oczy zaczynają mnie szczypać, więc lekko zamrugałam. 

— Widzimy się potem. — mruknęłam i najszybciej jak mogłam wyszłam z naszego dormitorium. 

Zaczynała się pora obiadowa, lecz całkowicie straciłam apetyt. Zamiast do Wielkiej Sali, udałam się w stronę błoni. Usiadłam pod pierwszym lepszym drzewem i przymknęłam oczy. Wszystkie wspomnienia związane z Isaac'em przeleciały mi przed oczami. Tęskniłam za nim i mimo, że bardzo chciałam ruszyć do przodu, to przeszłość trzymała mi rękę na gardle i nie pozwalała odejść. 

Nagle poczułam lekkie szturchnięcie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Jamesa Pierdolonego Pottera. 

— Czego chcesz? 

Chłopak spojrzał na mnie z uniesioną brwią. 

— Czy od razu muszę czegoś chcieć? — parsknął. 

Kącik moich ust delikatnie się uniósł. 

— Nie mam czasu na pierdoły, Potter. — odparłam. 

— Dobrze, w takim razie zadam ci proste pytanie. Co się z tobą dzieje? Znowu snujesz się jak widmo. 

W jego oczach mogłam dostrzec szczere zmartwienie. 

— Ja...nie wiem. — wzruszyłam lekko ramionami. — Chyba tracę rozum. 

— Hej...gwiazdko, nie zamykaj się na nas znowu. Chcemy być przy tobie. Ja, chcę być przy tobie i cię wspierać. — złapał mnie delikatnie za dłoń. 

Poczułam jak moje serce bije szybciej. 

— Zrobiłam wczoraj coś głupiego... — spuściłam wzrok na swoje buty. 

— Bardziej niż ja? — spytał rozbawiony.

— Co zrobiłeś? — spojrzałam zaciekawiona na bruneta.

— Rozbiłem sobie butelkę na głowie, wiesz spektakularny koniec imprezy w Skrzydle Szpitalnym.

Na te słowa zaczęłam się niekontrolowanie śmiać i aż sama się zdziwiłam na ten dźwięk. Tak dawno nie śmiałam się szczerze, że zapomniałam jakie cudowne to uczucie. 

— Troszeczkę zabawiłam z Teddy'm. To było głupie, mimo że nic nie znaczyło. — westchnęłam delikatnie. 

— Spaliście ze sobą? — spytał z lekko wyczuwalną nutą zazdrości. 

— Tak. Znaczy! Nie. Nie w takim kontekście jak myślisz. Całowaliśmy się i poszliśmy spać, obok siebie. — wyjaśniłam z rumieńcem na twarzy. 

— Przyprawiłaś mnie o zawał, gwiazdeczko. — zaśmiał się. 

— Już drugi raz mnie tak nazwałeś, dlaczego? — spojrzałam na niego zaciekawiona. 

— Twoje oczy. Bardzo błyszczą, jak gwiazdy na niebie. 

Rumieniec ponownie pojawił się na mojej twarzy. 

— Idziemy na obiad? Jeszcze się nie skończył. — zapytał. 

Pokiwałam głową i ruszyliśmy przed siebie. Chaos w mojej głowie, był jeszcze większy. Co tu się właściwie dzieje?



𝐸𝓍𝓅𝑒𝓁𝓁𝒾𝒶𝓇𝓂𝓊𝓈 • James Sirius PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz