Nadia

101 5 0
                                    

Brutus zaczął skakać i szczekać. Wiedziałam że to już ten czas. Przyjechała Marina. Ciekawe czy z Aaronem... Mam nadzieję że przez długi czas go nie spotkam. Zarzuciłam na siebie to co miałam pod ręką, zrobiłam szybkiego kucyka i gdy już miałam schodzić usłyszałam krzyk mamy.

- Nadia! - krzyknęła - Przyjechała ciocia, chodź się przywitać.

- Już schodzę!

Gdy zeszłam na dół, siedzieli w kuchni. Podeszłam a Brutus podążał za mną.

- Cześć słoneczko. - przyjrzała mi się z ukosa, pociągając za sobą łyk kawy - Dawno się nie widzieliśmy. Ależ ty wyrosłaś.

- Cześć ciociu. - złapałam się za pierś, jakby sprawiała mi ból - Jest Aaron?

- Nie ma. Możliwe że wróci za dwa dni. - uśmiechnęła się - Nie mówiłam mu że będziesz. Chciałam mu zrobić niespodziankę.

Brutus podszedł do Mariny aby się przywitać.

- Ale bym zapomniała. Ale z ciebie piękny piesek. - zaczęła go głaskać - W domu będziesz miał koleżkę.

- Och, ty masz psa siostrzyczko? - zapytała się mama - Nie wiedziałam.

- Jak się wabi? - zapytałam zdumiona - Jakiej rasy?

- Texas - odpowiedziała - Husky. A ten piesek to jakiej jest rasy?

- Shih Tzu krótkowłosy.

- Nadia, szykuj się, zaraz będziemy wyjeżdżać. Czeka nas jeszcze kawałek drogi. - przyglądała mi się badawczo Marina.

- Dobrze... - odwróciłam się na pięcie i poszłam po walizkę.

Naprawdę nie chciałam tam jechać. Oj ciociu, mam wrażenie że niespodzianka się nie uda, coś czuję że Aaron wcale nie będzie z tego zadowolony. Ja w zasadzie też.

Zrobiło mi się słabo od nagłego natłoku myśli. Przypadkowo zrzucając książki z półek usiadłam na łóżku nie sądząc że kilka książek zrobi taki hałas. Ledwo powstrzymałam się przed płaczem. Nie chciałam rozmazać sobie makijażu, nie chciałam aby ktokolwiek zauważył że coś jest nie tak. Boje się, to wszystko dzieje się nagle. Nigdy nie spodziewałam się że będę miała "okazję" mieszkania z wrogiem pod jednym dachem.

Usłyszałam jak ktoś wbiega po schodach.

- Nadia!! - wykrzyczała mama - Co się stało? - zapytała podbiegając do mnie

- Usłyszałyśmy huk - powiedziała ciocia - Od razu przybiegłyśmy zobaczyć co się stało.

- Dziwnie się poczułam, zrobiło mi się... gorąco, słabo? - wychrypiałam

- To stres przed jazdą do mnie? - zapytała ciocia Marina.

- Może troszkę, boje się jak to będzie. -   poprawiłam kucyk.

- Będzie dobrze, nie masz czego się bać. - powiedziała mama pomagając mi wstać. - Jesteś duża, dasz radę. Będziemy w kontakcie.

- Dobrze. Kocham cię mamuś.

- Do zobaczenia moja córeczko.

Chciałam wziąć bagaż lecz Marina. Gdy zeszliśmy na dół z komody wzięłam smycz Brutusa, zapięłam go i przed wyjazdem pochodziłam z nim chwilę po dworze aby się załatwił. Chciałam iść z nim za dom żeby spuścić go ze smyczy by sobie pobiegał, lecz usłyszałam wołanie nas do domu. 

- Nadia, pożegnaj się z mamą i zaczekaj na mnie w samochodzie. - rzekła ciocia - Ja muszę jeszcze chwilę porozmawiać z Otylią i zaraz wyruszamy w drogę.

- Dobrze ciociu. - odpowiedziałam ruszając z miejsca w stronę mamy. 

Wchodząc do domu wzięłam Brutusa na ręce i przemierzałam w stronę kuchni. Wzrokiem odnalazłam mamę.

- Mamuś... My będziemy już jechać. - oznajmiłam ze łzami w oczach. - Przyszłam się pożegnać.

- Rozumiem. Kocham cię córeczko, zobaczymy się niebawem. - przytuliła mnie - Będziemy cały czas w kontakcie. Obiecuję Nadia.

- Mam nadzieję. Już tęsknię. - przytuliłam się mocniej. - Kocham cię.

- Bądź grzeczna, słuchaj się cioci i nie kłóć się z Aaronem. - zaśmiała się. - Do zobaczenia niedługo. 

- Do zobaczenia. 

Mama odprowadziła mnie do drzwi, stanęła koło Mariny a ja zmierzałam w kierunku samochodu. Otworzyłam drzwi i wsiadłam na miejsce pasażera. Brutus pobiegł do mamy, a gdy pożegnała się z nim wrócił do mnie i wskoczył mi na kolana. Położył się, a ja przeglądałam media społecznościowe. W proponowanych wyświetlił mi się Aaron, z ciekawości weszłam w jego profil i zaczęłam przeglądać posty. Zmienił się z wyglądu. Gdy ostatni raz go widziałam, był niższy. Miejmy nadzieję że charakter też mu się zmienił. To się akurat okaże...

Marina wsiadła do samochodu. Zapięła się, odpaliła samochód i ruszyliśmy w drogę.

- Jak się czujesz? - zapytała.

- Jest w porządku. - oznajmiłam. - Chce mi się trochę spać.

- Jeśli chcesz, możesz się zdrzemnąć. - powiedziała z uśmiechem na twarzy.

- Nie wiem czy dam radę zasnąć. 

- Jesteś głodna? - zapytała.

- Może troszeczkę. - powiedziałam rozglądając się dookoła.

- Chciałabyś wstąpić do McDonald? - zapytała patrząc w jego kierunku. 

- Możemy. 

Wjechaliśmy do restauracji i zamówiliśmy jedzenie przez McDrive. Po zjedzeniu ruszyliśmy w dalszą podróż która mijała bezproblemowo. Po jakimś czasie udało mi się przysnąć i tak minęło resztę drogi.

Zakazany CrushOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz