[19,0] - Small change

30 3 6
                                    

11 lipca 201x

Po pozytywnie intensywnym koncercie w The Independent, który był równie udany pod względem przyciągniętej widowni, sprzedanych biletów i merchu, jak i zwyczajnej zabawy z dobrą muzyką, Bulletproof Boys zrobili sobie kolejny dzień wolny, tym razem postanawiając poświęcić go na zwiedzanie San Francisco.

Miasto było naprawdę piękne, a zgiełk codzienności i spieszący się wszędzie ludzie wcale nie przeszkadzali Jiminowi, gdy mógł spacerować ramię w ramię z Taehyungem. Wokalista co jakiś czas, raczej celowo, trącał swoimi długimi palcami dłoń Parka, sprawiając, że chłopak miał ochotę złapać go za rękę tu i teraz i zwyczajnie tak kontynuować zwiedzanie miasta, tak jak robiły to pary damsko-męskie, ale wiedział, że nie powinien.

Nawet jeśli Taehyung nie wstydził się ich relacji, co kilkakrotnie udowodnił, a Jimin nie chciał, żeby jego chłopak myślał, że w jego przypadku jest inaczej, tak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli ktoś nietolerancyjny by ich zobaczył, komuś mogłaby stać się krzywda. Mimo że czuł się przy Kimie i w towarzystwie całego zespołu bezpiecznie, tak nie zamierzał ufać innym ludziom. To było niesprawiedliwe, że jako para jednopłciowa nie mogli cieszyć się sobą w miejscach publicznych tak jak osoby heteroseksualne, ale nie mógł nic na to poradzić - sam nie zmieni świata. Każdy musiałby się przekonać o tym, że ludzie odstający od odgórnie ustalonych społecznie norm wcale nie robili nikomu krzywdy, ale większość była zbyt zatwardziała w swoich przekonaniach, by dać szansę związkom takim jak ten jego i Tae. Dlatego wolał jedynie ukradkiem łapać za palce Tae, rumieniąc się, gdy ten skradał mu szybkie pocałunki, kiedy nikt ich nie widział. To też był jakiś sposób.

Podążali całą siódemką głównymi ulicami, poszukując jakiegoś wolnego miejsca w którejkolwiek restauracji, żeby coś zjeść. Zbliżała się pora obiadowa, a przed każdym lepszym lokalem już stały ogromne kolejki ludzi wywabionych z domów ładną pogodą. Zdawali sobie również sprawę z tego, że jeśli któreś miejsce cieszyło się tylko nikłym zainteresowaniem, to najprawdopodobniej albo się tam nie najedzą albo nie będą mieli za co. Ostatecznie postanowili stanąć pod orientalną restauracją polecaną na ulubionym blogu podróżniczym Namjoona, która ponoć serwowała całkiem dobre jedzenie na uboczu głównych ulic, z racji czego ruch też był w niej mniejszy.

- No, proszę, to jeszcze nie China Town, a koreański grill całkiem znośny - zauważył Seokjin, kiedy już dostali swoją porcję mięsa i dodatków na stół, a Yoongi podsmażył pierwszą część składników i dał reszcie chłopaków do spróbowania.

- Trochę mało pikantne, ale faktycznie dobre - stwierdził Jeongguk, marszcząc brwi i robiąc swoją zwyczajową, groźną minę, kiedy jedzenie naprawdę mu smakowało.

- I dobrze, że nie jest pikantne. W sam raz - dodał swoje Taehyung, który również skończył jeść swój kawałek udka. - Yoongi jest jedyną osobą, która potrafi tak idealnie podsmażyć mięso, więc to pewnie jego zasługa, że nam smakuje.

- Hmm, masz rację, hyung! Za każdym razem, kiedy Yoongi-hyung ma grilla pod zmianą*, to jedzenie jest super! - przyznał zaraz Jeon, nieświadomie sprawiając, że Yoongi nieco zarumienił się na policzkach, podobnie do mięsa na grillu.

*Jungkook miał na myśli coś w stylu "When Yoongi hyung is in charge of the bbq", ale wyszło mu "change". Jest po prostu przeuroczy, isn't he (tak, kocham tego Koo, tak, właśnie dlatego ma w życiu chłopak pod górkę, ale, wracając do rozdziału)

- Chyba miałeś na myśli "pod kontrolą", Ggukie - zauważył z uśmiechem Namjoon, ale młodszy chłopak był zbyt zajęty swoją porcją, żeby przejmować się językową usterką.

- Nie lubisz pikantnego jedzenia? - wyłapał Jimin, spoglądając na Taehyunga i delikatnie ściskając jego dłoń pod stołem, żeby zwrócić na siebie uwagę. Kiedy tylko usiedli ramię w ramię, wokalista złapał go za rękę i widocznie nie zamierzał puścić, dlatego mógł to chociaż w jakiś sposób wykorzystać.

Supine | VminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz