Rozdział 8 Wahanie Cassy i smutna prawda

50 8 0
                                    

Cassy stała jak słup gdy usłyszała propozycje brata 
- Mark...ja ....nie wiem co mam ci odpowiedzieć 
- Najlepiej to co podpowiada ci serce . Świetnie dałaś sobie rade na meczu . Napewno Królewscy są z ciebie dumni . Ale fajnie , by było grać ramie w ramie Cassy .
- No....nie wiem Mark - odwróciła wzrok - chciałam grać na środku pola jak miałam zagrać pierwszy raz przeciwko tobie i nie wyszło 
- Ej . Wszystko jest możliwe . Proszę . Niedługo nasze urodziny siostrzyczko . Fajnie , by było jakbym dostał właśnie od ciebie taki prezent , że dołączyłabyś do mojej drużyny , albo choć do szkoły - powiedział z lekkim uśmiechem brunet .
Nastolatka miała dylemat . Polubiła królewskich , pomimo , że Caleb na początku był nie miły , pomimo , że było widać po nich w pierwszym dniu , że nie chcą dziewczyny w składzie , ale potem jakoś ją zaakceptowali , plus to nawet jak się cieszyli z jej obrony , lecz...to nie była jej zasługa tylko Joe'go , ich czołowego bramkarza , który z jakiegoś powodu został wyeliminowany z gry . Czuła się jak oszustka . Gratulowali jej za coś co nie było jej zasługą  .Jednakże....polubiła ich i menedżerki . 
- Mark...świetnie , by było jakbyśmy grali razem  ,w końcu wspólnie....,ale....- spojrzała przez ramie na budynek Akademii - to jest moja szkoła , tu poznałam fajnych ludzi ....
- Spokojnie Cassy . Jest dużo czasu do namysłu
- Mark....dam ci odpowiedź w nasze urodziny dobrze ? - znów spojrzała na niego 
- No pewnie . Mi się nie spieszy na spokojnie siostra - uśmiechnął się szczerząc zęby 
- Świetnie . Masz ochote na lody ? - zaproponowała nagle 
- Jasne , że tak ! Chodźmy !
Wspólnie ruszyli nie martwiąc się niczym .

Tymczasem w szpitalu .
Nastolatek siedział na krześle przed salą coraz bardziej zaciskając zęby i powieki przez co po policzkach jego płynęły łzy . Nie mógł uwierzyć w to co się stało .
Myślał , że jak przyjdzie do szpitala usłyszy zwykłe słowa jak czeka ją operacja i tym podobne , ale nie spodziewał się tak bolesnych jak ta .
- Joseph - usłyszał głos swojej matki jaka usiadła przy nim - nam też jest ciężko .  Nie znamy was od urodzenia , ale twoja siostra była dla nas jak rodzone dziecko , ty też jesteś taki dla nas . Spokojnie - przytuliła go mocno obejmując i dając tym samym znak , że może dać upust swoim łzom . 
Nikt nie mógł przyjąć wiadomości , że podczas śpiączki....nastolatka odeszła na zawsze .













( od aut ~ no kochani zbliżamy się do końca tej nudnej książki . Eh nie wiem nawet po co ją napisałam . I tak nie jest jakaś super ~ )

Uśmiech PiłkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz