Z koszmarnego amoku wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nadal odczuwałem sporą ilość bólu w swoich kończynach oraz wnętrznościach, ale w tamtym momencie nostalgicznie czułem się jak 7 letnia wersja mnie, kiedy mama budziła mnie do szkoły, a ja jeszcze potrzebowałem tych słynnych "5 minut". Jednak w rzeczywistości, w której aktualnie się znajdowałem nie było mamy, ciepłego kocyka w dinozaury oraz ciepłego śniadania, czekającego aż głodny 7 letni chłopiec je wciągnie z prędkością światła. Nie. Nic z tych rzeczy nie ukazało się moim oczom.
Przetarłem lekko i powoli powieki, gdyż nadal każdy ruch, pojedynczy chociażby lekko napięty mięsień powodował u mnie napady agonii nie z tego świata. Kiedy oczy już lekko się rozkleiły, pierwszą rzeczą, jaką odczytały receptory wzroku, był wszechobecny różowy kolor. Jego jaskrawa barwa wydobywała się z każdego kąta pomieszczenia, w którym się aktualnie znajdowałem. Źrenice próbowały się dostosować do panującej jasności, ale nie trudno było zauważyć, że im również po zmartwychwstaniu jest ciężko. Kilka chwil takiego rozglądania się wykończyło mnie niesamowicie. Znowu leżałem płasko na ziemi, jednak głowa była lekko przechylona w lewo, w kierunku, z którego odcień różu był zauważalnie jaśniejszy i silniejszy. Ponownie wystawiłem swoje oczy na nieziemski wysiłek, aby móc chociaż w jakiejś nieznacznej części oszacować, na co ja w ogóle patrzę. Poczułem nagle, jak świat się rozpływa, a po moim ciele rozniósł się niepokojący dreszcz. Ułamek sekundy przed tym, jak zacząłem tracić przytomność, mógłbym przysiąc, że dobijające się różowe światło zostało na sekundę przerwane czernią. Zupełnie jakby coś w niewyobrażalną prędkością przebiegło mi przed oczyma. Było jednak za późno na rozmyślenia, gdyż film mi się urwał...
Znowu się przebudziłem, tym razem żaden koszmar nie towarzyszył mi podczas śniących przygód. Czułem się nieco lepiej, mogłem już bez większego bólu podnieść głowę ponad tors i przejrzyściej się rozejrzeć. Oczy również o wiele lepiej funkcjonowały, dzięki nim obraz zaczął się wyostrzać oraz nabierać kształtów. Kilka dłuższych chwil wpatrywania się w jednym kierunku poskutkowała tym, że rozróżniłem coś na wzór okna, za którym rozpościerała się kolejna różowa warstwa. Po przekręceniu głowy w lewo ponownie ukazał mi się punkt jaśniejszy od pozostałych. Tym razem jednak zdołałem zdefiniować kształty i kontury, którym się przyglądałem. Miejsce, w które moje gały wpatrywały się już od kilku minut okazało się być futryną drzwi, które były otwarte na oścież. Zza drzwi wydobywał się jaskrawy, różowy blask, który nadal mocno męczył moje oczy. Jednakże w odróżnieniu od ostatniego razu, w tejże chwili nie dostrzegłem żadnej czerni, która jak cień pokrywająca światło, mogłaby przytłumić cały ten róż na chociażby sekundę. Położyłem się na plecach i zacząłem rozmyślać. Starłem się poukładać sobie w głowie wszelkie wydarzenia, które miały przyjemność bądź nie, mnie spotkać w tym chorym świecie. Kłębiło mi się milion pytań, na które nikt nie mógł mi udzielić satysfakcjonującej odpowiedzi. Dlaczego ja tu trafiłem? Dlaczego znowu żyje? Jaki jest cel mojej egzystencji w tym miejscu?
Ilość pytań z nieadekwatną liczbą odpowiedzi pogorszyła strasznie mój stan emocjonalny. Aby być szczerym, od bardzo dawna nie chciało mi się, aż tak płakać. Nie byłyby to łzy uronione z tęsknoty czy strachu, lecz wyłącznie z bezwładności i bezsensowności całej mojej zaistniałej sytuacji. Spróbowałem przekręcić się na bok, co pomimo nadal odczuwalnego bólu mi się udało. Twarz miałem skierowaną w przeciwnym kierunku, niż drzwi, zza których dobijało się oślepiające, różowe światło. Czułem jak zaczyna opanowywać mnie sen. Racjonalnie patrząc na stan, w którym przyszło mi teraz egzystować, to nie ma lepszego zajęcia niż spanie. Zamknąłem oczy po raz kolejny z nadzieją, że kiedy je otworzę, ukaże mi się mój pokój. Świnka morska biegająca w klatce przy szafie oraz słońce, które łagodnymi promieniami muskałoby moją twarz.Przezabawne... człowiek takie drobne rzeczy zacznie dopiero doceniać, kiedy je straci.
Sen wyciągał po mnie swoje łapska, kiedy nagle z sennego amoku wyrwało mnie pukanie. Takie samo jak za pierwszym razem, tylko że wtedy wydawało mi się, że się przesłyszałem. Łomotanie dobiegało od strony drzwi. Postanowiłem się powolutku obrócić, by chociaż kątem oka dostrzec, co tam się dzieję.
Tak też zrobiłem. Zacząłem się przekręcać, milimetr po milimetrze, aż w końcu framuga drzwi była w zasięgu mojego wzroku. Jednak tym razem... w drzwiach coś stało.
CZYTASZ
Backrooms - zaplecza świadomości.
Mystery / ThrillerWyobraźcie sobie, że w kompletnie losowym momencie Wasza świadomość oraz ciało zostają wessane do zupełnie innej rzeczywistości. Do innego wymiaru. Miejsca, które zmienia się wraz z czasem do takiego stopnia, że sprawia ono wrażenie niekończącego...