Druga Szansa

15 2 0
                                    

Umarłem. 
Czemu czytacie to dalej? 
Serce mi stanęło i czeka na mnie moja Walhalla.  Moje niebo. Mój Eden. Należy mi się po takiej ilości cierpienia. Należy mi się...

To już koniec. Widzę światełko w tunelu. Czeka mnie albo uniesienie, albo potępienie. Zajmijcie się swoimi sprawami i wyjdźcie z mojej głowy! TO KONIEC! 

Białe, kojące światło jest co raz bliżej. Ociepla mnie swoim blaskiem i łagodzi ból, który nęka moją duszę. W końcu czeka mnie ukojenie, po tak długiej i męczącej podróży.

Jako niefizyczny byt  zbliżałem się do źródła światła. Nie miałem ani ciała, ani krwi, ani nerwów czy jakiegokolwiek ciała. Byłem wszędzie i nigdzie, ale dobrze zdawałem sobie sprawę z celu, do którego dążę. Nie. Nie ja dążę, tylko moja dusza. Ciało zostało, zgnije i się rozłoży. Dusza jest wieczna i czeka na nią specjalne miejsce. Tam gdzieś wysoko, na prawdę wysoko, gdzie aktualnie zmierzałem. 

ꅐꋪꋫꏸꋫꀭ! ꄤꋫꀭꍟ ꏸꂑ ꆂꌚ꓅ꋫ꓅ꍞꂑꋫ ꌚꁴꋫꍞꌚꍟ - nagle te dziwne symbole zaczęły pojawiać się dookoła mnie. Z każdą chwilą przybywało ich coraz więcej. Na początku przysłoniły mi widoczność, całkowicie zasłoniły bijącą łunę białego światła z góry. Nie wiedziałem, w którym kierunku się przemieszczać. Z każdym pokonanym dystansem czułem jak utrudnia się przemieszczanie. Nie minęła chwila, a byłem tak ciężki, że mimowolnie zacząłem opadać w dół. Pojedyncze, przebijające się promyki białego światła zdawały się oddalać. Starałem się piąć wyżej, ale jedynie zapadałem cię coraz głębiej. Dookoła zaczął spowijać mnie mrok tak głęboki, że nie potrafiłem określić czy w ogóle się jeszcze poruszam. 

𐌕Ꝋ Ꝋ𐌔𐌕𐌀𐌕𐌍𐌉𐌀 𐌔Ɀ𐌀𐌍𐌔𐌀... - usłyszałem szept wypełniający moje wszystkie myśli. Po chwili zacząłem odczuwać niewyobrażalny ból. Mimo, że nie miałem ciała, dobrze znane mi uczucie cierpienia wypełniło całą moją duszę. Przeraźliwie krzyczałem i błagałem, aby to coś przestało. Ból się rozszerzał i zaczął przybierać fizyczną formę. Ludzką formę... Nie minęła chwila, a kiedy całkowicie czarna, homoidalna postać stanęła przede mną. Wstępnie rozróżniałem tylko ludzką sylwetkę, ramiona, nogi, głowa... na której nagle zaczął uwydatniać się emanujący czerwienią uśmiech. Po chwili pojawiły się oczy, równie przerażające i przesiąknięte bólem, cierpieniem i krwią... Z momentem pojawienia się tego bytu, mój ból osiągnął już stadium krytyczne. Myśli przysłaniały mi umysł, a otaczająca mnie czerń zaczęła się powoli rozjaśniać. Jesteście ciekawi jakim cudem dostrzegałem czarną sylwetkę na czarnym, niczym smoła, tle? Nie patrzyłem oczami, moja dusza zaczęła dostrzegać ten kształt. Oraz mrok, który z niej emanował. 
Z każdą chwilą nicość zaczynała przybierać coraz to bardziej żywych kolorów. Kiedy zaczynało się już robić jasno, mroczna postura zbliżyła się do mnie, aby po chwili pożreć mnie w ciągu ułamku sekundy. 



- AAAAAAAAA! KURWA! - upadłem. Przepraszam za aktualny język, ale nie bolało mnie wszystko, tylko napierdalało. Każda część mojego ciała sprawiała mi nieopisywalny ból, tak kurewsko silny, że ledwo łapałem oddech. 

Chwila. Ból w kończynach... Oddech... Otworzyłem oczy. W pierwszej chwili widziałem nadal ciemność, a gałki oczne piekły mnie, gdybym wtarł w nie kilo ostrych papryczek. Z każdym mrugnięciem obraz zaczynał się przecierać i uwydatniać. Kurcząc się na ziemi z bólu zacząłem powoli odzyskiwać władze w moim ciele. Oprócz niewyobrażalnego bólu czułem, że mogę poruszyć czymś co wydawało się być ręką. Ponownie spróbowałem otworzyć oczy. Najpierw przedarło się czerwone światło, które po chwili zmieniło się na różowe, potem na niebieskie, a potem na jakieś kolejne. Potem zacząłem dostrzegać... siebie? Ciało? Moje nogi?? RĘCĘ?

- O ŻESZ W MORDĘ KURNA! WRÓCIŁEM DO ŻYCIA - wykrzyczałem uwalniając z siebie nieposkromione ilości agresji oraz złości. 
Dlaczego złości? 
Uświadomicie to sobie, kiedy Wam powiem co potem zobaczyłem na własne oczy. Nie uwierzycie... 

Backrooms - zaplecza świadomości.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz