|| Rozdział 4 ||

182 12 4
                                    

Pov On

Słyszałem głos paliona.. albo tylko mi się wydało. Zostawiłem już ten temat w spokoju, popatrzyłem na Hackera.

Hacker : Spodobało ci się chodzenie w moich ubraniach?

On : pff, po prostu nie miałem nic innego, a skoro tylko to mogłem ubrać.

Hacker podszedł bliżej mnie i ubrał mi kaptur na głowę.

Hacker : Do twarzy ci.

Patrzyłem na niego ze zdziwieniem. Odwróciłem się, nie miałem czasu żeby robić byle co, musiałem się ogarnąć i przyszykować skoro już wiedzą że nie mam mocy, chcą mnie zabić ponownie na sto procent.

On : Muszę się zwijać, nie jestem tutaj bezpieczny.

Hacker : Przecież ciebie chronię, nie zrobią ci krzywdy.

On : Nie rozumiesz. Oni mogą w każdej chwili tutaj przyjść i mnie zamordować, wiedzą że jestem bezsilny.

Hacker : Nie pozwolę nikomu ciebie skrzywdzić, nie musisz się bać na prawdę.

On : ugh. Dobra zostanę jeszcze.. Ale nie możesz dopuścić żeby mi się coś stało, nie mogę sam siebie bronić więc ktoś musi to robić.

Tym razem nic nie odpowiedział, sam nie wiedziałem co mówić, tylko patrzyłem prosto w jego zielone oczy.

On : masz-

Nie zdążyłem dokończyć, a ten się odwrócił i odleciał. Postanowiłem również wyjść na zewnątrz i spróbować odnowić swoje moce. Oczywiście nie udało się. Tylko bardziej przez to osłabłem, Widziałem jak Hacker na mnie patrzy pewnie się zastanawiał co takiego robię, albo już wiedział.

Hacker : Robiąc tak tylko bardziej pogarszasz sytuację.

On : Nie mów mi co robić! Nie jesteś moją matką.

Hacker : czyżby?

On : uh. Jesteś totalnie żałosny.

Hacker X On || Wojanowice Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz