|| rozdział 10 ||

164 10 0
                                    

Siedziałem na schodach i rozmyślałem nad tym jak wyznać On to co czuje, nie chciałem mieć już tego w sobie bo mi to tylko utrudniało myśleć, miałem myśli pełne jak powiedzieć On co do niego czuje. Było tak blisko, nagle usłyszałem jego głos.

On : Hej Hacker, czemu siedzisz tutaj sam?

Usiadł obok mnie, ale jak tutaj podszedł tak cicho nie słyszałem żadnego jego kroku.

Hacker : Jak udało ci się tutaj zakraść? Nie słyszałem twoich kroków.

On : Powiedzmy że mam swoje sposoby.

Może to jest ten moment, przez chwilę pomyślałem, a później wydobyłem z siebie głos.

Hacker : Słuchaj On muszę ci coś powiedzieć.

On : Co?

Hacker : Chciałem ci to już wyznać wcześniej, ale się nie udało. On wiem że mnie mało co znasz, a ja cię znam o wiele lepiej, ale p-.

On : Ale co?

Stres przejął moje ciało, sam nie wiedziałem czemu się tak stresowałem wcześniej się wydawało wszystko normalnie, czułem że się uda. Nie mogłem z siebie wypuścić, ani jednego słowa więcej poczułem jak On chwycił mnie za ręce i patrzył na mnie.

On : Hacker wszystko w porządku?

Hacker : Uh- tak tak..

On : Więc dokończ.

Hacker : Już nie ważne. Zajmijmy się Zemstą na tych wojanowiczanach.

Patrzyłem na On, byłem cały czerwony teraz to moja wina że się nie udało, a było tak blisko. Jeszcze kiedyś się uda! Wierzę w to że sobie poradzę.

On : To chodźmy!

On złapał moją rękę i ciągnął do Wojanowic, zatrzymałem go i wziąłem go na ręce, po tym uniosłem się w górę i poleciałem z nim na środek wojanowic, On obserwował całe wojanowice z góry, a ja podlecialem z nim na wieżowiec Wojana i postawiłem go na balkonie.

On : Strasznie pusto na tych wojanowicach i tak ponuro, wszystko zielono czarne.

Hacker : A jak były Czerwono czarne to niby nie było ponuro?

Powiedziałem siadając na barierce, rozejrzałem się po całych wojanowicach z góry po czym znowu zwróciłem wzrok na On.

On : No niby było ale były lepsze wtedy.

Hacker : Chciałbyś żeby były lepsze.

On podszedł do mnie, patrzyłem na niego z ciekawością co ma zamiar zrobić. Gdy był wystarczająco blisko mnie zepchnął mnie, a ja wyczułem moment i pociągnąłem go ze sobą. Uniosłem się w powietrzu żeby nie spaść na ziemię, popatrzyłem jak On spada w dół w ostatniej chwili go złapałem i poleciałem na dół.

Hacker : Masz farta że ciebie złapałem. Powinieneś bardziej uważać.

On : Chciałem sprawdzić czy byś mnie uratował.

On się podniósł, a ja tylko skupiłem na nim wzrok, to znaczy.. wiedział że pociągnę go za sobą? Czyli wyczuł że tak zrobię, nieźle.

Hacker : Jednak nie jesteś taki głupi jak mi się wydawało..

On : Myślałeś że jestem głupi?!

Hacker : Może przez chwilę.

On się na mnie rzucił przewalając mnie na podłogę.

Hacker : On przestań! To że nie czuję bólu to nie znaczy że nie czuję twojego dotyku.!

On po chwili przestał, dalej nie mogłem się podnieść bo na mnie siedział.

Hacker : Zejdziesz ze mnie?

On : Nie.

No i zaczął się ze mnie śmiać prosto w moją twarz. Zrzuciłem go z siebie po czym wstałem.

On : Nie zapominaj że nie mam mocy.

Hacker : Tego nie da się zapomnieć, po prostu musisz być bardziej uważny.

Po moich słowach On się nie odezwał, pomogłem mu wyłącznie wstać. Nagle usłyszałem głos jednego z Wojanowiczan, przyciągnąłem On do siebie i uniosłem się z nim w górę, patrząc na osobę która przebiegła pod nami był to Nubek, pewnie był u Wojana i teraz wraca do domu.

Hacker : Nie jest bezpiecznie, trzeba wracać.

On : Zawsze jest bezpiecznie gdy jestem z tobą.

Hacker : Trzeba uważać nie mogą ciebie zauważyć, oni myślą że nie żyjesz.

On : Jeśli nalegasz to wracajmy..

Hacker : I to właśnie chciałem usłyszeć.

Hacker X On || Wojanowice Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz