Powrót jej do rodzinnego miasta nie wróżył nic dobrego dla tamtejszego alkoholu. Uwielbiała go. Za każdym razem gdy zjawiała się w byle jakim mieście przychodziły nowe kłopoty, których bała się po ostatnich wydarzeniach w Beacon Hills.
Zapamiętała...
- Rozumiem, przepraszam Natalie - powiedział W odpowiedzi kiwnęłam tylko głową. Właśnie mijaliśmy tabliczkę wjazdową do Nowego Orleanu. Zostało mi 5 minut do naszego tym czasowego miejsca pobytu. Byłam zła na Elijah'a że poruszył temat Kanady. Staram się dowiedzieć o sobie i swojej rodzinie jak najwięcej. Do tej pory dokładnie nie wiem ile z tego co wiem to prawda. Wszystko przeczytałam z jednej z kartek pamiętnika mojej babci. Rodziców nie zdążyłam zapytać. Zostali zamordowani jak miałam 10 lat. Wiele nie pamiętam z tamtego okresu. Wiem że czarownice z Oldrose (nazwa sabatu) mogą wiedzieć coś więcej. Zrobię dosłownie wszystko by móc poznać prawdę i wiedzieć więcej. Na razie nikt nie musi wiedzieć że mam taki plan. - Jesteśmy - powiedziałam wjeżdżając na teren posiadłości - Jak za starych dobrych czasów - powiedział wychodząc z auta - Mieszkaliście tutaj? - zainteresowałam się - Nie nasz dom jest w centrum. Tutaj mieszkał Marcellus - wyjaśnił, choć nadal nie wiedziałam kim jest - Był on zbawieniem Klausa - powiedział spoglądając w dal - Mam rozumieć że traktował go jak brata? - spytałam zaciekawiona obrotem spraw - Syna - poprawił. Moja mina musiała teraz wyglądać komicznie. Byłam tak zdezorientowana że nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego słowa. - To co, szykujemy się - w końcu wydusiłam z siebie słowo - Tak, najlepiej by było gdybyśmy razem się nie pokazali. Bądź jak wolisz możemy razem, lecz musisz udawać człowieka. - wyjaśnił - Luz, udaje człowieka odkąd chodzę to nie będzie wyzwaniem. - powiedziałam wchodząc do domu. Szybko podeszłam do jakiejś szafy. Były w nich koszule. - Proponuję założyć czarną lub niebieską koszule - wyciągnęłam dwa wieszaki - Hm, do ciebie bardziej niebieska i czarne spodnie i będzie jak ulał - spojrzałam na niego. Widać że nie podobał mu się mój pomysł. No trudno w garniaku nie wyjdzie z tego domu cało. - Ubierz, ja się przygotuje - powiedziałam udając się do swojej torby wyciągając czarną krótką sukienkę oraz kosmetyczkę - Znikam na 15 minut - powiedziałam a ten posłał mi nie zrozumiały wzrok - Muszę zrobić się na bóstwo, wiesz ludzie się malują - rzekłam gdy widziałam jak uśmiecha się z mojego roztrzepania
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Kiedy zeszłam na dół. Widziałam Elijah'a niezadowolonego z mojego ubioru. Wspominałam już że ta sukienka jest okropnie krótka? Nie to chyba dobrze. Wyrwę na to więcej słodko głupich wampirów. Uśmiechnięta wzięłam klucze od auta i rzuciłam nimi w pierwotnego. - No co? - spytałam na zdezorientowanego wampira - Jak udawać to na całego - powiedziałam z uśmiechem - Oczywiście, lecz sądzę że powinnaś zmienić ubiór - powiedział otwierając mi drzwi od strony pasażera - Wiem że ci się to nie podoba. Twój wzrok mówił więcej niż 1000 słów jak schodziłam z góry. - powiedziałam wyciągając z torebki czerwoną szminke - Myliłaś się. Pięknie wyglądasz Natalie - powiedział spoglądając w moją stronę - Ty również. W końcu jak człowiek - zaśmiałam się pod nosem spoglądając na kręcącego głową Elijah'e chyba z zażenowania. Jechaliśmy w ciszy aż zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, dzwonił Damon.
- Damon, jestem zajęta - warknęłam, chcąc się rozłączyć - Spierdoliliśmy - mruknął do telefonu - Co dokładnie? - spytałam zawiedziona ich intelektem - Sailes, Bonnie otworzyła drzwi między światem żywym a umarłym. Możliwe że pokażą się dziś ludzie zmarli - poinformował, cholera nie dobrze. Mam za dużo wrogów na drugiej stronie - Co?! Popierdoliło was?! Wiecie ile tam jest osób, kurwa Damon ! - krzyknęłam zła do telefonu. Elijah'a siedział i słuchał co wampir ma do powiedzenia - Jest jeszcze jedna sprawa - z pewnością był wkurwiony że musiał się tłumaczyć - Tak? Co jeszcze? - spytałam wkurwiona - Klaus. Wraca do Nowego Orleanu jutro. Dziś Caroline go za trzyma, zyskacie trochę czasu. Wybacz Elijah'a nie udało się. Wiem że słyszysz. Na razie - i rozłączył się. Cholera ja to chciałam zrobić.
- Teraz to się zastanawiam czy to dobry pomysł dziś iść na rozeznanie - mruknęłam - Nie możemy się wycofać. Tamci tak czy tak nie żyją - stwierdził - Jak coś to mam nadzieję że sobie pomożemy w razie czego. - Tak, pomogę. Nie martw się - uśmiechnęłam się - Jad wszystko wykończy - powiedziałam. Właśnie zatrzymaliśmy się pod barem. Wkroczyłam pewnie idąc za Elijah'ą do baru. Każdy z obecnych spoglądał nas. Czego się dziwić jestem ubrana tak czy inaczej a Elijah to pierwotny wampir niczego sobie. Więc normalnie że byliśmy głównym zainteresowaniem. Usiadłam do baru. - Barman - zawołałam blondyneczkę - Tak słucham, co podać? - spytała z widocznym uśmiechem na twarzy - Burbon dwa razy - powiedziałam spoglądając na bruneta - No co? - spytałam - Mieliśmy się rozeznać - powiedział jakby zły - Wiem, z alkoholem będzie łatwiej wiesz upije trochę później zacznę chodzić jakbym była pijana. Może ktoś się zainteresuje mną - stwierdziłam szeptajac do jego ucha. Gdy się powoli odsuwałam dotknęłam policzkiem jego. Przez moje ciało przeszedł dreszcz choć wiem że nie tylko przez mój. Westchnęłam nadal będąc w tej samej pozycji. Czułam jak wampir delikatnie wypuszcza powietrze. Ten jeden dotyk doprowadził mojego wilka do obłędu. Jego również tylko że wampira. - Nie rób tak - powiedział w końcu - Przepraszam, nie wiem co to było. - mruknęłam pośpiesznie się od niego odsuwając - Ale wpatrzyłam chyba naszego tutejszego króla - powiedziałam spoglądając w stronę czarnoskórego mężczyzny - To nie możliwe - powiedział Elijah'a spoglądający w tamtą stronę - Co jest takiego niemożliwego? - spytałam zdezorientowana - To Marcellus. - powiedział - Myśleliśmy że nie żyje po wybuchu teatru jakoś kilkaset lat temu. - powiedział