- Może nie wszystko panno Levander - powiedział nonszalancko mężczyzna
- Moja historia zaczęła się 780 lat temu czyli dokładnie w 1229r. Wtedy właśnie przyszłam na świat jako wampir i wilkołak w jednym. - spojrzałam na nich patrzyli jak na ducha - Wiem trudno w to uwierzyć. Zaraz po urodzeniu rodzice wiedzieli już czym jestem. Dlatego matka mojej matki czyli babcia czarownica rzuciła na mnie jakiś czar i o to jestem hybrydą. Do niedawna miałam zablokowaną stronę wilkołaka jak Klaus. Wracając do historii, która pewnie was bardziej obchodzi. Od narodzin ciebie Eleno - spojrzałam na nią - Chroniłam ciebie za wszelką cenę przed Klausem. Niestety jak widać Rose skontaktowała się nie z tym pośrednikiem - spojrzałam znacząco na Elijah'a - Gdybym to była ja nadal byś żyła swoim życiem. Nie mielibyście pojęcia o pierwotnych wampirach. Skutecznie przez 18,5 lat twojego życia odciągałam go od Mystic Falls. Przyciągałam go bardziej w strony Beacon Hills, gdzie mogłam w miarę go trzymać z daleka od ciebie. Klaus nie wie o istnieniu drugiej hybrydy i niech tak pozostanie. Zostanę niespodzianką na torcie jak się dowie. Słyszałam że szukacie leku na wampiryzm. Nie możecie go zdobyć bo on powstanie. - spojrzałam na nich poważnym wzorkiem
- Aa tak słyszeliśmy, brat Mikaelsonów coś o tym wspominał jak Jeremy I Elena go zabijali - powiedział przynudzony kruczoczarny wampir
- Kogo zabiliście?! - wampirzym krokiem podeszłam do dziewczyny
- Puszczaj - syknęła gdy złapałam jej gardło delikatnie podnosząc do góry
- KOGO POWIEDZIAŁAM!? - krzyknęłam pokazując moje czerwone oczy
- Kol'a Mikaelson'a - powiedziała a po chwili wylądowała na podłodze
- Jedyny normalny brat z którym można było się zabawić - mruknęłam
- Znałaś go? - spytała blond barbie
- A jak myślisz skąd mam takie zapędy? - spytałam teoretycznie - Uczyłam się od najlepszych - uśmiechnęłam się szczerze w stronę blondyneczki
- No więc czego od nas chcesz? - spytał blond wampir
- Pomóc, czy to nie jasne? - spytałam uśmiechnięta
- Gdzie jest haczyk? - bruknął niebieskooki wampir
- Jak macie na imię? - zmieniłam temat - odpowiem później, chce wiedzieć jak się do was zwracać
- Caroline - powiedziała blondynka - Resztę znasz. Możesz mówić - powiedziała niecierpliwie
- Wiecie co, jestem głodna. Macie może jakaś tutaj zabawkę? - spytałam rozglądając się za człowiekiem
- Nie. A teraz mów - powiedział pierwotny
- Tak kotku bawić się nie będziemy - wstałam I stanęłam kilka milimetrów przed jego klatką piersiową spoglądając na jego twarz
- Nie ty tutaj stawiasz warunki. Zachowuj się jak na starą wampirzyce przystało - mówiąc to poszedł stanąć za wyspą kuchenną
- A ty nie uciekaj odemnie, kochaniutki. Chyba że się obawiasz? - spytałam rozbawiona
- Nigdy ale to przenigdy nie mów że się boję - złapał mnie niebezpiecznie za szyję ściskając boleśnie krtań
- A ty zawsze pamiętaj że jestem przygotowana na wszystko - wychrypiałam, jednocześnie przejeżdżając paznokciami po jego twarzy pozostawiając po sobie czerwone ślady. Od razu poluzował uścisk - Zapamiętaj jedno, nie podważaj mojej siły - powiedziałam patrząc na jego wyraz twarzy który przed chwilą wyrażał grymas bólu. - Do zobaczenia, Damon - powiedziałam wychodząc z pomieszczenia z szerokim uśmiechem na twarzy.Wychodząc z domu Eleny osiągnęłam to co chciałam. Każdy nie wiedział do czego jestem zdolna. Z każdym z nich jeszcze pewnie nie raz się zobaczę. Bo przecież samcy alfa muszą ochronić naszą biedną Elenkę przed niebezpieczeństwem. Wsiadłam do mojego kochanego lamborghini i uśmiechnęłam się w stronę młodszego braci Salvatorów, który stał na ganku. Zaraz po tym odjechałam z piskiem opon pod nowy dom.
Pani Burmistrz jest przekochana osobą za chronienie jego syna załatwiła mi niezłą chatę. Tyler musiał wyjechać z powodu Klausa przez to że nasza świeża hybryda zbuntowała całe jego Stado przeciwko niemu. Brzmi troszeczke jak Scott MacCall. Stare czasy zawsze powracją. Pozrywałam z każdym z nich kontakt prócz Peter'a Hale. Wujaszek dobrze się trzyma jak na swoje lata a wiedzę ma bardzo satysfakcjonującą mnie co i tak jest dużym osiągnięciem. Oczywiście nie zaprzeczę że jak nikt inny wkurwia mnie tak że nie daje rady czasem. Ale mamy umowę a ja umów nie łamie, jeśli oczywiście nie mam ku temu podstaw.
Właśnie dojeżdżałam do mojego nowego lokum. Normalnie pałacowo tutaj. Przypominało mi to dom jednego z zajebiście bogatych kochanków z 1780 roku w Kanadzie. Cóż to były czasy. Czułam się jak księżniczka. Ależ ja wspominam teraz te czasy dawne. Zbyt bardzo się rozczuliłam nad dawnymi latami.
CZYTASZ
In Your Eyes || Mikaelson
Ficção AdolescentePowrót jej do rodzinnego miasta nie wróżył nic dobrego dla tamtejszego alkoholu. Uwielbiała go. Za każdym razem gdy zjawiała się w byle jakim mieście przychodziły nowe kłopoty, których bała się po ostatnich wydarzeniach w Beacon Hills. Zapamiętała...