ROZDZIAŁ XIV

35 3 0
                                    

Nagle usłyszałam dziwne szmery za nami. Spojrzałam w tamtą stronę i jedyne co dostrzegłam to strzałę wysuniętą prosto na nas.
- Padnij - krzyknęłam w stronę wampirów i wilkołaka
Udało nam się uniknąć strzały ale wiedziałam, że to nie wszystko.
- Kim jesteście? - krzyknął Klaus
- Przyszliśmy po nią - wskazali palcem na mnie - Powinnaś zapłacić za to co zrobiłaś w Kanadzie - powiedział mierząc we mnie strzałą
- Przyszliście w nieodpowiednim momencie - powiedziałam ruszając w ich stronę oblizując kły
Wszystko działo się szybko. Zabiłam 10 osób następne były to wilkołaki. Niestety jeden z nas dostał. Wiedziałam co to jest to fioletowy tojad, bardzo mocny. Wiedziałam, że Klaus jak tylko się dowie co to jest to mnie zabije.
- Co to jest? - spytał zdenerwowany leżąc na ziemi
- Nie ruszaj się - powiedziałam - Pomogę Ci. Wejdziemy do samochodu - pomogłam mu wstać nie było to proste ze względu na ranę.
Nie goiła się, nie było to dla mnie dziwne. Pomogłam mu usiąść na przednim siedzeniu. Odsunęłam fotel do tyłu jak tylko się dało.
Widziałam, że już ledwo co kontaktował. Ta substancja nie może go zabić ale osłabi go dość mocno. Jedna osoba jest w stanie to zlikwidować. Mój stary znajomy. Zastanawiacie się skąd to wiem. Sama dostałam tym jak uciekałam z miasteczka w Kanadzie. Zamknęłam samochód i podeszłam do Hayley i Elijah'y.

- Co mu jest, Natalie? - spytał zdezorientowany Elijah
- Jest to dość skomplikowane. Pomogą mu w Beacon Hills. Fioletowy tojad działa zbyt mocno. Zajmijcie się miastem. Postarajcie się nie robić głupot. Ja się nim zajmę. Będę dzwoniła, czym szybciej wyjadę tym szybciej wrócimy. Idźcie do domu, jeśli ryknę głosem alfy zlecą się tutaj wilkołaki może być wtedy nieprzyjemnie - powiedziałam poważnym głosem
- Jadę z tobą - powiedziała Hayley
- Z nami będzie niebezpiecznie, Elijah'a i Rebeca zapewni Ci bezpieczeństwo - powiedziałam kładąc dłoń na jej ramieniu
- Weź ją - poprosił - Jeśli wilkołaki czy wampiry zaatakowały by posiadłość bez Klausa mogłoby być niebezpiecznie dla dziecka - powiedział prowadząc Hayley do samochodu i zamykając drzwi jak wsiadła.
- Czego ty Elijah'a nie rozumiesz? - syknęłam w jego stronę - To, że w ogóle wracam do Beacon Hills jest niebezpieczne. Zdajesz sobie sprawę ile mam tam wrogów? - warknęłam zła decyzja pierwotnego
- Natalie wiem że sobie poradzisz. Hayley przy tobie jest spokojniejsza. Będzie bezpieczna z tobą bardziej niż ze mną czy Rebecą. Ufa Ci najbardziej. Zajmij się moim bratem - powiedział znikając w ciemnym lesie
- Szlak - fuknęłam zła

Wsiadłam do samochodu i sprawnym ruchem odpaliłam. Po 15 minutach byliśmy na drodze krajowej prowadzącej do Beacon H.
Czekały nas 11 godzin jazdy. Hayley siedziała na tylnich siedzeniach w ciszy nie odzywając się. Czułam, że wie że jestem wkurwiona i lepiej mnie nie podburzać. Spojrzałam kontem oka na Nika, wyglądał nawet dobrze. Spał. Wiem że jak tylko wyjedziemy z okolic Nowego Orleanu będę musiała mu podać moją krew. Lekarstwo z mojego poprzedniego postrzału substancja, która przygotował Deaton powinna nadal krążyć w mojej krwi.

- Hayley będę zjeżdżała na stację za 20 km - ogłosiłam - Kupię ci coś do jedzenia ciepłego i jakieś potrzebne rzeczy.
- Dziękuję. Co z nim? - spytała
- Jest źle. Substancja, która ją postrzeliła działa na wilkołaki śmiertelnie. On jest hybrydą więc nie umrze. Na fioletowy tojad tylko jeden lekarz jest w stanie wydobyć lekarstwo. Tam właśnie jedziemy. - powiedziałam patrząc na lusterko przed zjazdem
- Co to za miejsce? - spytała zaciekawiona poprawiając się na fotelu
- Mój dawny dom - szepnęłam
- Jeśli nie chcesz mówić nie musisz Nat - powiedziała cicho patrząc na mnie
- Nie wszystko okej. Przybyłam tam ponieważ oddalałam tego pana tutaj od Eleny Gilbert. Zaczęło się to jak Elena miała 14 lat. Cztery lata byłam w Beacon Hills. Miasto z taką liczba nadprzyrodzonych istot, że może brzmieć absurdalnie. Poznałam tam super nastolatków. Na początku myśleli, że to ja zabijałam osoby. Po tym jak zobaczyli jak żywiłam się niedźwiedziem. Miałam z nimi wiele przygód. Wszyscy z nich są już dorośli. Niektórzy mają już dzieci. - powiedziałam przełykając głośno ślinę - Był tam pewien wilkołak Derek Hale. Nigdy w życiu nie poznałam lepszego faceta niż jego. Był świetnym partnerem, gdy powiedziałam mu kim jestem nie uciekł odemnie, nie brzydził się mną. Pokochałam go całym sercem. Niestety zmarł 5 lat temu. - szepnęłam ostatnie zdanie czując jak jedna łza leci po mym policzku - Zjeżdżam - od chrząknęłam
- Rozumiem, mam zostać w samochodzie? - spytała. W duchu podziękowałam jej że nie drążyła sytuacji
- Zaparkuje w koncie i możemy iść razem - powiedziałam wykręcając samochodem tak żeby nie było widać że ktoś jeszcze jest w aucie - Możemy iść - odpinając pas spojrzałam ostatni raz na Niklausa.
Jak tylko Hayley wysiadła z samochodu zamknęłam go. Szybkim krokiem udałyśmy się do środka stacji benzynowej.
Podzieliłyśmy się zadaniami. Ja miałam wziąć kosmetyki, rzeczy do apteczki i jakieś ciuchy które znalazłam. Hayley miała wziąć jedzenie i inne jej zdaniem potrzebne rzeczy.
Spojrzałam na koszyk, który już został wypełniony wszystkimi potrzebnymi rzeczami.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 26 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

In Your Eyes || Mikaelson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz