ROZDZIAŁ III

125 4 0
                                    

Damon wziął ciało Ric'a. Widziałam kontem oka że dla niego też jest to ciężkie. Pewnie był jego kumplem od kieliszka. Nie chciałam o to pytać bo wiem że było by to nie na miejscu. Nie jestem aż takim potworem jak o mnie mówią. Serce mam i jak tylko mogę je pokazuje. Klaus już wie że ktoś nowy jest w mieście. Może mi to trochę pokomplikować sprawę ale szybciej czy później się z nim rozprawie.
- Pojedziemy moim - chrząknął kruczoczarny wampir
- Wiadomo do mojego nie wejdziemy w trójkę - pokazałam na
auto-Gdzie chcesz go "niby" uśmiercić? - spytałam zaciekawiona na jaki pomysł wpadł
- Jedziemy do szpitala, zachipnotyzuje lekarza - stwierdził po dłuższym zastanowieniu
- Jeśli mogę spytać o czym mieliście rozmawiać z Klausem? - pewnie mapa do leku
- Klaus miał pomóc w wydobyciu mapy na Jeremy'm - powiedział spoglądając co jakiś czas w lusterko.
Sama w końcu tam spojrzałam i zobaczyłam auto które jechało za nami. Wytężyłam wzrok i ujrzałam pierwotnego w garniaku.
- Zatrzymaj się - powiedziałam a ten spojrzał na mnie jak na wariatkę - zatrzymam go, od razu jak wysiądę gazu - dodałam.
Damon zatrzymał samochód. Tak jak obiecałam wysiadłam szybko z wozu a kolega ruszył z piskiem opon.
Stanęłam przed nadjeżdżającym autem. Nie wiedziałam czy się zatrzyma ale liczyłam na to. Auto jechało cały czas z tą samą prędkością. Nie bałam się, przecież nie mogłam umrzeć skoro już nie żyje. Auto nadal nie zwalniało a było już około dwa metry odemnie. Postanowiłam działać z rozbiegu wskoczyłam na maskę samochodu. Elijah Mikaelson prowadził a na tyłach siedział Klaus cóż za spotkanie. Gdy moje oczy skrzyżowały się z najstarszym z braci w tym samochodzie. Szybko nacisnął pedał hamowania. Kiedy pojazd się zatrzymał zgrabnie zeskoczyłam z czarnego wozu.
- Witaj znów się spotykamy - powiedział Klaus
- Niestety, wyjeżdżasz? - spytałam zawiedziona sarkastycznie
- Nie moja droga, mieliśmy na celu zapoznać cię. Jak widać udało się. - co za bezczelny dupek
- Gdybyś nie zabił mi przyjaciela inaczej ta rozmowa by się potoczyła - warknęłam ustawiając się do ataku
- Kochanie nie wiesz z kim zaczynasz - warknął złowrogo mieszaniec
- Załatwmy to pokojowo - odezwał się poważny głos Elijah'y
- Pokojowy Elijah Mikaelson. Ten który zawsze musi naprostować swoje rodzeństwo by nie robiło głupot - mówiłam idąc w jego kierunku - Zawsze byłeś taki poważny i mądry? - spytałam znając odpowiedź - Oczywiście że nie jesteś taki sam jak on - mówiłam a jego oczy wyrażały trochę zaskoczenia pomieszanego z bólem - Tyle że ty masz garniaczek a on nie - dodałam śmiejąc się
- Bracie? - spytał Klaus - Wybacz ale wyprowadza mnie z równowagi - i się rzucił na mnie.
Nie przewidziałam takiego ruchu. Zostałam przyszpilona do podłoża lecz nie na długo. Teraz on leżał podemną.
- Lubisz jak dziewczyna nad tobą góruje? - zaśmiałam się wprost w jego twarz
Na odpowiedź usłyszałam tylko warkniecie. Pokazał swoje żółte oczka. Ojć tyle że to nie on tutaj jest alfą. Skupiłam się w 100% i pokazałam to co potrafię. Klaus nie wiedział o tym że jestem mieszańcem. Ostatecznie stwierdziłam ze nie bede pokazywała mu moich oczu. Dziwne myślałam że jego brat mu powiedział. Cóż jego strata. Szarpaliśmy i lataliśmy co jakiś czas. Żadne z nas nie chciało się poddać. Jestem od niego o około 220 lat młodsza a wrażenie mam jakbym walczyła z 5-latkiem.
- Może starczy? - spytałam znudzona tym czymś
- Jeszcze jedno - powiedział I podszedł do mnie - Pamiętaj że to ja tu jestem hybrydą, kotku - i ugryzł mnie w ramię. Nie szarpałam się bo wiedziałam że nic mi nie będzie. Ale chyba mocno się pomyliłam. Mocno zatoczyłam się do tyłu. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
- Co jest? - spytałam sama siebie
- Twoje dni są przeliczone, odemnie krwi ani grama nie dostaniesz - powiedział I wsiadł do auta. Trzaskając przy tym drzwiami
Podszedł do mnie wolnym krokiem Elijah. Nie wiedziałam co chce zrobić. Wyciągnął kartkę ze swoim numerem telefonu. Nie spodziewałam się. Ale to nie było wszystko. Nim się obejrzałam panów już nie było.

384 849 282
Jesteś z innej krwi/rasy wilkołakiem, będziesz przechodziła to tak samo jak pierwotny. Wysoka gorączka i halucynacje. W razie pytań służę pomocą. Mam nadzieję że za taką informację się dogadamy.

Tego się nie spodziewałam że da mi takie informacje. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam pod numer Rica. Miałam nadzieję że ktoś odbierze. Obym się nie myliła tym razem. Próbowałam w stać ale znów się zatoczyłam do tyłu.
- Halo, kto mówi? - spytał nieznany głos
- Natalie Levander - powiedziałam
- Ric nie żyje, Natalie. Tu Stefan, w czymś mogę ci pomóc? - spytał
- Ja droga numer 33, przyjedź - rozłączyłam się.
Rozdarłam delikatnie moja sukienkę u góry. By odkryć jak najlepiej tą ranę. Piekło jak diabli. Czułam że robi mi się tak gorąco jakbym paliła się od środka. Skupiłam się i wstałam na własne nogi podchodząc bardziej do jezdni. Z daleka widziałam samochód chyba Damona. Byłam załamana że jestem tak nie odpowiedzialna.
- Stefan mówił że tu ciebie znajdę - powiedział wychodząc z auta
- Pomóż mi - sapnęłam
- Co ci jest? - spytał podbiegając w moją stronę - Ugryzł ciebie, ale jesteś mieszańcem czemu się tak dzieje?
- Przeczytaj - podałam mu kartkę
- Uu Mikaelson nie wiedziałem że wie co to jest telefon - zaśmiał się ja w tym czasie coraz bardziej traciłam grunt pod nogami. - Trzymam - powiedział trzymając mnie za talię i prowadząc w stronę auta
- Dziękuję, pamiętam ciebie skądś - powiedziałam
- Wiem. Znamy się myślałem że zginęłaś pod czas tych eksperymentów - powiedział kładąc mnie na fotel pasażera
- Enzo też żyje? - spytałam z nadzieją ze jednak przeżył
- Nie raczej nie - powiedział z jakim kolwiek kontaktem wzrokowym
- Dlatego przyjechałeś po mnie, prawda? Liczysz ze będzie jak wcześniej - mam na myśli związek kochani. Tak byłam w takim czymś z Damonem
- Nie - mruknął - Staram się być miły - uśmiechnął się w grymasie
- Jasne - mruknęłam - Zawieź mnie do mnie - powiedziałam pod nosem zniżając się na fotelu
- Jedziemy do mnie - powiedział wjeżdżając na teren posiadłości. Wysiadł ze swojej strony i poszedł w moją. - Daj pomogę - przytrzymał mnie za talię I prowadził w stronę domu
- Potrzebuję zaproszenia - powiedziałam z progu
- Zapraszam Nat, możesz wejść - powiedział głos z domu
- Stefan - mruknęłam.
Podeszłam razem z Damonem do kanap. Gdzie mężczyzna powoli mnie położył. Zauważyłam na fotelu siedzącą blond barbie. Patrzyła się na mnie z dziwnym wyrazem twarzy jakbym jej conajmniej matkę zabiła. Nie chciałam już na to reagować.
- Caroline - usłyszałam damski głos schodzący ze schodów - O Natalie tak mi przykro, lekarze nie dali rady - powiedziała Elena
- Wszystko jest okej - powiedziałam spoglądając na brunetkę z minimalnym uśmiechem - Choc miała bym prośbę żeby któraś z was jakby mogła mi przynieść krew - powiedziałam patrząc bardziej na wampirzyce
- Damon za raz przyjdzie z rzeczami dla ciebie - powiedziała - Między wami coś jest? - spytała zaciekawiona
- Stara znajomość nic więcej - powiedziałam zgodnie z prawdą
- Czy ktoś zamawiał porcje krwi? - spytał rozbawiony Damon - Dla pani - podał mi szklankę

******************************************
Numer telefonu jest zmyślony więc proszę nie dzwonić bo nie wiem kto tam pod nim siedzi :))

In Your Eyes || Mikaelson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz