Prolog

219 14 1
                                    

Miłość może zabić.

Powiedziane dramatycznie, jednak jak najbardziej prawdziwie. Nie mowa tu o fizycznym zabiciu, mimo że z takim również możemy się spotkać.

Chodzi o coś niewidocznego. Ukrytego. Przykrytego zasłoną, która może podwinąć się z podmuchem wiatru.

Zabicie od środka. Wyniszczanie naszego ciała oraz psychiki. Drążenie dziury w organizmie, aż będziemy mieli dosyć. Atak.

Dźgnięcie pierwsze.

Ból. Rozpacz. Uporczywe myślenie, że nie wszystko stracone. Chęć naprawienia szkody. Naprawienia siebie. A może i również kogoś drugiego.

Dźgnięcie drugie.

Otwarte rany. Cierpienie nie do zniesienia. Pojawia się krzyk. Niemoc. Fałszywa bezradność, która mówi ci szeptem, że masz się poddać. Wtedy sobie zdajesz sprawę, że nie da się naprawić czegoś, co już jest zepsute. Co już jest rozwalone na kawałki. Zmielone na popiół. Pojawia się myśl, że tak właśnie zaczyna się koniec.

Dźgnięcie trzecie.

Końcowe. Nie ma nic po nim, z wyjątkiem ciemności. Czerń, taka piękna, a taka zdradliwa. Cieszysz się z końca. A przynajmniej tak ci się wydaje, bo przecież nie czujesz już nic. P U S T K A.

Do trzech razy sztuka, co? 

Do trzech razy sztukaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz