Epilog

135 17 4
                                    

- Spóźnimy się!

- Nie przesadzaj, mamy jeszcze 10 minut.

- Nie mogę się spóźnić na jej pierwszy występ!

Paweł przewrócił oczami na panikę swojego męża, ale spsikał się tylko perfumami i wyszedł z łazienki.

- Będę ci rano wypominać te spóźnienia - mruknął rozbawiony brunet i pocałował przelotnie, obrażonego Dominika.

- Tak, tak. Jedziemy!

- Czasami zastanawiam się, czy to nie jest twoje dziecko.

- Ja też - odparł chłopak, na co dostał z łapy po głowie. - Niestety jestem tylko najfajniejszym wujkiem chrzestnym.

Paweł pokręcił głową z rozbawieniem i zaczął jechać w odpowiednim kierunku.

- Boże, moja mała dziewczynka, jest już taka duża. Występuje na scenie!

Starszy chciał coś wtrącić, ale dla swojego spokoju, postanowił siedzieć cicho. Jeśli chodziło o temat Laury, nie miał nic do gadania.

Laura była córką Julki i Mikołaja. Wcale nie była duża, bo miała zaledwie cztery lata, a scena była podłogą w przedszkolu, pod którym właśnie się znaleźli. Jednak dopóki radość Dominika nie przenikała w nic innego, Paweł się również cieszył.

- Paweł, jadę do Londynu za miesiąc z klasą! Będę tam gdzie nagrywali Harry'ego Pottera! - zawołała od progu Iga, omijając przywitanie. Znajdowali się w holu przedszkola, gdzie wokół nich krążyło mnóstwo małych dzieci.

- O boże, jak super! Mogę też?

- Mam ci przypomnieć, że nie mieścisz się w ich grupę wiekową? - zapytał Dominik, śmiejąc się z tej dwójki. Siedem lat temu połączyła ich miłość do Harry'ego Pottera i trwa nieprzerwanie do dzisiaj. Blondyn się z tego jak najbardziej cieszył. On miał Laurę, a brunet Igę.

- Masz rację, trzynastolatki pewnie są okropne - mruknął Paweł, uciekając przed zamachem od rudowłosej.

- Chodźcie, zaraz przegapicie występ! - krzyknęła Julka, wychodząc z jakiejś sali. Dominik niemal od razu pobiegł, a pozostała dwójka z tyłu wymieniła między sobą porozumiewawcze spojrzenia.

- Cześć, i jak zestresowany na pokaz twojej małej córeczki? - zapytał brunet, siadając na niewygodnym, plastikowym krześle obok Mikołaja.

- Chyba nie aż tak bardzo jak oni - parsknął śmiechem chłopak, wskazując swoją żonę i jej przyjaciela. Blondyn z Julką siedzieli, jakby czekali na informacje o wygranej w totolotka. Odkąd urodziła się Laura była oczkiem w głowie wszystkich, ale kiedy czteroletnia dziewczynka powiedziała, że chce zostać aktorką jak mama i wuja, dwójka przyjaciół oszalała na tym punkcie. Na szczęście był Paweł i Mikołaj, którzy gasili ich wielkie plany i wybuchy.

Brunet chciał być kiedyś kosmonautą, a skończył wykładając jakimś małolatom na uczelni. I to nawet nie o kosmosie, a o historii sztuki. Jednak nie przekreślał kariery Laury jako aktorki, ale wiedział, że z tym muszą się wstrzymać przynajmniej dziesięć lat. Dzisiaj mogli tylko pooglądać przedstawienie grupy przedszkolaków na rozpoczęcie roku szkolnego. Co było niczym wrócenie do tych lat młodości.

Nagle ktoś wybuchnął tak głośnym śmiechem, że wszyscy wokół posłali nieco oburzone i zirytowane spojrzenia. Paweł uśmiechnął się z lekkim zażenowaniem i rozczuleniem, gdy zobaczył odchyloną do tyłu głowę swojego męża.

Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniały.

Tak samo jak miłość do niego i ludzi wokół niego. Bo miłość może przynieść wiele cierpienia, bólu, a nawet wewnętrznego rozerwania. Jednak to ona buduje człowieka i daje mu siłę. Jest najniebezpieczniejszą i najmocniejszą rzeczą na świecie. Da się nią zabić, ale także uratować.

Dlatego wierzcie w miłość. Bo oprócz potyczek i przysłowiowych dźgnięć, napotkacie również swoje największe szczęście.

Koniec.

~
Chciałabym po prostu podziękować wszystkim za to wsparcie, które cały czas od was dostaje, pomimo że nie odzywam się do was za często... Naprawdę nie wiecie ile znaczy dla mnie każdy komentarz i wasza fascynacja tym. Nic wam nie obiecuję, bo jestem w tym słaba i sama nie wiem co będzie jutro. Do kiedyś:)

Do trzech razy sztukaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz