- Gdzie jest niebieski lukier?
- Potrzebujesz niebieskiego lukru do gwiazdki?
Starszy patrzył z powątpiewaniem na dzieło blondyna, przez co został zgromiony wzrokiem.
- Nic nie mówię. Leży przed tobą - zaśmiał się Paweł, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Julka z Igą nie chciały przyjść?
- Zatęskniłeś za Igą już?
- Brak mi odpowiedniego towarzystwa.
Dominik nie miał przy sobie szmatki, więc zamiast tego torebka z lukrem, wylądowała na twarzy bruneta. I za to już mu się całkowicie należało. W końcu tylko nos miał trochę niebieski, więc nawet nie przypominał smerfa. Jednak jego oczy były tak samo wkurzone jak ostatnim razem. Blondyn cieszył się niezmiernie z towarzystwa Heleny.
- Widziałaś to babciu?!
- Tak. Ale co mam ci powiedzieć, masz za swoje. My jesteśmy najlepszym towarzystwem, jakie możesz sobie wymarzyć i żadna pusta lala nas nie zastąpi. Pamiętaj babcia i przyjaciele ponad miłość - zaśmiała się donośnie kobieta, a Dominik udusił się własną śliną. Dołączył do niej, lecz śmiał się z zupełnie innego powodu. Tłumaczenie zostawił Pawłowi, jeśli ten nadal boi się powiedzieć swojej babci kim jest.
- Nie, nie. Boże święty. Chcesz mnie do więzienia wsadzić? - zaczął brunet, na co Helena automatycznie przestała się śmiać. Blondyn nadal dusił się ze śmiechu nic sobie nie robiąc z pozostałej dwójki. - Iga to dziecko. Sześcioletnie. Bratanica Julki, która się teraz nią opiekuje. Boże. W ogóle żartowałem tylko, a wy już przeprowadzacie na mnie atak fizyczny i psychiczny, niedorzeczne.
- Oh to wiele tłumaczy. Aczkolwiek to nadal przykre, że sobie jeszcze nikogo nie znalazłeś.
Paweł milczał, więc Dominik się uspokoił, bo zrobiło mu się minimalnie przykro. Minimalnie. Przecież nawet nie byli w związku, to czemu oczekiwał, że się wyautuje przed babcią?
- Iga naprawdę jest przekochanym dzieckiem, mimo że wiele przeszła. A Paweł ma chyba jakiś dar do dzieci, bo przywiązała się do niego mocno - odparł blondyn, wciągając się ponownie w lukrowanie.
- Muszę ją kiedyś poznać. Uwielbiam dzieci - westchnęła Helena, sięgając po biały lukier. - A ta Julka to przypadkiem nie ta przeurocza dziewczyna, którą kiedyś przyprowadzałeś?
- Tak - odpowiedział z uśmiechem, myśląc sobie, że ten przymiotnik zdecydowanie nie pasuje do szatynki. Już byłby bardziej skłonny do użycia "diabelska".
- Przynajmniej komuś się udaje w życiu miłosnym.
Dominik zaśmiałby się głośniej, gdyby nie lekko zaciśnięte gardło z powodu samej sytuacji. Ale co mógł zrobić?
- To tylko przyjaciółka - mruknął, wiedząc, że brzmi to jak największy banał i kłamstwo. Zastanawiał się jaki jest limit pytań o związki, bo on miał już serdecznie dość. Paweł zapewne też, lecz on się wcale nie odzywał.
- Jak tam chcesz. Czy powinnam tu dodać tą srebrną posypkę? - zapytała Helena, pokazując obrysowaną lukrem na biało choinkę. Chłopacy musieli przyznać, że nawet jej to wyszło. A Dominik pocieszał się, że talent rysowniczy przychodzi z wiekiem.
- Możesz, ale chyba nie za dużo - wymamrotał brunet, który jak już się zabierał za rysowanie czegoś to z pełną precyzją. Blondyn oddalił swoje arcydzieła i stwierdził, że nie są takie złe. - Dobrze, że na aktorstwie nie potrzebujesz umieć rysować.
Cóż, może były delikatnie złe. A bardziej po prostu tętniące życiem, kolorowe i bez ładu.
- Chcesz teraz zielony mieć na twarzy? - uśmiechnął się sarkastycznie Dominik, podnosząc worek z lukrem. Paweł natychmiast uniósł ręce w górę, więc chłopak z mniejszym entuzjazmem odłożył zielony kolor.
CZYTASZ
Do trzech razy sztuka
RomanceMiłość, teatr, kawiarnia i niepoprawność. Te rzeczy łączyły dwóch rozdartych chłopaków w całość. Jednak jak daleko mogą zajść, by z powrotem nie ulegnąć zniszczeniu? Do trzech razy sztuka, mówi tylko o trzech szansach. A jeśli one się wykorzystają...