Rozdział 2

68 5 2
                                    

Pov Filip
Kiedy się obudziłem od razu spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę szóstą trzydzieści. Szybko się ubrałem i zacząłem robić śniadanie. Zwykłe tosty z serem i szynką. Po zjedzeniu umyłem ręce, wziąłem telefon, portfel i kluczyki od samochodu po czym szybko udałem się przed budynek. Dwadzieścia minut później byłem już na komendzie. Idąc w stronę biura moich znajomych usłyszałem śmiechy. Wchodząc zamarłem.

- Co tu się dzieje?- zapytałem wchodząc.

- A nic.- odpowiedział Olek dalej się śmiejąc.

- A gdzie Agata?- zapytałem kiedy zauważyłem brak jej obecności.

- Pisała mi wczoraj, że będzie. Nie wiem czemu jej nie ma.- odpowiedziała Zuza poważniejąc.

- Masz jej adres?- zadałem kolejne pytanie opierając się o szafkę z kubkiem kawy w ręku.

- Mam.- odpowiedziała krótko.

- Jedź do niej i powiedz, że ma dziś wolne.- oznajmiłem.

- To nie będzie konieczne.- usłyszałem po chwili odpowiedź zza pleców.

Zrezygnowany machnąłem ręką i wyszedłem. Doskonale wiedziałem dlaczego się spóźniła. Zaspała i tyle. Ale nie mogę jej tak oceniać. Jest u nas dopiero drugi dzień. Wchodząc do swojego biura potknąłem się i przyłożyłem nosem w biurko. Poczułem coś mokrego i odruchowo dotknąłem twarzy. Krew. Pięknie Ziomecki. Spojrzałem na dłoń. Cała we krwi. Wyciągnąłem z apteczki gazę i przyłożyłem ją sobie do mocno krwawiącego nosa. Szybko udałem się Zuzy, Olka i Agaty. Ale zastałem tam tylko Wilczewską.

- Przejrzyj to.- powiedziałem kładąc teczki z dokumentami na biurko koleżanki.

- Co ci się stało?- usłyszałem po chwili pytanie.

- Mały wypadek.- odpowiedziałem odwracając się do niej plecami.

- Pokaż to.

- Nie.- odpowiedziałem stanowczo.

- Pokaż.- powiedziała na co uległem.

Usiadłem na krześle i zacząłem rozglądać się we wszystkie strony cały czas trzymając przy nosie zakrwawioną gazę. Bałem się tego co zaraz usłyszę od Wilczewskiej. W końcu powoli odsunąłem rękę nie zabierając z nosa gazy.

- O Boże.- usłyszałem po chwili i zacząłem panikować.

- Co?- zapytałem, a moje serce zaczęło mocniej bić.

- To nie wygląda za dobrze. Zbieraj się.- powiedziała zakładając kurtkę.

- Gdzie?

- Zawiozę cię do szpitala. Nie będziesz tu siedział.- oznajmiła stanowczo krzyżując ręce na piersi.

Wstałem i udałem się wraz z koleżanką do mojego biura. Wziąłem kurtkę i ją na siebie założyłem.

- Trzymaj.- powiedziała Agata przykładając mi do nosa czystą gazę.

Po dotarciu do szpitala udałem się za lekarzem. Okazało się, że nos miałem tylko rozbity. Po powrocie na komendę zabraliśmy się za śledztwo, które cały czas było w toku. Udałem się w stronę biura Olka, Zuzy i Agaty. Było ciemno. Wywnioskowałem, że może pojechali już do domów. Ale wchodząc zamarłem. Agata spała, a Zuzy i Olka nie było. Ściągnąłem z wieszaka kurtkę i ją przykryłem. Wyszedłem na korytarz po czym najciszej jak się dało zamknąłem za sobą drzwi. Wybrałem numer do Olka i zadzwoniłem. Nie odebrał. Zuza tak samo. Zdenerwowałem się. Do końca służby mieli jeszcze pół godziny. Siedziałem na komendzie do północy by odwieźć do domu Agatę jak się przebudzi.

- A ty nie pojechałeś do domu?- usłyszałem po chwili pytanie.

- Nie. Chodz. Odwiozę cię.- powiedziałem wstając.

- Dzięki.

- Żaden problem.- powiedziałem posyłając jej uśmiech co odwzajemniła.

Kiedy dotarłem pod jej blok pożegnaliśmy się, po czym wróciłem do domu. Wziąłem prysznic, zjadłem kolację i poszedłem spać. Byłem tak wykończony, że zasnąłem zaraz po dotknięciu poduszki.

Uroczysko || Ja i Ty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz