Rozdział 5

68 4 2
                                    

Pov Filip
Zbliżają się Walentynki, a ja wciąż nie mogę się pozbierać po wczorajszym wypadku. W nocy budziłem się kilka razy. Każdy koszmar był związany z Agatą i tym postrzałem. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę czwartą trzydzieści. Wstałem z łóżka, ubrałem się i udałem do kuchni. Zrobiłem sobie śniadanie i kawę. Usiadłem na krześle i zacząłem jeść mimo, że nie byłem głodny. Po wypiciu kawy zorientowałem się, że jest już dwadzieścia po szóstej. Wsiadłem w samochód i odpaliłem silnik. Kiedy zaparkowałem, wszedłem na komendę. Jest jakoś inaczej. Tak cicho, nudno i... smutno. Szedłem przed siebie i zatrzymałem się pod biurem Zuzy, Olka i... Agaty. Nacisnąłem na klamkę i wszedłem niechętnie do środka. Usiadłem przy biurku i zacząłem wpatrywać się w martwy punkt przede mną. Olek wyczuł, że coś jest nie tak. Z resztą Zuza tak samo.

- Zostawię was samych.- powiedziała, po czym zniknęła za drzwiami.

- Co się z tobą dzieje? Jakiś nieobecny jesteś.

- Nic.- odpowiedziałem stanowczo cały czas patrząc się przed siebie.

- Przyznaj się. Ty ją kochasz. To widać.- powiedział mój kolega.

- To było chwilowe zauroczenie. Nic z tego nie będzie. Dobrze wiesz, że po tygodniu byśmy się rozstali.- powiedziałem przekierowywując na niego wzrok.

- A skąd wiesz? Może ona też cię kocha.

- Dość! Jak mówię, że nic z tego nie będzie, to nie będzie!- wykrzyczałem zdenerwowany, po czym wyszedłem.

- Czekaj! Lekarz kazał ci przekazać, że Agata może się już nigdy nie wybudzić ze śpiączki. Kula uszkodziła kilka narządów wewnętrznych. Jej stan zdrowia się pogorszył. Nad ranem kilka razy się zatrzymywała. To koniec.- po słowach Olka udałem się do swojego biura i usiadłem na krześle za biurkiem.

Rozpłakałem się. Emocje i niewyspanie wzięły górę. Płakałem dlatego, że mogę ją stracić na zawsze. Wziąłem kurtkę i wyszedłem z komendy. Będąc już w samochodzie otarłem łzy i pojechałem do Marka. Akurat była msza. Usiadłem na jednej z ławek i spuściłem wzrok na podłogę. Miałem wrażenie jakby czas płynął tu wolniej. Po skończonej mszy dosiadł się do mnie mój brat.

- Co z nią? Wiesz już coś?- zapytał patrząc na mnie cały czas.

- Olek mówił, że może się już nie wybudzić ze śpiączki, że kula uszkodziła kilka narządów wewnętrznych, i że zatrzymywała się nad ranem kilka razy.- powiedziałem i wypuściłem głośno powietrze.

- Zaraz mam kolejną mszę. Pomodlę się za nią z tymi ludźmi co przyjdą.- powiedział przecierając twarz ze zmęczenia.

- To przeze mnie jest w takim stanie.- oznajmiłem wstając.

- Nie obwiniaj się. Nie mogłeś tego przewidzieć.- powiedział, po czym wstał i poklepał mnie po ramieniu.

- Muszę uciekać do pracy.- powiedziałem, pożegnałem się i wyszedłem.

Przez resztę dnia nie odezwałem się do nikogo. Pojechałem po skończonej robocie do taty. Nie powiedziałem mu o Agacie. Już nie raz chciał bym ułożył sobie życie. Nie jestem gotowy na związek. Nie chcę złamać jej serca. Jeśli byłbym z nią w związku to możliwe, że bym ją zdradził z jakąś inną kobietą. Po czterech godzinach użalania się nad sobą wziąłem długi ciepły prysznic, zjadłem kolację usiadłem w salonach kanapie obok taty, który oglądał jakiś mecz. Wziąłem do ręki telefon i sprawdziłem godzinę. Jedenasta trzydzieści w nocy. Pół godziny później mój tata poszedł spać, a ja odpaliłem Netflix'a i włączyłem sobie jakąś komedię romantyczną. Zanim zacząłem oglądać zrobiłem sobie popcorn. Wyciągnąłem z lodówki sok jabłkowy i wróciłem do salonu. Po obejrzeniu filmu położyłem się na kanapie i przykryłem kocem. Byłem tak wyczerpany, że zasnąłem w ciągu minuty.

Uroczysko || Ja i Ty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz