Rozdział 4

70 5 1
                                    

Pov Filip
Udało nam się zakończyć naprawdę ciężkie i trudne śledztwo. Po pracy zaproponowałem moim znajomym wypad na miasto by uczcić zakończenie śledztwa przy butelce piwa. Zaczynało się już ściemniać, więc zacząłem się powoli szykować do wyjścia. Mój zapał ostudziły wiadomości. Olek ma już plany na wieczór, a Zuza nie ma czasu. Chyba zaczynają podejrzewać, że coś dziwnego wisi w powietrzu. Muszę się przyznać, że się zauroczyłem. Pół godziny przed czasem wyszedłem z domu i udałem się w wyznaczone miejsce. Przyszło mi tylko czekać na Agatę, która jako jedyna zgodziła się na wypad na miasto. Dziesięć minut później zjawiła się w knajpie. Zrezygnowaliśmy z piwa i stwierdziliśmy, że się przejdziemy. Idąc przed siebie cały czas rozmawialiśmy o pracy i śmialiśmy się z różnych sytuacji. Idąc przed siebie zauważyłem mężczyznę, który szybkim krokiem zmierzał w naszym kierunku. Mogłem zauważyć, że Agata ewidentnie się boi. Odciągnąłem ją do tyłu, tak że stała za moim polecami. Chwilę później zjawili się chyba jego koledzy. Poczułem przy głowie broń. Uklęknąłem i zacząłem analizować całą sytuację.

- Myślałeś, że cię nie znajdę?- usłyszałem po chwili bardzo dziwne pytanie.

- Myślałem, że będzie na odwrót.- odpowiedziałem stanowczo.

- Błagam cię. Myślisz tylko o sobie. Nikt cię nie obchodzi.

- Jesteś pewien?- zapytałem zachowując kamienną twarz.

- Tak.

- To jesteś w będzie.- odpowiedziałem uśmiechając się pod nosem.

- Jeśli ją kochasz to za nią płacz.

- Coś ty powiedział?- zapytałem, a mój wyraz twarzy momentalnie się zmienił.

- Ja nie będę powtarzał.- odpowiedział i zaczął przeładowywać broń.

Wszystko zaczęło się ruszać w zwolnionym tempie. Ja bynajmniej miałem takie wrażenie. Padł strzał. Chwilę później dotarło do mnie, że Wilczewska dostała kulkę. Facet, który ją postrzelił zniknął tak samo jak jego kumple. Całkowicie mnie sparaliżowało. Nie mogłem się wogule ruszyć. Kiedy otrząsnąłem się z tego transu szybko zacząłem sprawdzać parametry życiowe mojej koleżanki typu oddech i tak dalej. Wyciągnąłem z kurtki telefon i zadzwoniłem po karetkę. Jakiś czas później zjawiła się na miejscu. Po dotarciu do szpitala zadzwoniłem do Zuzy i Olka. Operacja trwała już ponad trzy godziny. Chodziłem w tą i z powrotem. Zacząłem się naprawdę niecierpliwić.

- Ci się stało?- usłyszałem po chwili pytanie Olka.

- Pamiętasz jak mówiłem ci o tym liście, który zostawiła mi moja mama?- zapytałem patrząc na wyraz twarzy kolegi.

- Pamiętam. Ale co to ma do rzeczy?

- To przez to Agata dostała kulkę.- odpowiedziałem.

- Boże. Widziałem, że to się tak skończy.

- Muszę go znaleźć. Nie daruję mu tego.- powiedziałem wpatrując się w sufit.

- Wiem. Jedź do domu. My tu zostaniemy.

- Dzięki.- podziękowałem koledze i udałem się w stronę wyjścia ze szpitala.

Wsiadłem w samochód i oparłem głowę o kierownicę. Jestem tak zdenerwowany, że mogę rozwalić wszystko co mam pod ręką. Przypomniało mi się, że Marek jest jeszcze w kościele do późna w nocy. Szybko odpaliłem silnik i pojechałem w to miejsce.

- Marek jesteś?!- zapytałem wchodząc do budynku.

- Jestem. Co się stało?- zapytał podchodząc do mnie bliżej.

- Agata jest w szpitalu.- powiedziałem siadając na jednej z ławek.

- Co?

- To był wypadek. To ten facet co mama wspominała i nim w liście.- powiedziałem spuszczając wzrok na podłogę.

- Jedź do domu i odpocznij. Jestem tu do rana. Pomodlę się za nią. Niech Bóg ma ja w opiece.- powiedział składając ręce.

- Dzięki.

Po powrocie do domu wziąłem długi, ciepły prysznic, zjadłem kolację i poszedłem spać. Byłem tak wykończony, że zasnąłem.


Uroczysko || Ja i Ty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz