Rozdział 1-Morderca plastikowej Emmy

119 2 0
                                    

Trzydziesty pierwszy sierpnia, ostatni dzień lata. Przespałam chyba pół dnia, chciałam wykorzystać tę możliwość, póki ją miałam. Kochałam spać. Można by nawet powiedzieć, że było to jednym z moich hobby.

Od jutra niestety czeka mnie wczesne wstawanie, czego z całego serca nienawidziłam. Nigdy nie byłam tym typem osoby, która wstaje o wczesnej godzinie i ma cały dzień zaplanowany, od rana do nocy. Wolałam na spokojnie wstać sobie o losowej godzinie i od razu po zaplanowaniu jakiegoś wydarzenia, zrealizować je. Tym bardziej latem i to jeszcze ostatniego dnia, kiedy mogłam wykorzystać ostatnie chwile wolności i cieszyć się życiem.

W Atlantic City co roku w ostatni dzień lata, organizowana jest impreza na plaży. Stało się to swego rodzaju zwyczajem. Przychodzi tam każdy, wszyscy nastolatkowie z miasteczka zjawiają się, aby bawić się i wykorzystać ostatni dzień wolny od szkoły.

W tym ja i moja przyjaciółka, dlatego właśnie stoję przed lustrem ubrana w czarną, obcisłą sukienkę, która sięga mi do połowy ud. Długie brązowe włosy wyprostowałam, a na twarz nałożyłam lekki makijaż.

Nigdy nie uważałam się za nadzwyczajnie piękną, ani też brzydką. Należałam raczej do tych zwyczajnych dziewczyn, na które nikt nie zwraca szczególnej uwagi. Niczym nie wyróżniałam się na tle innych nastolatek z miasteczka. Czy mi to przeszkadzało? Nieszczególnie. Przynajmniej nie musiałam odganiać się od tych wszystkich facetów, którzy podchodząc do ciebie na każdym kroku i próbują wyciągnąć numer, czy też rzucają jakimiś sprośnymi tekstami. Przerażały mnie takie sytuacje.

Jedną z rzeczy, których nienawidziłam, były rozmowy z obcymi, czy też nowo poznanymi osobami. Nigdy nie wiemy kim oni są i jakie mają wobec nas zamiary. Może w momencie, kiedy opowiadamy im o sobie, oni właśnie planują jak zrobić nam krzywdę. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć na jakiego człowieka trafimy.

Kiedy na mieście zaczepiał mnie ktoś obcy i czułam się z tym niekomfortowo, od razu dzwoniłam po brata. Ostrożności nigdy nie za wiele. Szczególnie w naszym miasteczku.

Nigdy też nie umiałam prowadzić rozmów. Najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam jak je zacząć. Byłam tym typem człowieka, który potrzebuje trochę czasu, aby poczuć się dobrze w czyimś towarzystwie i zacząć coś mówić. Jeśli poczuję się komfortowo, reszta dzieje się samoistnie. Byłam też strasznie nieufna.

Od dziecka rodzice ostrzegali mnie przed innymi. Powtarzali, że jesteśmy tylko ludźmi i nie wiemy, kim jest osoba, z która właśnie rozmawiamy. Nie wiemy, czy nie wykorzysta jakiejś podanej przez nas informacji przeciwko nam. Na każdym kroku możemy spotkać złych ludzi, nawet się tego nie spodziewając.

Z tych rozmyślań wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości.

Diana: WYŁAŹ, CZEKAM!

Szybko zbiegłam po schodach, pożegnałam się z rodzicami i wyszłam. W aucie siedziała moja przyjaciółka. Z Dianą przyjaźnimy się od dziecka. Dokładnie pamiętam dzień, w którym rozpoczęłyśmy naszą znajomość.

Był to jeden z pierwszych dni przedszkola, zauważyłam samotnie bawiącą się dziewczynkę. Miała dwie lalki, a bawiła się sama. Mama uczyła mnie, że kiedy widzę jakieś dziecko, które bawi się samotnie, powinnam podejść i zaoferować wspólna zabawę. Zrobiło mi się okropnie szkoda dziewczynki. Wyglądała na bardzo miła i przyjazną osobę. Nie rozumiałam, dlaczego bawi się sama.

Nie chciałam, aby było jej przykro, więc postanowiłam do niej podejść i zaproponować wspólną zabawę. Do teraz pamiętam uśmiech, który pojawił się wtedy na jej twarzy. Jej zielone oczka się zaświeciły, a na twarzy pojawiły się rumieńce. Doskonale pamiętałam też dołeczki, które widniały w policzkach dziewczyny. Sprawiały, że wyglądała niewinnie. Od tamtego momentu jesteśmy nierozłączne, gdzie ona tam i ja.

Dancing with deathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz