-7-

331 17 16
                                    

P.O.V. Victor

Od akcji z cięciem swoich rąk minął już jakiś miesiąc. Moja relacja z Arionem stała się wbrew pozorom bardzo bliska. Miałem dzisiaj spotkać się z Bailongiem, ale przecież mnie zrozumie. O przyjaźń też się dba. Spotkaliśmy się z Arionem w parku i poszliśmy nad rzekę. Nie na trening. Tak po prostu. Usiedliśmy przy brzegu i rozmawialiśmy, Arion lekko oparł się o moje ramię.

******
P.O.V. trzecia osoba
Bailong po odczytaniu wiadomości, którą Victor wcześniej napisał wściekł się.
- Spotyka się z Arionem coraz częściej i rezygnuje ze mnie. - warknął do siebie. Wpadł na pewien pomysł. Chociaż chyba niezbyt dobry. Wziął scyzoryk i wsadził go sobie do kieszeni. Pragnął usunąć przeszkodę z drogi. Drogi jego i Victora.
Pomyślał, że pewnie siedzą nad rzeką bawią się w najlepsze. A więc musiał usunąć tego całego Ariona. Ubrał się więc i natychmiast skierował się nad rzekę.

******
Gdy zauważył ich z dalszej odległości, schował się za drzewem. Doskonale słyszał ich rozmowę.
- Arion.
- Hm?
Lekko wychylił się zza drzewa. Ledwo powstrzymał się, aby nie wybiec i nagle go zadźgać, gdy zobaczył, jak Arion kładzie dłoń na dłoni Victora.
- Czy ty... - Ty zakochałeś się we mnie?
Brązowowłosy odpowiedział mu krótko i zwięźle.
- Nie, skąd. Przecież jesteś z Bailongiem. A gdyby tak było, to powiedziałbym ci już bardzo dawno.
- Mhm. To nie tak, że na coś liczę. Po prostu ostatnio dziwnie się zachowujesz.
Nagle przyszło powiadomienie na telefon Victora. To Vladimir napisał. Chciał, aby go odwiedził i z nim pogadał.
- Muszę lecieć - Vlad chce, abym go odwiedził.
- Jasne.
Arion siedział jeszcze i wpatrywał się w rzekę. Robiło się późno, dochodziła już piąta. Beilong upewnił się, że nikogo tutaj nie ma i Victor poszedł.
Arion wstał i chciał iść do domu, ale na nieszczęście Bailong pociągnął go i oparł o drzewo. Wyciągnął scyzoryk. Jedną ręką przytrzymywał go, a drugą trzymał scyzoryk tuż przed jego szyją.
Brązowowłosy próbował się wyrwać z jego mocnego uścisku bezskutecznie.
- B..Bailong! Czego ty ode mnie chcesz?!..
Podrzucił ostre narzędzie, złapał je i znowu przyłożył do szyi chłopaka.
- Chcę, abyś natychmiastowo zerwał przyjaźń i kontakt z Victorem. - Rubinowe oczy Bailonga płonęły irytacją.
- Ale...
- Nie. Jeżeli nie chcesz, aby stała ci się krzywda, lepiej mnie posłuchaj. - powiedział przez zęby. - Radzę ci niezwłocznie porzucić tę znajomość. - Lekko docisnął ostrze scyzoryka do szyi wystraszonego chłopaka i przejechał nim powolnie. Nie naciął zbyt mocno jego skóry, by nie poleciała mu krew. Zada mu ból, jeżeli go nie posłucha, nie teraz.
- Jeżeli komukolwiek piśniesz choćby słówko, będziesz miał przerąbane. - uśmiechnął się szyderczo i odszedł.

P.O.V. Arion

Cholera... Bailong tylko się na mnie zaczaił i mi zagroził. Ale nie będę zrywać przyjaźni z Victorem; zranił bym go tylko takim gestem. Poza tym, zawsze mógłby. powiedzieć Victorowi. Ale Beilong widocznie nie robił sobie ze mnie jaj... Cholera. Doszedłem do domu i przekręciłem kluczyk w drzwiach i wszedłem do domu. Najwyraźniej Sylwia wyszła na zakupy. Pogłaskałem śpiącego na przedpokoju Spottera i poszedłem do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku. Padam ze zmęczenia, to był ciężki dzień.

******
Minął jakiś tydzień, odkąd Bailong mi zagroził. Ale mam to gdzieś. Kocham Victora ale to mój przyjaciel. Nie zerwę z nim żadnego kontaktu. Zadzwonił dzwonek kończący lekcje. Mam teraz okazję mu się wygadać. Wziąłem głęboki wdech...
- Victor, ja się boję.
- Czego się boisz, Arion?
- Bailong... Bailong groził mi tydzień temu...
- Co? - wydawał się mi nie wierzyć.
- Przytrzymał mnie do drzewa i wyciągnął scyzoryk. Powiedział, że jak nie zerwę przyjaźni i kontaktu z tobą, to zrobi mi krzywdę...
Victor aż wytrzeszczył oczy.
- Arion czy ty siebie słyszysz? Przecież on by takiego czegoś nie zrobił!
- Ale ja nie kłamię... - On mi nie wierzy. Nogi zaczęły mi drżeć.
- Pieprzysz głupoty. - po tym jak to powiedział, obrócił się na pięcie i skierował się do domu. Wyglądał na oburzonego.
Ale ja mu właśnie powiedziałem najczystszą prawdę.

******
P.O.V. Bailong

Zauważyłem że Victor z oburzoną miną wraca do domu. Postanowiłem zapytać go, dlaczego ma taki zły humor.
- Cześć Victor. - podszedłem do niego - Stało się co? Naburmuszony chodzisz.
- Arion sobie coś ubzdurał.
- A co takiego? - zapytałem. Powiedziałem temu irytującemu chłoptasiowi przecież, żeby odczepił się od Victora.
- Niby mu groziłeś ze scyzorykiem, że jak nie zerwie ze mną kontaktu i nie skończy naszej przyjaźni to go skrzywdzisz. Ale ty byś czegoś takiego w życiu nie zrobił.
A jednak się wypaplał. Powiedziałem mu, co się stanie, jeżeli mnie nie posłucha. Sam sobie podpadł...
- No przecież! Nie jestem żadnym psycholem! To on jest jakiś dziwny.
Szybko znaleźliśmy się przed drzwiami Victora. Ten tylko wszedł do swojego domu i pożegnaliśmy się. A teraz muszę zająć się Arionkiem. Zgodnie z moimi oczekiwaniami, siedział nad rzeką i wpatrywał się w wodę.

******
P.O.V. Arion

Poczułem, że coś mnie pociągnęło. Nie... Dopadł mnie. Jasnowłosy wyciągnął z kieszeni scyzoryk i trzymał go przy mojej szyi.
- Ostrzegałem cię, Arion.
Próbowałem się wyrwać, bezskutecznie. Przywarłem w pozycji półleżącej do drzewa obok mnie. Zamknąłem oczy i w duchu zacząłem błagać, aby ktoś tutaj się zjawił i mnie ocalił. Bailong zacząl mnie dusić całą swoją siłą i naciął ranę na mojej szyi. Z każdą sekundą ściskał mnie coraz mocniej, gdy nagle coś go odepchnęło ode mnie. Ktoś przede mną stanął. Chwila... CZY JA DOBRZE WIDZĘ?! TO FEI!
- Zostaw Ariona w spokoju.
- Bo co mi zrobisz? Nie posłuchał mnie, więc teraz musi pożałować.
Nie potrafiłem się ruszyć. Otworzyłem szeroko oczy ze strachu i nadal dyszałem.
Bailong uderzył Feia w brzuch, przez co upadł na kolana, ale szybko się podniósł.
Jego oczy zaświeciły, a rubinowooki złapał się za głowę. Fei najwyraźniej użył psychokinezy na Bailongu. Ten tylko sapnął mi do ucha:
- Tym razem miałeś szczęście.
Odszedł. Oczy Feia przestały świecić. Przytulił mnie mocno.
- Gdybym nie zjawił się w porę, on by ciebie zadusił... - mówiąc to wtulił się bardziej we mnie. Nadal dyszałem po tej strasznej sytuacji.
- Dziękuję Fei. Tak w ogóle to co cię sprowadza do moich czasów?
- A tak po prostu stęskniłem się za przyjacielem i chciałem cię odwiedzić.
- Ale nie tylko miło mnie zaskoczyłeś. Uratowałeś mi dzisiaj życie przed nim.
- A dlaczego on tak bardzo pragnął cię zamordować?
- Nie posłuchałem jego groźby. Chciał, żebym zerwał kontakt z Victorem, a on... Nie jest mi taki obojętny. Naprawdę go lubię, jest dla mnie bardzo dobrym przyjacielem. Nie puścił mnie, gdy padłem w jego ramionach... Miałem wysoką gorączkę, 42 stopnie.
- Twoja kuzynka chyba nie będzie miała problemu, jeżeli u ciebie przenocuję, prawda?
- Nie.
- No to dobra, może ja cię zaniosę na barana? Ledwo żyjesz.
- Okej.
Wziął mnie, niósł tak trochę czasu, aż zasnąłem.

P.O.V. trzecia osoba

Gdy doszedł wraz ze śpiącym Arionem pod dom przyjaciela, zadzwonił na dzwonek. Po chwili Sylwia otworzyła drzwi. Była zaskoczona tym, że Fei przybył go odwiedzić. Po prostu się go nie spodziewała. Zaprowadziła Feia z Arionem na plecach do pokoju jej kuzyna. Delikatnie ucałowała go w czoło.
- Dobranoc wam. - uśmiechnęła się, po czym wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Fei tylko położył go na łóżku i ułożył się obok niego, tuląc go i zarzucił na nich koc. Zasnął.

------------------------------------------------------------------
Muszę wprowadzić małe poprawki w poprzednich rozdziałach, bo znalazłam już wcześniej kilka błędów.

Love Trial|| Arion x Victor || IEGO||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz