-21-

392 20 5
                                    

Pov Arion
- I jak? - spytała Jade. - Udało się? - Dopytywała. Ale to nie jest niestety takie łatwe.
- Niestety nie. Żadnej oznaki nawet, że jeden kocha drugiego. - Sol zabrał głos.
- No to co niby mamy zaplanować? - Aitor narzeka i wali głową o ścianę.
- Kaleka. - zaśmiała się dziewczyna.
- Dobra, no to ja już nie wiem. Nie wiem, co powinniśmy zrobić. Odpuścić? Tak łatwo? - Zastanawiałem się. Może lepiej odpuścić? No nie czują do siebie nic, chyba. Jeszcze? Sam nie wiem. Może to lepiej żeby im pomóc? No tak, ale to nie czas, żeby rozmyślać. Poklepałem się po policzkach, żeby się ogarnąć, gdy tak nagle, znikąd drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł Vladimir.
- Cześć Victor! Jak ci się układa z... - przerwał, ponieważ zauważył, że wszyscy tu jesteśmy.
- Z kimś... Kimś... Kogo bardzo kochasz? - dokończył.
- TO VICTOR KOGOŚ KOCHA?! - Aitor jest chyba w szoku. Tak, kocha. Mnie.
- Tak, i to nie twoja sprawa. - Victor rzucił już bardziej ponuro. - Mieliśmy się zajmować operacją Gabi x Ricc a nie moimi sprawami sercowymi...
- Mogę się przyłączyć? - Vlad widocznie też chce w tym uczestniczyć.
- No dobra. Później cię dodam.
- Spoczko. Tak się zastanawiam, doszedłem do wniosku, że masz większe branie niż ja.. Smutne. - dodał. Na twarzy Victora pojawił się mały rumieniec.
- Zamknij się! - wypalił. A Sol zaśmiał się pod nosem.
- Tak bardzo nie chcesz, żebym zbliżył się do twojej dziewczyny? - rzucił sarkastycznie. A ten znowu...
- Skończ, Sol. To nie jest śmieszne, no chyba że dla ciebie. - To chyba dobrze, że go skarciłem. Prawda? Victor już chciał się podnieść. No i znowu go wpienił. Na szczęście Lucian zdążył go powstrzymać.
- Siedź, lepiej nie wstawaj. - zgromił wzrokiem Sola. - A ty go nie wnerwiaj.
- Nic mu nie zrobiłem. - No tak, nic nie zrobiłeś. Gdybym go ostatnio uspokoił, to ty też skończyłbyś w gipsie. Lucian ponownie postanowił się odezwać.
- Wróćmy do tematu operacji Gabi x Ricc.
- Właśnie, a nie. Gdybyś go nie uspokoił, to Sol byłby połamany. - stwierdziłem. No może ma złamaną nogę i rękę, ale i tak umiałby w tym stanie porachować komuś kości.
- Ja mam pomysł! - Chyba mi się nad głową żarówka zapaliła.
- Gadaj. - Aitor się zaciekawił.
- A więc. Jutro jest trening, jak zawsze. Prawda?
- No tak.
- Po treningu postarajmy się ich jak najbardziej zagadać. Ktoś z was może zostawić telefon w szatni i udawać, że nie wie, gdzie go zostawił. Do tego zadania wyznaczam Luciana.
- No okej, i co dalej? - spytał Lucian.
- Oczywiście, zaczniecie "szukać" zguby. Ja w tym czasie szybko zajmę się kluczem do szatni, wiem, gdzie trener go chowie w swoim kantorku. A to, że praktycznie cały czas jest otwarty, ułatwia sprawę. Poczekam, aż pójdzie i wkradnę się tam, zabierając klucz. Później zadzwonię na twój numer, to będzie znak ode mnie, żebyście zajrzeli do szatni. Kiedy tan pójdziecie, ja pójdę dyskretnie za wami. Weźmiesz swoją rzecz szybko, tak samo, jak szybkim tempem opuścisz szatnię, a ja ich zamknę. Może będzie przypał, ale zawsze można rzucić kłamstwem, że drzwi się zacięły. Ja będę mieć na nich widok przez okno, a ty przez dziurkę od klucza. Pasuje wam ten plan?
- To jest genialne! GENIALNE! - Aitor dziko podskakiwał, ale Jade go uspokoiła siłą.
- No okej, ale czemu akurat Lucian ma to zrobić? - spytał Victor.
- Bo Lucian jest bardziej wiarygodny.
- I przy odrobinie szczęścia może się udać. A ja mógłbym cyknąć fotę. - dodałem.
- Faktycznie.
Sprawdziłem godzinę. 19:48.
- Dochodzi dwudziesta, może lepiej już się zbierajmy?
- Okej. Pa, dobranoc! - Pożegnał się Lucian.
Wszyscy już wyszli, a ja i Vladimir zostaliśmy z Victorem.
- Vlad, zabiję cię. Prawie się dowiedzieli. - burknął oburzony Victor.
- Skąd ja miałem niby wiedzieć, że macie jakieś operacje do wykonania?
- Dobra, koniec kłótni. - usiadłem obok Victora i splotłem swoje dłonie z tyłu jego szyi, ciemnowłosy położył dłoń na moim policzku i złączyliśmy nasze usta w delikatnym pocałunku, który trwał dłuższy moment.
- Halo? Nie udusicie się tam?
Oddaliliśmy się trochę od siebie.
- Zastanawia mnie to, jakim cudem jesteś tak słodki. - zaśmiałem się na te słowa. Nie wiem. Po prostu jestem, i nic na to nie poradzę.
- Późno już, idę do domu.
- Dobranoc. - dał mi buziaka w policzek, więc też mu dałem.
- Dobranoc Victor, dobranoc Vlad! - uśmiechnąłem się i wyszedłem, zamykając za sobą drzwi.

***

Bardzo szybko skończyłem się przebierać. Wziąłem swoje rzeczy i zakradnąłem się do niewielkiego pomieszczenia. Oby mnie nikt nie złapał, bo będę miał kłopoty i to niemałe...  Jest! Wziąłem go i wyciągnąłem telefon, zadzwoniłem do Luciana według planu. Usłyszeć się dało, jak jego telefon dzwoni. Ale teraz muszę się pośpieszyć, bo inaczej ten cudowny plan pójdzie się walić. Wyszedłem z pomieszczenia i pobiegłem dyskretnie, wymieniając spojrzenia z Lucianem wchodzącym do szatni z chłopakami. Szybko zabrał telefon i wyszedł, drzwi trzasnęły. Szybko włożyłem klucz i przekręciłem. Zamknięte!
- LUCIAN CZY TY NAS WŁAŚNIE ZAMKNĄŁEŚ?! - Gabriel dobijał się do drzwi. Aitor zaśmiał się pod nosem, a Jade dumna mnie chwaliła.
- Arion, plan wypalił! Jestem strasznie dumna z ciebie. - poklepała mnie po plecach. Tak, jestem geniuszem, wiem. Tymczasem Gabi i Ricardo walą w drzwi.
- Okej, ja tam ide na pozycję. - wybiegłem z budynku na dwór i miałem patrzeć przez okno. Cholera jasna! Dlaczego muszę być taki niski?!  W dodatku nie ma nikogo kto wziąłby mnie na barana. Dobra, widzę ławkę na dworze. No przecież, mogę ją przesunąć i na niej stanąć! Podszedłem do ławki i ją przesunąłem pod wysoko umieszczone okno w szatni, wszedłem na nią i stanąłem na palcach. I teraz wszystko widzę!

***

Nici z mojego genialnego planu, nawet się nie przytulili! Naprawdę trudno będzie ich zeswatać. Rozmyślam tak i sprawdzam godzinę. 6:39. Czyli się zagalopowałem i wyszedłem za wcześnie... Hmm... Pójdę do Victora! Przecież odwiedziny są od szóstej. Skręciłem i poszedłem do szpitala. Poszedłem na górę do pokoju Victora i zapukałem. Żadnej reakcji, więc chyba śpi. Wszedłem po cichu, zamykając za sobą drzwi. Wampirek jeszcze śpi. Położyłem się obok niego i przytuliłem się. Ładnie mu w  rozpuszczonych włosach. Zacząłem się bawić jego ciemnymi włosami, wtulając w niego jednocześnie. Granatowowłosy  otworzył powoli swoje smocze, złote oczy i ziewnął.
- Dzień dobry Victooor! - powiedziałem cicho. Chłopak się uśmiechnął i mnie przytulił.
- Cześć, Ariooon! - zaśmiał się. - Jak tam operacja?
- Poszło zupełnie nie tak, jak miało pójść. No zamknęliśmy ich w szatni, więc mieli się do siebie zbliżyć. No ale pół godziny siedzenia i nic. No to Lucian musiał ich wypuścić i uciekliśmy.
- Aj.. Dobra dajmy im czas żeby nie pomyśleli, że my chcemy ich zeswatać. Bo wtedy byłby problem. I to niemały.
- Faktycznie, i byłoby też trudniej... - położyłem dłoń na jego policzku.
- Tak jak nam było trudno... - objął mnie w talii. Niefortunnie drzwi się otworzyły i stanął w nich... Gabriel. No akurat musiał się tu pojawić tu i teraz.
- Cześć! Umm... To ja może... Dam... Wam prywatności?.. - zaczął się wycofywać. Chciałem coś mu powiedzieć ale Victor mnie wyprzedził.
- Jeżeli o tym komuś piśniesz choćby słówko, to osobiście cię dopadnę. - burknął zirytowany.
- Nie no, Gabi, wejdź jak chcesz.
- Umm.. Okej. - wszedł do pomieszczenia, zamknął drzwi i usiadł na brzegu łóżka. Victor tylko przyciągnął mnie do siebie i pocałował.

Love Trial|| Arion x Victor || IEGO||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz