PROSZĘ NIE BRAĆ DO SIEBIE SŁÓW TESSY
Tess
Droga powrotna, do domu. Ciągnęła mi się niemiłosiernie, w samochodzie panowała ciągła cisza, jedynie Noah który prowadził samochód, co jakiś czas zerkał na mnie w lusterku. Atmosfera, robiła się coraz to bardziej napięta, dało się ją wyczuć z daleka. Mimo to, nikt nie starał się by ona znikła. Gdy tylko dojechaliśmy pod dom, i Noah zgasił samochód. Wyskoczyłam z pojazdu, od razu kierując się do domu. Na korytarzu nikogo nie było, dopiero w salonie dostrzegłam ojca. Ale nie samego. Obok niego, siedziało dziecko. Kojarzyłam je, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
-Tato ? Kto to jest ?-zapytałam. Popatrzył się, w moje oczy, nic nie mówiąc.-Nie przytulisz mnie ?-westchnął, i pokazał dłonią na kanapę, na przeciwko niego. Usiadłam z małym zawahaniem. Coś było nie tak. Czułam to. Co tutaj robi, jakiś chłopiec ? Po chwili do pomieszczenia, weszli bracia, stanęli za kanapą na której siedziałam.
-O co tutaj, chodzi ?-spytałam.-I co to za chłopiec ?
-Tesso.-powiedział w końcu, ojciec.-To jest.. Joe. Dziecko Merry. Joe ma pięć lat. Kiedy cię nie było, a dokładnie to cztery miesiące temu, ktoś go nam zostawił, próbowałem się skontaktować z nią. Wysłałem tam moich ludzi gdzie mieszkała, znaleźli ją już martwą. Czyli na to wychodzi, że jego ojciec go tutaj zostawił. Gdyż jego tam nie było, ani ciała.-wytłumaczył, uważnie mi się przyglądając. Ona nie żyje, po części się cieszyłam ale jednak z drugiej strony.. ma małe dziecko. Które już zostało, bez obojga rodziców. Nie odpowiedziałam nic, tylko patrzyłam się w jeden punkt. Wszystko zaczęło do mnie docierać, z podwójną siłą. Mam brata, kolejnego. Ale.. przecież to nie Nathaniel. Go nie da się zastąpić, nic ani nikt nie zabierze tego bólu, po jego stracie. Był moim światłem, w tunelu. Teraz ja sama, zostałam w tym tunelu kręcąc się w poszukiwaniu wyjścia.
-Tess, nic nie powiesz ?-usłyszałam za plecami głos Luuka, popatrzyłam się przez ramię na niego. Prychnęłam.
-Co niby mam powiedzieć ? Co mam, podejść do niego.-pokazałam dłonią na Joe'go.-I mu powiedzieć, hej jestem twoją siostrą ?
-Tessa.-powiedział ojciec, z ostrzeżeniem.
-Nie, teraz to ja mówię, tato. Będę go szanować, ale na pewno nie lubić. Nie zastąpi bólu, zostawionego przez śmierć.. Nathaniela ! Nikt ani nic go nie zastąpi, rozumiesz ?!-wykrzyknęłam, zauważyłam jak Luuk podchodzi do blondyna, i go stąd wyprowadza. Ojciec westchnął kolejny raz, wstał i stanął przede mną, patrząc z góry.
-Tesso, opanuj się. Nathaniel, nie wróci on nie żyje !-krzyknął do mnie, mówił to jakby wcale go nie obchodziła jego śmierć. Ale to jego syn. Ja bym nie miała, serca tak mówić o swoim zmarłym dziecku.
-Jak możesz ?-wstałam gwałtownie, podniosłam głowę by na niego spojrzeć.-To twój syn ! Twój rodzony syn ! Jak możesz tak mówić, i to jeszcze jakby w ogóle cię nie dotknęła jego śmierć ! Jesteś potworem ! Takim jak matka !-nie panowałam nad słowami, tak jak ojciec nad swoją prawą ręką, którą mnie spoliczkował. Uderzenie było takie silne, że upadłam z powrotem na kanapę, silne pieczenie policzka, przyłożyłam dłoń do obolałego miejsca.- Nie masz serca, czy ty nas w ogóle jeszcze kochasz ?-z takimi, słowami podniosłam się, i wybiegłam, w drodzę do swojego pokoju, łzy zaczęły lecieć z moich oczu jak wodospady. Wbiegłam do pokoju, trzasnęłam drzwiami, zakluczyłam je i opadłam na łóżko. Uderzył mnie. Mój ojciec, mnie uderzył. Jest taki jak ona. Ona też mnie biła. Nie chcę, nie chcę tak żyć. Jedyne czego pragnę to odejść cicho i niezauważalnie zupełnie jakby taka osoba jak Tessa Chadburn, nigdy nie istniała. Trzęsącymi nogami, wstałam z łóżka przyczłapałam się do toalety, tam zaczęłam szukać czegoś ostrego. Znalazłam żyletkę. Chwyciłam za nią, przyłożyłam do skóry po czym zaczęłam się ciąć. Krwi było coraz to więcej, nie przejmowałam się tym. Cała łazienka była we krwi. Znowu ten stan wrócił. Jak sprzed lat. Ale tym razem nikt mi nie pomoże. Przecież Nathaniel nie żyje. On jako jedyny wiedział kiedy naprawdę jest tragicznie. Wiedział kiedy mi pomóc. On już nie istnieje. Została mi po nim tylko pustka i wspomnienia. Z każdą kolejną kreską traciłam szansę na lepsze jutro. Czułam się jakbym odliczała dni do swojej ostatecznej zguby. Każda kolejna kreska na moim ciele, udowadnia, że nie jestem słaba, tylko zniszczona. Wręcz nie do naprawienia. Byłam tak zniszczona jak stłuczona szklanka, której nie można już posklejać. Łzy wypływały z moich oczu, nie mogłam już nad tym panować. Boli. Co ja zrobiłam ? Będą przecież źli, każdy będzie zły na mnie. Ale.. ja nie chcę już żyć. Im będzie lepiej beze mnie, ja po prostu to wiem.
-Tesso.-usłyszałam za plecami, czyjś głos. Zaniepokojona, powoli się odwróciłam nikogo nie było. Może mi się wydawało ?-Co ty ze sobą robisz, Auri ?
-Nathaniel ?-szepnęłam, rozejrzałam się wokół. Nie było go tutaj.
-Tak, to ja.-odpowiedział.
-Gdzie jesteś ?-pociągnęłam nosem, i przetarłam zapłakane oczy. Żyletka, wyleciała z moich dłoni.
-Jestem tylko wynikiem twojej wyobraźni. Ja nie żyje.
-Nie mów, tak proszę cię.-pokręciłam głową.
-Ale to prawda.
-Nie możesz tak mówić. Potrzebuję cię, wróć Nathaniel. Choćby tylko do mnie.
-Nie mogę, jestem tylko w twojej wyobraźni. Spójrz w prawą stronę.-jak poprosił tak zrobiłam. Dostrzegłam go, stał oparty o ścianę. Niczym się nie zmienił, od naszego ostatniego spotkania. Chciałam wstać, lecz on mnie zatrzymał.-Nie, nie wstawaj, nie możesz mnie przytulić. Inaczej zniknę.
Westchnęłam.
-Oh, dobrze.. Nathaniel.
-Tak ?
-Zobaczymy się jeszcze ?
-Owszem, kiedyś usiądziemy razem pod dużym drzewem wiśni.-uśmiechnęłam się lekko, to było jego ulubione drzewo, i te na którym zawsze za dzieciaka spędzaliśmy tam dnie.
-Obiecujesz ?-zapytałam.
-Obiecuję. Ale ty też mi coś obiecaj.
-Dobrze.. znaczy postaram się.
-Nie wracaj nigdy do tego stanu, jak sprzed lat.
-Ale.. ja nie umiem. Nie radzę sobie, bez ciebie.
-Umiesz, nauczysz się żyć beze mnie. Wiem to, jesteś silniejsza niż myślisz.
-Nie prawda.. nie kłam, proszę cię.
-Ależ ja nie kłamię, Tesso. Ja to wiem, kiedyś staniesz się kimś niebezpiecznym, przez niektóre sekrety, ludzie będą przed tobą uciekać. Znam cię, za bardzo.
-Skąd to możesz wiedzieć ? Jestem zbyt słaba na ten świat..
-Oh, Tesso. Ty jesteś na nich za dobra, tak jak mówiłem kiedyś zrozumiesz sens moich słów.
-Naprawdę ? Tak sądzisz ?
-Nie, Auri. Ja tak nie sądzę, ja to wiem. Jesteś silniejsza, od każdego. Nawet ode mnie, zobaczysz kiedyś ta iskra się w tobie rozpali.-z tymi słowami, on zniknął. Obiecałam, mu że już nie wróce do tego stanu. U nas obietnica, jest święta..
Kilka lat wcześniej..
-Tessa, daj sobie pomóc!-krzyknął Nathaniel, idąc za mną. Stanęłam w miejscu, odwróciłam się do niego i wyszeptałam.
-Nie ma dla mnie już ratunku, Nath. Pokaleczony na zawsze stanie się ,okaleczonym. Mogłeś mi wtedy pozwolić, umrzeć. Teraz byś nie musiał za mną latać, i się martwić. O ile w ogóle cię obchodzę.-wydusiłam, czując pod powiekami narastające łzy.
-Oczywiście, że mnie obchodzisz. Jesteś moją siostrą, Auri. Kocham cię, i się o ciebie martwię. Nie jesteś tylko moją młodszą siostrą, ale także moją przyjaciółką. Gdybyś wtedy zginęła, nie zostawiła byś po sobie tylko wspomnień, ale też pustkę, w naszym domu by było za cicho bez tej małej brunetki o pięknych oczach. Daj sobie pomóc, Auri.-podkreślił szczególnie ostatnie słowo, dobrze wiedział jak kocham to przezwisko. Wyciągnął dłoń w moim kierunku.-To jak będzie ? Mogę ci pomóc ?-zamarłam, pierwszy raz ktoś, chciał mi pomóc z własnej woli, nie z przymusu.
-Możesz.-złapałam jego rękę, przytulając się do niego.
Ig. zuzi_booktok_
![](https://img.wattpad.com/cover/355462005-288-k817846.jpg)