10

195 17 0
                                    

                                                                         Tess

Znowu umierałam. Znowu, każda następna sekunda była dla mnie katorgą. Najgorszą rzeczą w śmierci Nathaniela, było to że już nigdy więcej nie będę mogła do niego przyjść, aby on mnie uchronił przed wszystkim i wszystkimi. Jego imię, jak i cały on były moją definicją domu. Teraz tego domu, nie mam, zniknął zupełnie jak on.

Skuliłam się jeszcze bardziej na łóżku. Nathaniel, wróć, proszę, potrzebuję cię.

-Przyniosę wodę.-powiedział Noah.

-Ja tabletki na uspokojenie.-odparł Luuk.

-Ja przyniosę, twojego ulubionego misia od Nathaniela, może to jakoś ci poprawi humor !-krzyknął ojciec, i cała ich trójka zniknęła za drzwiami. Pociągnęłam nosem, poczułam wibrowanie w kieszeni dresów. Pewnie to była Sophia, leniwie wyciągnęłam telefon, i go odblokowałam. Wytrzeszczyłam szklane oczy, to nie Sophia do mnie napisała. Tylko nieznajomy.

Nieznajomy

Kto ?

Zmarszczyłam brwi, po czym wystukałam.

Tess

Co, kto ?

Nieznajomy

Kto ci to zrobił ?

Tess

O czym, ty piszesz ?

Nieznajomy

Kto cię, doprowadził do płaczu ?

Następna odpowiedź, przyszła po sekundzie.

Nieznajomy

Jednak nie, hieno. Ja już wszystko wiem.

Tess

Co ?

Nie odpisał, nawet nie odczytał, zignorował mnie.

Po chwili, do mojego pokoju wpadł Noah, a za nim Luuk. Schowałam telefon, i usiadłam po turecku.

-Mam wodę !-krzyknął Noah.

-Ja mam tabletki !!-przekrzyczał go, Luuk.

-Wiesz, Luuk. Już nie potrzebuję tabletek.-powiedziałam, uśmiechając się słabo.

-Wiesz ty, co ?-podszedł bliżej łóżka, na którym aktualnie się znajdowałam.

-Hm ?

-Mam ochotę, cię udusić.

-Luz, ja śnię o tym jak cię duszę.-wystawiłam język, w jego kierunku. Zapominając całkowicie, o wcześniejszej sytuacji w szkole. Uważają mnie za morderczyni własnego brata, nie znając całej prawdy, jak zginął. Ich tam nie było.

-Ty mała, jędzo !-krzyknął, i rzucił się na mnie, zaczął mnie łaskotać, a ja nie mogłam się wyrwać. Krzyczałam pomiędzy, śmiechem. Poczułam się, jak sprzed lat, gdy kompletnie niczym się nie przejmowaliśmy. Naszą zabawę, przerwał Thomas.

-Tess.-Luuk, mnie puścił a ja usiadłam znowu po turecku.

-Tak ?

-Twój ulubiony, miś który Nathaniel sam uszył.-zza pleców, wyciągnął różowego misia, z białą kokardką, czarnymi oczami, i szerokim uśmiechem z guzików.

-Dziękuję.-powiedziałam, jedynie. Chwyciłam maskotkę, i od razu przyciągnęłam do piersi. Poczułam się, jakby Nathaniel był centralnie obok. Może i odszedł, ale nie z mojego serca.

Black RedstartWhere stories live. Discover now