5

113 21 7
                                    

Dzisiejszy dzień był wspaniały i nawet nie byłam pewna kiedy minął. To wszystko za sprawą tego, że nikt mnie w niczym nie ograniczał oraz nie organizował mojego czasu.

Gdy wyszłam z hotelu, od razu udałam się w kierunku pobliskiego miasteczka. Słońce grzało niesamowicie, ale nie zniechęciło mnie to do zwiedzania. Jednakże oprócz promieni, moją skórę schładzał przyjemny powiew wiatru.

Po drobnych zakupach, przysiadłam na mrożonej kawie z widokiem na ocean. Postanowiłam wykorzystać chwilę i zadzwonić do mojej przyjaciółki. Odebrała tak szybko, jakby od rana czekała na mój telefon.

— Cześć wczasowiczko! — powiedziała radośnie. — Jak tam wakacje?

— Cześć, bardzo fajnie! Właśnie piję kawę, patrząc na błękitną wodę!

— Ale fantastycznie. Zazdroszczę ci, serio...

— Ja sobie też. — Zaśmiałam się. — Jest tylko jedna kwestia, która mnie denerwuje od wczoraj.

— Co takiego?

— Raczej kto! — Przewróciłam oczami. — Od wczoraj ciągle trafiam na pewnego włocha..

— Ha! — przerwała mi. — Przeznaczenie! Jak u mnie i Lance!

— Nawet mi nie mów — burknęłam. — Wy się lubiliście od razu, a mnie ten facet po prostu wkurwia!

— Brendo! Co to za brzydkie słowa padają z twoich ust — zdziwiła się, karcąc lekko.

— Przepraszam, ale jak tylko o nim pomyśle ciśnienie mi podskakuje.

— Od nienawiści też powstaje miłość... — mruknęła mrocznie, a ja mimo wszystko się uśmiechnęłam.

— Proszę, tylko mi nie mów, że na tym wyjeździe poznam miłość życia — prychnęłam, upijając łyk kawy.

— Nic w takim bądź razie nie mówię. Czuję tylko, że te wakacje będą wyjątkowe — oznajmiła moja przyjaciółka.

— Oczywiście, że będą — stwierdziłam pewnie. — To pierwsze wakacje od trzech lat. Dosyć nasiedziałam się w domu.

— Twoja posesja w lesie też jest idealnym miejscem na wypoczynek — przypomniała.

— Masz rację, ale tam rzadko kiedy jest tak ciepło. Właściwie lubię tam jeździć na weekendy.

— To prawda. Ale zawsze możesz przygarnąć jakiegoś zabłąkanego pana — zaproponowała.

— Mam dość zabłąkanych panów! Już jeden się przyplątał i raczej nie odpuści. Dasz wiarę, że wczoraj upił się jednym drinkiem, a na końcu chciał mnie pocałować. A dziś rano udało mi się dorwać dwa ostatnie rogaliki, które zeżarł mi jak tylko na chwilę oddaliłam się od stolika — wyrzuciłam z siebie wściekła. Za to po drugiej stronie usłyszałam wielkie parsknięcie. Ophelia rechotała, dobrze się przy tym bawiąc, a ja przecież powiedziałam jej co mi leżało na sercu. Tak chyba nie postępuje przyjaciółka. — Nie wspomnę już, że podobnie było w samolocie!

— Brendo... — próbowała przerwać mój monolog.

— O nie moja kochana, w tej chwili strzelam focha. Jak ty możesz się śmiać, kiedy ja muszę walczyć z jakimś napalonym włochem.

Napalonym i w dodatku bardzo przystojnym włochem...

— Brendo, już mówiłam kto się czubi ten się lubi. Z tego na bank coś będzie. Ewidentnie na siebie działacie, a skoro on nadal za tobą chodzi to oznacza, że ...

— O nie, nie! — przerwałam jej stanowczo. — Nie wmówisz mi tych ckliwych rzeczy o nienawiści i zakochaniu. Nie mylmy pojęć. Ja go nie znoszę...— wyznałam.

Ten jeden uśmiechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz