9

75 20 0
                                    

Weszłam na halę przylotów, gdzie czekał na mnie mój brat. Czułam się wykończona, ale zarazem szczęśliwa, że byłam w domu. Wewnętrznie czułam pustkę, że nie było już przy mnie italiano.

— Cześć siostra! — przywitał mnie radośnie.

— Cześć brat — odparłam bez entuzjazmu.

— Coś się stało? — zapytał, przyglądając mi się uważnie.

— Nie nic. Wszystko gra. Zmęczona jestem lotem — bąknęłam, udając że ziewam. — Miło cię zobaczyć — wyznałam.

— Ciebie również. — Uśmiechnął się. — Zabieram cię na obiad, a potem odwiozę do domu żebyś odpoczęła. Choć nie wiem czy ci się to uda...— Na jego twarzy pojawił się grymas. Zmrużyłam oczy, nie wiedząc co miał na myśli. — Sama zobaczysz — powiedział tajemniczo. Miałam nieodparte wrażenie, że moja przyjaciółka coś wymyśliła.

Wyszliśmy z lotniska i zgodnie z zapowiedzią brata udaliśmy się na obiad. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy dobrą godzinę. Opowiedziałam mu o Patrizio, na co od razu zagwizdał, ciesząc się że kogoś poznałam. Stwierdził, że to nieco szalona znajomość, ale skoro umówiliśmy się na kolejne spotkanie to coś może z tego będzie.

Obiecałam mu, że z czasem jak będzie wszystko dobrze i klarowne, na pewno ich ze sobą poznam.

Kilka godzin później przyjechaliśmy pod mój dom. Byłam wykończona i marzyłam o drzemce. Paul wszedł ze mną do domu i zostawił walizkę w holu. Pożegnał się, życząc mi miłego dnia pojechał do siebie. Rzuciłam się od razu na sofę w salonie. Ułożyłam się wygodnie i przymknęłam oczy. Prawie odpłynęłam, lecz mój spokój przerwało natarczywe pukanie do drzwi. Westchnęłam. Niechętnie zwlekłam się z kanapy i pomaszerowałam do drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam rozpromienioną twarz Ophelii.

— No w końcu! — warknęła.

— Jesteś bez serca — burknęłam. Przyjaciółka zamknęła mnie w szczelnym uścisku.

— Ciebie też miło widzieć. Myślałaś, że dam ci tak spokojnie odpoczywać? Masz mi dużo do opowiedzenia — oznajmiła, odrywając się ode mnie i weszła do środka.

— Napijesz się czegoś? — zapytałam.

— Chętnie. — odpowiedziała, zajmując to samo miejsce przy wyspie jak przed moim wylotem na wakacje. — Najchętniej tej herbaty, którą mnie nauczyłaś robić.

— Słynna herbata z chatki... — zaśmiałam się. — Chcesz mi powiedzieć, że na nią poleciał Lance?

— Powiedzmy, że mi w tym pomogła. — Zachichotała. — A teraz opowiadaj, jak było na Hawajach!

Przygotowywałam ciepły napój, opowiadając jej wszystkie wydarzenia. Starałam się niczego nie pominąć a gdy coś mogło mi umknąć, moja przyjaciółka mnie dopytywała. Oczywiście nie obeszło się bez naśmiewania się za moją niezdarność na każdym kroku.

— Odezwał się? — zapytała w końcu, gdy skończyłam swój możnaby rzec monolog.

— A nawet nie wiem... — wyznałam. — Odkąd wylądowałam nie miałam telefonu w ręce.

— Ale jesteś nie rozgarnięta... — mruknęła, dopijając herbatę. — No co tak patrzysz? Leć po telefon i sprawdź, czy do ciebie nie pisał.

— Jego lot zajmuje trochę dłużej, pewnie jeszcze nie wylądował.

— Nie przekonasz się, dopóki nie sprawdzisz telefonu.

— No dobra. — Przewróciłam oczami, upominając siebie za to, jak działało to na Patrizio. Uśmiechnęłam się szeroko.

— Oho, wyglądasz jak zakochana nastolatka! Dobry znak!

— Oho! Chyba twój Lance przyjechał! — odpowiedziałam, zerkając przez okno w kuchni, wcześniej słysząc dźwięk jadącego samochodu.

Kobieta zerknęła na zegarek.

— Możliwe, zbieram się bo za pół godziny mamy wizytę u mojej ginekolog.

— Poczekaj, poczekaj. — Zwróciłam się w stronę przyjaciółki. — A jak w ogóle się tu do mnie w takim bądź razie dostałaś? — Zmrużyłam oczy, zastanawiając się nad tym.

— Taksówką — odpowiedziała pospiesznie. — Co prawda chciałam autobusem, ale Lance się nie zgodził.

— Wcale się nie dziwię. Wyprowadziłaś się na drugi koniec świata. — Zrobiłam smutną minę.

— Mamy tylko dziesięć kilometrów do siebie — przypomniała.

— A miałyśmy dwa — powiedziałam z udawanymi wyrzutami. — A nie mógł cię Lance podrzucić? Wlekłaś się taki kawał drogi z jakimś nieznanym facetem. — Machnęła ręką.

— Niestety nie zdążył. Musiał zostać dłużej w pracy. — Wstała i podeszła do drzwi. Wolnym krokiem również ruszyłam w tamtą stronę. — Odpocznij po podróży.

— A ty daj mi znać co tam u naszej kruszynki słychać...— Spojrzałam na jej już odznaczający się brzuch.

— Oczywiście dam znać, jak wyjdziemy od lekarza. Buziaczki — rzekła i cmoknęła mnie w policzek.

Otworzyłam drzwi i uśmiechając się odprowadziłam wzrokiem Ophelię. Pomachałam Lancowi, który wyczekiwał ukochanej na podjeździe. Odmachał mi i po chwili odjechali.

Zamknęłam się i wyciągnęłam z torebki telefon. Zerknęłam na wyświetlacz. Poczułam lekki zawód. Nie miałam żadnego połączenia, ani wiadomości od Patrizio. Przez chwilę przeszła mnie myśl, że może właśnie skończyła się moja hawajska bajka i pora wrócić do rzeczywistości. Westchnęłam głośno i odgoniłam te złe myśli. Przecież mógł jeszcze nie dolecieć. Zastanawiając się nad tym głębiej ruszyłam w stronę łazienki. Położyłam telefon na szafce obok umywalki, sięgnęłam po płatki kosmetyczne i płyn. Zmyłam makijaż, przeglądając się w lustrze. Wyglądałam na bardzo zmęczoną. A podobno po wakacjach człowiek wraca wypoczęty. Westchnęłam. Rozebrałam się i weszłam pod deszczownicę. Odkręciłam wodę i wzięłam długi orzeźwiający prysznic.

Odprężona opuściłam łazienkę pół godziny później. Udałam się prosto do lodówki. Otworzyłam ją i skapnęłam się, że świeci pustkami. Nie chciało mi się wychodzić dziś z domu. Postanowiłam zamówić sushi na kolację z mojej ulubionej restauracji. Wybrałam do nich numer, który miałam zapisany w kontaktach i gdy tylko odebrała Mia poprosiłam o zestaw, który zawsze wybierałam. Od razu uprzedziła mnie, że zamówienie będzie dopiero za godzinę. Odetchnęłam głośno i nie pozostało mi nic innego jak cierpliwie poczekać. Tak samo jak na to aż odezwie się Patrizio.

Dwie godziny później przysypiałam na kanapie. Najadłam się sushi za wszystkie czasy i dopiero teraz dotarło do mnie, jak bardzo za nim tęskniłam przez te dwa tygodnie wakacji. Na Netflixsie odpaliłam jakiś film, który nie za bardzo mnie interesował, więc czułam się znużona.

Nagle usłyszałam dźwięk wiadomości. Nie mogła to być Ophelia, bo napisała mi, że z maluchem wszystko w porządku, jak tylko opuściła gabinet. Przez myśl mi przeszło, że to może mój hawajski romans. Zerwałam się szybko na kanapie do siadu i chwyciłam telefon.

To on...

Włoski pudelek: Cześć Skarbie. Wybacz, że dopiero teraz się odzywam i to tylko przez wiadomość, ale rozładowuje mi się telefon. Nie wytrzymałby naszej rozmowy, która na pewno nie trwałaby pięciu sekund. Ogarnę hotelowy bałagan i przylecę pojutrze tak, jak obiecałem. Zadzwonię jak tylko przekalkuluję sobie dzielące nas godziny, tak aby nie wyszło, że robię to w środku nocy.

Uśmiechnęłam się pod nosem, na jego wiadomość. Śmieszyła mnie dalej nazwa jego kontaktu, ale postanowiłam zostawić ją w spokoju. Totalnie zapomniałam o dzielących nas godzinach. Włączyłam internet i wpisałam zapytanie: która godzina jest we Włoszech. Widząc dzielące nas osiem godzin od razu spojrzałam na zegar wiszący w salonie. Skoro u mnie była prawie dwudziesta druga, Patrizio właśnie rozpoczynał kolejny dzień.

Nim wystukałam wiadomość, przyszła od niego kolejna.

Włoski pudelek: Tylko podaj mi swój adres, skarbie :)

Szybko odpisałam mu i w spokoju mogłam próbować zasnąć. Coś czułam, że jego przyjazd wywróci moje życie do góry nogami.

Ten jeden uśmiechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz