17

88 18 0
                                    

Dziś wyjątkowo pogoda rozpieszczała i słoneczko przyjemnie prażyło. Przed wymeldowaniem z hotelu zrobiłam sobie długi spacer po okolicy. Musiałam przewietrzyć umysł, nieco się zdystansować i spojrzeć na wszystko z boku. Nasze pierwsze spotkanie nie należało do najmilszych, w końcu jakiś gbur zajął moje miejsce bez pozwolenia, nie wspominając o nadgryzionym ciastku i upitym drinku. A teraz ten sam mężczyzna zawładnął moim sercem i czekał na mój ruch. To ja rozdawałam karty, mogłam zrobić wszystko co żywnie mi się podobało. Mogłam się zabawić, zadrwić z niego, ale czy tego właśnie chciałam? Zemsty za zatajenie informacji o synie? Raczej nie. Musiałam dążyć do tego co i mnie by uszczęśliwiło.

Jechałam taksówką, oglądając malowniczy krajobraz. Najchętniej zamieszkałabym tu i cieszyła oczy codziennie tą wspaniałą architekturą, ale podjęłam decyzję i wydawała mi się na tę chwilę jedyną właściwą drogą.

Gdy samochód zatrzymał się przed budynkiem, moje serce zadrżało. Spojrzałam na bukiet, który wręczył mi rano Patrizio, a uśmiech od razu zagościł na mojej twarzy. Nabrałam powietrza do płuc i wypuściłam go gwałtownie. Zapłaciłam taksówkarzowi, po czym opuściłam pojazd, zabierając bagaż. Westchnęłam i ruszyłam w stronę drzwi.

W progu przywitał mnie rozgorączkowany Patrizio. Niemal wybiegł ze swojego zamku w momencie, gdy kółka walizki toczyły się po lekko kamienistym podjeździe.

— Brendo... — powiedział niepewnym głosem.

Podeszłam bliżej niego, spoglądając w jego szkliste oczy.

Czy on płakał?

Zdziwił mnie ten widok, ale jednocześnie dostrzegłam w jego niebieskich tęczówkach iskierki nadziei i jakby chciał mi nimi powiedzieć, jak bardzo mu na mnie zależy.

Wyprostowałam się, biorąc głęboki oddech. Stresowało mnie nasze spotkanie zapewne tak jak jego. Nie chciałam dłużej trzymać go w niepewności. Stwierdziłam, że wystarczająco długo zadręczał się myślami. Swoim przyjściem do hotelu udowodnił mi już wtedy, że nie chce porzucać tej relacji.

Tak jak ja...

— Porozmawiajmy — wyszeptałam, na co mężczyzna lekko się spiął. — Jednak chciałabym w ogrodzie, dzisiaj naprawdę piękna pogoda.

— Oczywiście. — Kiwnął głową. — Zaniosę twoją walizkę i przyniosę nam też kawy.

— Dobrze.

Obserwowałam, jak Patrizio szybkim ruchem zabrał mój bagaż i zniknął wewnątrz murów hotelu. Mimo całej sytuacji, uśmiechnęłam się lekko, po czym obrałam kierunek ogrodu. Usiadłam na ławce, gdzie rozpościerał się widok na oddalone miasto. Każdego dnia zapierał mi tak samo dech w piersiach, a dzisiejsze słońce dodawało mu uroku.

— Prosze. — Wybudził mnie z zapatrzenia głos mężczyzny. Obróciłam się, odbierając kubek z ciepłym napojem. — Bardziej mleczna, tak jak lubisz.

— Tak, dziękuję.

Usiadł obok mnie, a spoglądanie w dal jakoś pomogło mi nabrać pewności siebie. Zaciągnęłam się aromatem kawy, który sprawił że nieco się rozluźniłam.

— Przemyślałam całą sytuację — oznajmiłam. — Zareagowałam zbyt gwałtownie, ale to dlatego, że nie wiedziałam o twojej przeszłości. Jednak po twoim wyjaśnieniu rozumiem dlaczego tego nie zrobiłeś.

— Brendo...— Przerwałam mu gestem dłoni.

— Pozwól mi dokończyć. — Mężczyzna nie spokojnie usiadł na ławce obok mnie. — Musiałam na swój sposób przetrawić informacje o tym, że masz syna. Wiem, że nastolatkowie są trudni, okres buntu i swoich poglądów — wyjaśniłam. — Trochę jest mi przykro, że wrzuciłeś mnie do wora z kobietami, z którymi spotykałeś się wcześniej, ale rozumiem — dodałam szybko, bo widziałam, że chciał coś dopowiedzieć. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam głęboko w oczy. — Myślę, że nasza więź jest na tyle silna, że sobie poradzimy z różnymi przeciwnościami. Możesz być spokojny, nie odejdę tylko dlatego że jesteś ojcem. Chyba bardziej zabolał mnie widok całującej cię byłej partnerki. — Zaśmiałam się nerwowo.

Ten jeden uśmiechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz