Od tamtej sytuacji w moim pokoju minęło parę dni. Nie wróciliśmy już do tematu, a właściwie poczułam, że była to wina tylko i wyłącznie alkoholu. W końcu ludzie po jego spożyciu robią różne, dziwne rzeczy a nas ewidentnie poniosło.
Widziałam, że Patrizio przez te dni dawał mi przestrzeń. Potrzebowałam jej, ale jednocześnie spędzaliśmy je wspaniale. Wspólne jedzenie posiłków, plażowanie oraz spacery zbliżyły nas do siebie. Zaczynałam przy nim nie czuć tego skrępowania i właściwie to przestał mnie tak bardzo denerwować. Fakt, nie brakowało przez te dni potyczek słownych oraz dwuznacznym sytuacji.
Dzisiaj jednak udaliśmy się w zorganizowanej grupie na wycieczkę. Ekscytowałam się, bo oprócz odpoczynku uwielbiałam zwiedzać. Przewidywane było nurkowanie z obserwacją żółwi i rafy koralowej, wypicie kawy na jednej z plantacji, plażowanie na czarnej plaży oraz coś co lubiłam najbardziej, czyli spacer przez las deszczowy i piękne wzgórza.
Przed wycieczką przewodnik poinformował nas o tym, że ocean jest nieokiełznany i nieprzewidywalny i abyśmy czytali tabliczki oraz uważali na niestrzeżone punkty widokowe i plaże. Najpierw wybraliśmy się na nurkowanie, oczywiście z przeszkolonymi do tego osobami. Nie przepadałam za wodą, ale Patrizio wspierał mnie cały czas i dodawał otuchy, bym przezwyciężyła strach. Miał rację. Widok pod wodą zaparł mi dech. Był piękny oraz ciężki do opisania jednym słowem. Coś takiego widziałam tylko w filmach przyrodniczych.
Wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo byłam wdzięczna za to, że mogę tutaj być.
Po nurkowaniu mieliśmy godzinę na plażowanie. Niewiele czasu, ale udało nam się położyć na piasku i przez chwilę naładować baterię, by mieć siłę chodzić po lesie.
Tego punktu na wycieczce bałam się najbardziej, ale tylko dlatego, że boję się robactwa. Wręcz te zwierzątka mnie obrzydzają a najbardziej z nich wszystkich pająki. Aż na samą myśl, dostawałam gęsiej skórki na całym ciele i paraliżu w kończynach. Przewodnik uprzedził nas, żebyśmy się niczego nie obawiali. W dżungli nie czyhało na nas niebezpieczeństwo ze strony zwierząt. Jedynie mogą pokąsać nas komary. Te gadziny chyba latały wszędzie.
Brzęczące małe skurwysynki od zawsze działały mi na nerwy.
Swoją wyprawę rozpoczęliśmy przy plaży „Ke'e". Wybraliśmy skróconą wycieczkę, ponieważ obawiałam się, że nie doszłabym do końca. Cała trasa turystyczna trwa jedenaście mil. Z samego ćwiczenia jogi, nie miałam świetnej kondycji. I można ją pokonać w ciągu jednego dnia, lecz nasz przewodnik powiedział, że rozbijemy ją na dwa. Na szczęście był z nami jeszcze jeden przewodnik, który pokaże nam nieco krótszą trasę i wieczorem wrócimy do hotelu.
— Może zdecydujemy się na tą dłuższą trasę? — spytał Patrizio, patrzył na mnie z nadzieją w oczach.
— Wybacz, ale moja kondycja jest słaba i nie dam rady przejść aż takiej odległości. Tym bardziej po takim górzystym terenie — odparłam szczerze. — Ale jeżeli chcesz i jesteś przygotowany na wyprawę, to cię nie zatrzymuję.
Posłałam mu lekki uśmiech. Nie musiał rezygnować tylko dlatego, że ja nie chciałam iść. Właściwie bardziej liczyłam się z tym, że mój organizm się w którymś momencie podda.
— Dotrzymam ci towarzystwa. Już samo nurkowanie zabrało mi nieco energii — oznajmił po chwili rozmyślania.
— Gotowi? — zapytał nasz nowy przewodnik. Wszyscy chętni, a w sumie większość turystów ustawiła się przy tym mężczyźnie. Ja również, a za mną stanął Patrizio. — A więc ruszajmy — powiedział nieco głośniej mężczyzna. Tłum ruszył.
Na początku wszyscy szliśmy razem tym samym szlakiem. Po około dwóch milach doszliśmy do pierwszego punktu wycieczki, do doliny „Hanakapi'ai". Widok z góry na małą zatoczkę był przepiękny. Wyjęłam telefon i zrobiłam kilka zdjęć.
CZYTASZ
Ten jeden uśmiech
RomanceJedyne co przeszkadza Brendzie na upragnionym urlopie to przystojny Włoch, który uczepił się już w samolocie. To miały być wakacje marzeń na gorącej wyspie. Miała odpocząć i naładować pozytywną energią. Niestety, lub stety na jej drodze staje Patriz...