Rozdział XVII

217 14 1
                                    


Sala balowa była przepiękna, jednak jak się dowiedziałam nie była to największa sala w zamku królewskim. Po jednej jej stronie znajdował się bogato zastawiony stół w kształcie podkowy, natomiast po drugiej scena, na której orkiestra przygrywała powoli pierwsze ciche melodie. Samo pomieszczenie miało owalny kształt, parkiet wykonany był z białego dębu, ściany utrzymane są w matowym jasnozielonym oraz białym odcieniu. Sala posiadała wspaniałe, w wielu miejscach złocone, bogate sztukaterie i freski zdobiące ściany i sufit, w rzeźbieniach i sztukateriach przeważały motywy roślinne. Nad sceną znajdował się balkon, który podtrzymywał mitologiczny Atlas. 

Stałam przy moich rodzicach i wciąż rozglądałam się za Sethem, jednak nigdzie go nie widziałam. Chciałam go już zobaczyć, upewnić się, że nic mu nie jest. Razem z resztą gości czekaliśmy na wejście Evangeline, a czas dłużył mi się niemiłosiernie. Dopiero teraz zauważyłam, że nie ma nikogo z rodziny Vici. Poczułam zimne dreszcze przebiegające po moich plecach. A jeśli rzeczywiście się coś stało? Co jeśli Lupus znaleźli Setha w zamku i go skrzywdzili? Moje rozważania przerwał znajomy głos.

-Tutaj jesteś, wszędzie cię szukałam- powiedziała Anna z szerokim uśmiechem.- Państwo Pugnatum- dodała uchylając głowę.

Formalna Anna to nowość w moim życiu.

-Och witaj Anno, jak miło cię widzieć. Powiedz mi proszę, gdzie podziewają się twoi rodzice?

Zastanawiam się, skąd się w ogóle znają.

-Zaraz powinni tu być, musieli zamienić słówko z królem. Eden, widziałaś te fresk?-zapytała wskazując jedną ze ścian.

-N-nie...

-Chodź ze mną kochana, musisz zobaczyć to z bliska- zaczęła ciągnąć mnie w stronę jednej ze ścian.-Zanim jakkolwiek zaczniesz mi się tłumaczyć, nie winię cię za to, co się stało, a nawet jestem wdzięczna, w sensie, no może bym go nie zajebała na jego własnej imprezie, to było dość popierdolone, ale miałam ochotę wiele razy go unieszkodliwić.

Więc ona też uważa, że to ja zrobiłam. I ma rację. Sama doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale wciąż łudziłam się, że tak nie jest. Skoro nadzieja umiera ostatnia, to nic mi już nie zostało.

-Poza tym, ja nie wiem jak ty to zrobiłaś, że Seth się na niego rzucił i odwalił całą robotę, już ostatnio byłam zdziwiona jak go poskładał, ale teraz... Myślałam, że jest zapatrzony w Evę, ale widzę kochana, że go trochę omotałaś- złośliwy uśmiech przyozdobił jej twarz.

-O czym ty mówisz?-oburzyłam się lekko.

-A jakbyś inaczej nazwała to, jak się zachował? Zdajesz sobie sprawę, że zabił dla ciebie swojego najlepszego przyjaciela?

Przełknęłam ślinę. Nie. Seth nie zrobił tego dla mnie, on po  prostu wiedział jakie mogą być konsekwencje. Ale czy to właśnie teraz te konsekwencje nie są większe? Sethowi nigdy na mnie nie zależało i nie będzie zależeć. To całe małżeństwo, ten cały układ, on tego nie chce. Nienawidzi mnie zwłaszcza teraz.

Moje rozważania przerwała wychodząca na balkon Evangeline. Momentalnie wszystkie rozmowy ucichły. Sekundę później zza niej wyłonił się król, którego zobaczyłam po raz pierwszy w życiu. Proces starzenia zatrzymał się u niego dość szybko, bardziej wyglądał jakby był w wieku Evangeline. Miał brązowe włosy, które sięgały mu do ramion, przystojną twarz o delikatnych rysach, które na myśl przywodziły mi bardziej chłopca, aniżeli mężczyznę, był dość drobnej budowy, a kiedy stanął przy córce zauważyłam, że jest od niej tylko pół głowy wyższy. Na sprawowaną przez niego rolę wskazywała tylko bogato zdobiona, złota korona. 

PrzyrzeczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz