Rozdział XX

301 12 2
                                    


Świat się zatrzymał.

Nie potrafiłam odpowiedzieć, ruszyć się, mogłam się tylko w niego wpatrywać i modlić, żeby zniknął.

Seth wyglądał, jakby ledwo się powstrzymywał przed rzuceniem na nas obie. Jego ciało pochylone było lekko do przodu, gotowe do biegu, kogo by złapał, gdybyśmy zaczęły uciekać? Która z nas byłaby jego celem? Zrobiłam krok do tyłu, a on pochylił się jeszcze bardziej. Spojrzałam na Annę, ale ona nie odrywała z niego wzroku. Obcy mężczyzna widząc scenę, przeszedł na drugą stronę ulicy i przyspieszył kroku. Przez to, że było ciemno, nie było już tyle ludzi co wcześniej. Chciałam, żeby ktoś zareagował, żeby powstała luka, dzięki której mogłybyśmy uciec.

-Eden- powtórzył, a ja poczułam jeszcze mocniejszy uścisk w żołądku.

Bałam się go, nie bałam się nawet konsekwencji u rodziców, bałam się tego, co mi zrobi. Przez umysł mignęły wspomnienia z domu Evangeline, to jak mnie kopał i rzucał mną jak szmacianą lalką. Wtedy nic nie zrobiłam, zostałam ukarana za jego podejrzenia, a teraz... Teraz ma dowód. Widział, jak go zdradzam. Zdradzam? Czy to była zdrada? Sam sypia z Evangeline. Nie jesteśmy małżeństwem, a nawet jeśli byśmy nim byli to nie z mojej woli. Czy jest zły za tamto, co się stało, czy za to, że w ogóle tu jeseteśmy?

-Wybaczę ci to Eden-zrobił krok w moją stronę.- Zapomnę o tym, co widziałem-kolejny krok.

-Nie zrobi tego. Eden musisz...

Anna zerknęła na mnie, straciła go z oczu na ułamek sekundy, a jemu to wystarczyło. Podbiegł do nas i wepchnął dziewczynę w zaułek, z którego nie dawno wyszłyśmy. Starał się wyrwać jej sztylet, wykręcał ręce i szarpał. Zostałam na ulicy sama. Przez myśl przemknęło mi, że mogłabym rzucić się do ucieczki. Nie. Nie mogłabym jej tego zrobić.

Podbiegłam do rodzeństwa i starałam się odciągnąć Setha. Chwyciłam go za ramię i zaczęłam ciągnąć go do tyłu, jednak on zdawał się tego nie zauważać. W końcu, kiedy sięgnął do twarzy Anny, ta zamachnęła się sztyletem. Przez chwilę się zatrzymali. Z ostrza spłynęła mała strużka krwi. Seth odwrócił dłoń w swoją stronę, a ja zobaczyłam długą cienką szramę. Kolejna kropla krwi spłynęła po jego ręce, a on zamachnął się drugą i uderzył Annę z pięści w twarz.

Krzyknęłam, a dziewczyna zatoczyła się do tyłu. Była pochylona i miała zaciśnięte oczy, kołysała się lekko na boki, tak jakby miała się zaraz przewrócić. Szybko podbiegłam do blondynki i zasłoniłam ją.

-Seth, proszę cię- wyjąkałam, zalewając się łzami.-Proszę cię, przestań. Proszę...

Bałam się o Annę i bałam się na nią spojrzeć. Wiedziałam już, jak kończy się spuszczanie go z oczu. Seth patrzył mi prosto w oczy, jego spojrzenie bolało, powoli, niespiesznie, zaczął iść w moją stronę.

-Błagam, nie rób nic, proszę, będę grzeczna, obiecuję... Seth, ja naprawdę będę grzeczna, będę cię szanować, nie będę się odzywać w zły sposób, naprawdę... Wrócę z tobą do domu Seth, tylko proszę...

Jego ciało było tylko kilka centymetrów od mojego. Czułam jego oddech na swoich włosach, wiedziałam, że patrzy na mnie z góry, jednak ja bałam się spojrzeć mu w oczy. Bałam się co w nich zobaczę. Przez cały czas płakałam, zatrząsałam się, kiedy zaczął podnosić zranioną dłoń. Byłam przygotowana na najgorsze, kiedy ręka powoli zbliżała się do mojej twarzy, zaczęłam szlochać. Chciałam uciec, a jednocześnie bałam się ruszyć. Dwoma palcami chwycił moją brodę i podniósł ją do góry. Zamknęłam oczy.

-Patrz na mnie Eden.

Posłusznie otworzyłam oczy. Jego twarz nie była wykrzywiona w emocjach, była wykuta z kamienia, ale mimo to emanowała czystą wściekłością. Wciąż płakałam, ale na nim nie robiło to żadnego wrażenia.

Z każdą sekundą widziałam, jak powoli ulatują z niego emocje. Mięśnie i twarz przestają być tak spięte, przestał zaciskać zęby. Jego rozwalony nos przypomniał i o Shane'nie. Zaczęłam w myślach błagać, żeby nic się mu nie stało. Przez umysł przemknęło mi imię Kasdeya.

-Eden, nie słuchaj go- odezwała się Anna, raz po raz łapiąc powietrze.- Nie wracaj z nim, musimy uciec, on cię zabije.

-Jak mógłbym zabić kogoś, kogo kocham?

Moje oczy rozszerzyły się w niemym szoku. On? Kocha mnie? Przesłyszałam się?

Czy to możliwe, żeby mnie w ogóle kochał? Czy ja tego nie widziałam? Mój umysł zalewają po kolei kolejne wydarzenia. Zabił Egona, bo ten chciał mnie skrzywdzić, to co wydarzyło się między nami po balu urodzinowym, to jak czasami na mnie patrzy...

Może rzeczywiście tak jest? I może ja, tak naprawdę, może ja też go kocham? Nie tego chciałam? Tak w głębi serca, nie chcąc przyznać sama przed sobą, czułam coś do niego, mimo wszystko, mimo tych wszystkich rzeczy, które mi zrobił i dla tych rzeczy, które zrobił dla mnie. Nasze kłótnie, to, z czym mieliśmy problem, to z czym się borykaliśmy, wszystko to było niepotrzebne, było wymyślone, było wynikiem wielkiego nieporozumienia. Zaśmiałam się duchu.

Jego ręka z brody powędrowała na mój policzek, który delikatnie pogładził.

-On kłamie. Nie słuchaj go, Gdyby cię kochał nie sypiałby z Evą.

Szpilka wbiła się w moje serce, powodując małe pęknięcie.

-Czy jeśli wrócę z tobą... zostawisz Annę?

-Eden, nawet się kurwa nie...

-Tak.

Odwróciłam twarz w stronę dziewczyny. Anna w niedowierzaniu kręciła głową na boki, wciąż powtarzając, żebym tego nie robiła. Ruchem ust przekazałam jej przeprosiny. Wiedziałam, że mogą ją znaleźć. Może się to stać za rok, miesiąc, tydzień lub jutro. To, że się uwolni, graniczyło niemal z cudem. Nikt się nie uwalnia, nie będąc tak wysoko.

-Jeśli kiedykolwiek uwierzysz, że ten człowiek coś do ciebie czuje, będziesz skończoną kretynką- Anna również płakała.

Widziałam, że starała się być na mnie zła, mimo że nie do końca potrafiła to zrobić. Może chociaż na chwilę jej się uda zacząć żyć innym życiem. Będę trzymać za ciebie kciuki. Przepraszam. Kiedyś się jeszcze spotkamy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 02 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

PrzyrzeczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz