Po wyjściu z domu skierowaliśmy się do tego samego czarnego Jeep' a i wyjechaliśmy z posesji Monetów.
- Ile mamy czasu? - Zapytałam gdy byliśmy jakieś 200 metrów od posesji.
- Jest 9:04, więc mamy czas do 15:00. - O kurwa. Przecież ja to bym całą kurwa wille ogarnęła przez ten czas. No ale niech mu już będzie. Po 15 minutach byliśmy na miejscu i Vincent zamiast iść do normalnego sklepy to ten wybrał ten z najdroższymi rzeczami. Cóż bywa. Dobra. Wracając tak się zamyśliłam, że na kogoś wpadłam.
- Uważaj jak łazisz. - Powiedział jakiś koleś. Automatycznie podniosłam głowę i zobaczyłam mężczyznę, którego z kąś kojarzę, ale nie wiem z kąt.
- Sam uważaj. - Powiedziałam. - Debil. - Ostatnie słowo powiedziałam tak aby tylko on to usłyszał.
- Dziwka. - Powiedział tak samo cicho jak ja. Jednak najgorsze było to, że ja kojarzyłam ten głos i to bardzo dobrze. Przez chwilę się zastanawiałam i w końcu znalazłam odpowiedź, bo tą osobą był mój przyjaciel, z którym tak się właśnie poznałam. W sęsie nie w galerii w stanie Pensylwanii, tylko w Anglii. Gdy zdałam sobie z tego sprawę automatycznie się odwróciłam, co on zrobił w tej samej chwili i się do siebie uśmiechneliśmy a potem się odwróciłam i podbiegłam do Vincenta.
- To gdzie idziemy? - Zapytałam.
- Victoria' s Secret.
- Chce ci się tam iść? - Zapytałam ponownie, bo wątpię, by chciał tam iść. Oczywiście ja skorzystam z miłą chęcią.
- Tak. - Dobra tego się nie spodziewałam, ale ruszyliśmy. Jak już byliśmy na miejscu to Vincent powiedział, żebym wybrała sobie co chce, więc go posłuchałam i zaczęłam przeglądać pułki. Po około godzinie poczułam, że ktoś się na mnie patrzy, więc się odwróciłam i zaś go zobaczyłam. Jak tylko zobaczył, że też na niego patrzę to do mnie podszedł.
- Co ty tu robisz? - Zapytał mnie przyjaciel.
- To samo pytanie chciałam ci zadać. - Powiedziałam i się odwróciłam dalej przeglądając ciuchy.
- Jestem na zakupach.
- Widzisz. Ja tak samo. Ale chodzi mi bardziej o to co ty robisz w stanie Pensylwanii? - Zapytałam i ruszyłam dalej a on za mną. Jak pies.
- Mieszkam tu. A ty co robisz w Pensylwanii? - Zapytał tym razem przyjaciel.
- Wiesz? Zdaję się, że też tu mieszkam.
- Od kiedy? - Zapytał ponownie.
- Od kiedy moi rodzice zginęli. - Powiedziałam z obojętnością.
- Jak to zginęli? Z kim ty w takim razie mieszkasz? - Zapytał zestresowany.
- A co martwisz się? - Zapytałam i spojrzałam w telefon. 10:35. Postanowiłam zadzwonić do Vincenta.
- Tak martwię się. - Powiedział, a ja wybrałam numer mojego brata.
- Zamknij się. - Powiedziałam i kliknęłam zieloną słuchawkę, a Vincent odebrał po 2 sygnale.Rozmowa telefoniczna Madison i Vincenta
- Halo.
- No halo. Nie nudzi ci się?
- Nie. A co skończyłaś zakupy?
- Nie. Tak pytam bo siedzę tu prawie godzinę.
- Siedź ile chcesz. Ja poczekam. Pa
- Okej. Pa.Koniec rozmowy telefonicznej Madison i Vincenta
- Z kim ty rozmawiałaś? - Zapytał
- Nie ważne.
- Ważne.
- No nie wiem. - Powiedziałam i poszłam dalej nawet nie patrząc czy za mną idzie. Po następnych 30 minutach napisałam Vincentowi, że jestem przy kasie. 5 sekund później Vincent stał już obok mnie.
- Tylko tyle? - Zapytał a ja się zdziwiłam, bo to jest dużo. Przynajmniej jak dla mnie.
- No...tak.
- Okej. - Po jego słowach była nasza kolej. Wyszło chyba z 2 koła, ale Vincent się jakoś tym nie przejął i wyszliśmy z pierwszego sklepu. Wiecie jakie było moje zdziwienie gdy Vincent wszedł ze mną do sklepu, a tam mój przyjaciel. Koszmar. Po prostu koszmar. Dobra na początku było wszystko okej, ale gdy obok niego przeszliśmy on najpierw spojrzał na mnie potem na Vincenta, a potem zaś na mnie i było by wszystko okej, gdyby nie to, że Vincent też na niego spojrzał przez co potem oboje patrzyli na siebie wrogimi i pełnymi nienawiści spojrzeniami. W końcu nie wytrzymałam i podeszłam do Vincenta ciągnąc go za rękę jak małe dziecko, ale na nic, więc odeszłam od Vincenta i podeszłam do przyjaciela, zakrywając mu oczy. Zawsze mu tak robiłam gdy byliśmy młodsi i jakiś chłopak do mnie zarywał. Na szczęście zawsze to działało, więc teraz nie było z tym większych problemów.
- Uspokój się. - Syknęłam do niego i podeszłam do mojego brata. - Idziemy?
- Madison? Ty go znasz? - Zapytał przyjaciel a ja przewróciłam oczami. Chciałam odejść ale Vincent zatrzymał mi drogę.
- Skąd ty go znasz? - Zapytał mnie Vincent.
- To ja powinienem zadać tobie to pytanie Vincencie, a nie ty. - Powiedział. Chwila czy oni się znają. Nie no ja padnę tu zaraz.
- Cisza! Powie mi ktoś o co tu chodzi? - Zapytałam wkurwiona. Jako pierwszy postanowił odezwać się mój przyjaciel.
- Madison skąd znasz Vincenta Moneta? - Zapytał. Nie no trzymajcie mnie, bo padnę.
- Otóż to mój brat. - Odpowiedziałam na pytanie, a jemu prawie wyszły oczy z orbit.
- C-co? To nie możliwe.
- A jednak. - Powiedziałam z Vincentem w tym samym czasie, przez co na siebie spojrzeliśmy i się uśmiechneliśmy.
- A teraz żegnam cię Adrienie Santanie. - Powiedział Vincent i odeszliśmy.
CZYTASZ
Bliźniaczka Vincenta
JugendliteraturKiedy rodzina Madison Monet ginie w wypadku samochodowym młoda dziewczyna dowiaduję się, że ma 5, jak się później okazuje młodszych braci, o których nie miała pojęcia. Na początku jednak nikt nie zauważa różnicy wieku pomiędzy Vincentem a Madison. J...