Rozdział 9

9 1 0
                                    

W nocy Livia nie mogła spać, ilekroć udawało jej się zasnąć, budziły ją agonalne krzyki dochodzące z pokoju obok. To wszystko to, była jej wina. Dziewczyna widziała w szparze pod drzwiami słabe światło, dobiegające zapewne z pokoju Lucasa. Co jakiś czas słyszała pojedyncze słowa Williama, gdy chłopak podnosił głos, by uspokoić brata. Nie przynosiło to jednak efektów. Livia całą noc nie mogła uspokoić serca bijącego jak opętane z powodu miażdżącego ją poczucia winy. Gdy w końcu słońce za oknem zaczęło wstawać, dziewczyna miała za sobą może trzy godziny snu. Przebrała się w pokoju, nie chciała napotkać po drodze do łazienki któregoś z domowników, nie byłaby w stanie spojrzeć im w oczy. Musiała jednak skorzystać z łazienki. Gdy już poczuła, że zaraz rozsadzi jej pęcherz, wyszła po cichu z pokoju i szybko przemknęła do łazienki. Tam skorzystała z toalety i umyła twarz zimną wodą. Jej twarz była blada, a oczy podkrążone, za to skóra dookoła nosa była delikatnie zaczerwieniona. Otworzyła drzwi łazienki, by wrócić do pokoju, jednak w tej samej chwili z pokoju Lucasa wyłonił się Vincent. Wyglądał, jakby w ogóle nie spał. Na widok dziewczyny odchrząknął.

- Dzień dobry.

- Dzień dobry. - Livia odpowiedziała tym samym. Vincent obejrzał się za siebie, po czym powoli zamknął drzwi do pokoju. - Jak... - Zaczęła Livia, jednak nie była pewna, jak ma sformułować pytanie.

- Źle. - Odparł poważnie Vincent, zgadując, o co chciała zapytać. Nie trudno było się domyślić.

- Czy jest coś, co mogłabym zrobić? - Zapytała błagalnym tonem, myśl, że miałaby wrócić do swojego pokoju, by bezczynnie nasłuchiwać krzyków Lucasa, sprawiała, że robiło jej się niedobrze. To ona powinna tam leżeć, nie on. Nie Lucas, który tylko chciał jej pomóc.

- Nie sądzę. - Westchnął mężczyzna. - Dla Lucasa nic już nie możemy zrobić. - Przerwał na chwilę. - Ale myślę, że Williamowi przyda się coś do jedzenia albo kubek ciepłej herbaty. Nie ruszył się stąd całą noc. - Ponownie westchnął. - Ja muszę jechać do Kwatery Głównej, nastąpił nagły wysyp ataków. - Livia kiwnęła głową na znak zrozumienia. - W razie czego będę pod telefonem.

Mężczyzna zszedł po schodach na dół, po czym Livia usłyszała, jak wychodzi z domu, zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna stała, nie mając siły się ruszyć przez dobre kilka minut, dopóki z zamyślenia nie wyrwał jej kolejny krzyk Lucasa. Za każdym razem krzyki stawały się coraz dłuższe, głośniejsze, wyrażały więcej bólu... Livia uderzyła się pięścią w udo, by zmobilizować się do ruchu i szybkim krokiem zeszła na dół. Vincent miał rację, Williamowi przyda się coś do jedzenia. Wiedziała, że przynosząc mu posiłek, nie zrekompensuje chłopakowi niczego, jednak chciała ulżyć mu chociaż minimalnie. Już po kilku minutach na patelni smażyły się trzy jajka sadzone, a na talerzu czekały również trzy kromki chleba z grubą warstwą masła. Przez ostatni tydzień Livia zauważyła, że każde śniadanie Williama składało się z jajek, czy to sadzonych, gotowanych, czy jajecznicy. Do tego na talerzu Livia położyła pokrojonego pomidora i zalała wrzątkiem kubek z herbatą. Usmażone jajka przełożyła na chleb i wzięła do ręki sztućce, herbatę oraz jedzenie. 

Gdy znalazła się już przed drzwiami pokoju Lucasa, zawahała się. Nie chciała tam wchodzić. Bała się tego, co zastanie. Nie mogłaby spojrzeć Williamowi w oczy, wiedząc, że to ona jest wszystkiemu winna. Mimo to lekko zapukała do drzwi i gdy nie usłyszała odpowiedni, nacisnęła łokciem klamkę. Drzwi ustąpiły, otwierając się powoli. Oczom Livii ukazał się pokój niemal identyczny z tym zajmowanym przez nią. Pojedyncze łóżko oraz nakastlik znajdowały się w tym samym miejscu, jednak tam, gdzie u Livii stała szafa, znajdowało się biurko z komputerem, a naprzeciw niego, przy drugiej ścianie stała komoda. William siedział na krześle przy łóżku Lucasa, pochylony nad nim tak, że Livia nie mogła dostrzec jego twarzy. Chłopak ściskał w dłoni rękę Lucasa, na którego bladej skórze twarzy odznaczały się przekrwione usta oraz kropelki potu na czole.

Złota krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz