Ciężkie glany, duże kurtki, obcisłe topy, krótkie spódniczki i podarte rajstopy. W miejscu gdzie mieszkała do niedawna wołali na nią „słodka gotka", przez jej ubiór, ale też niesamowicie śliczną buzię. Miała ostre rysy twarzy, ale za to mały nos, na którym widniało kilka piegów oraz duże niebieskie oczy.
Czasem również nazywali ją „wampirką" przez jej dosyć bladą karnację. Odkąd tylko pamiętała miała problem, aby się chociażby delikatnie opalić, lecz już się przyzwyczaiła, wręcz to w sobie uwielbiała.
Kłamała by, gdyby powiedziała, że postawa Williama wobec niej, jej nie bolała. Bo bolała – i to strasznie. Nauczyła się jednak jak przybrać maskę, z której nic nie dało się odczytać.
Widziała, że się zmienił. Wymęrzniał. Nie był już chłopcem, mogłaby się pokusić o stwierdzenie, że był już mężczyzną. Jego rysy twarzy znacznie sie zaostrzyły, nie miał również postury typowego chuderlaka, jakim był w dzieciństwie. Miała wrażenie, że samo spojrzenie się zmieniło – bardziej jego kolor oczu. Taki pusty, wyblakły.
A ona uwielbiała jego oczy.
I przez to miała wrażenie w jednym momencie, że straciła go na zawsze. Zdaniem Atteli ludzie powinni się zmieniać, podejmować różne decyzję, pracować nad swoją sylewtką, czy stawiać na samorozwój, lecz oczy powinny zostać zawsze takie same. Niezmiennie na wszystko. Mogły być przez jakiś czas kompletnie pozbawione wyrazu, bądź koloru. Attelia uważała, że oczy są odzwierciedleniem duszy, po nich możemy rozróżnić emocje, bądź nawet samych ludzi.
A Williama oczy wyglądały, jakby już dawno stracił część swojej duszy. I za wszelką cenę nie chciał pozwolić jej wrócić.
Postanowiła dać mu czas. Delikatnie się z nim zabawić. Pozostawić w niepewności. William napewno musiał myśleć i to dosyć sporo nad tym kiedy znowu go zaatakuje. Nie miała zamiaru się poddawać. Chciała odzyskać przyjaciela, za wszelką cenę. Nie chciał po dobroci, to będzie miał w zupełnie inny sposób, w taki którego się nie będzie spodziewać.
***
Cally była dobrym informatorem. Częściowo została wprowadzona w jej plan działania. Mimo czternastu lat bardzo dobrze spisywała się jako stalkerka, Attelia myślała, że w przyszłości mogłaby zostać zawodowym detektywem lub jakimś informatorem.
William wybierał się na imprezę do miejscowego chłopaka, który cóż, miał wypasioną chatę i rodzice często zostawiali go samego w domu na weekendy.
Tam, gdzie William, tam miała pojawić się Attelia. Nie znała go teraz, oboje się zmienili. A skoro nie chciał z nią nawet porozmawiać, to cóż, postanowiła być jego duchem. Poznać go z perspektywy widza.
Potrafiła czytać z ludzi, a najlepiej czyta się z gestów, mimiki twarzy lub postury ciała. Wiele się nauczyła przez te cztery lata i mogła niektóre chwyty zastosować między nimi.
Postawiła na kabaretki z dużymi oczkami, czarną dżinsową spódnicą, topem z prostym dekoltem na grubych ramiączkach, dużą skórzaną kurtką w kolorze ciemno brązowym, wręcz wpadającym w heban. Oraz jej nieśmiertelne glany, sięgające prawie do połowy łydek.
Zawiązała ciasno buty. Swoje czarne długie włosy związała w ciasną, wysoką kitkę. Nie malowała się za dużo wystarczyły jej same kreski, tusz do rzęs i czerwona pomadka.I choć było wysokie prawdopodobieństwo, że będzie się wyróżniać na tle kolorowych nastolatków, to nie zdzierżyła by założyć czegoś innego. Było też pewne podejrzenie, że i William zwróci na nią uwagę, lecz wiedziała, że zeobi to w sposób subtelny, krótki, a później o niej zapomni.
Zabawę czas zacząć, pomyślała Attelia.
Dzisiaj była kotem, a on jej myszą, nieświadomie zaciągniętą w jej pułapkę, z której dosyć ciężko będzie mu się wydostać.
CZYTASZ
ʙᴜᴋɪᴇᴛ ʙɪᴀʟʏᴄʜ ʀᴏ́ᴢ̇
Teen FictionOd zawsze byli tylko oni. Willam i Attelia. Byli jedną drużyną, która grała do tej samej bramki. Razem budowali babki z piasku, uczyli się jeździć na rowerze, czy też w późniejszym czasie pakować się w kłopoty. Jednak w wieku dwunastu lat Attelia m...