09. Revon

16 0 1
                                    

Revon siedział na łóżku, pijąc cudem wyżebraną herbatę od dziewczyny. Przyglądał się jej z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

Uważał, że jest interesująca. Sam jej styl ubioru dość mocno się wyróżniał i słyszał w szkole na ten temat różne komentarze. Jej uroda również była zachwycająca, na przykład jej blada twarz i tak samo blado-niebieskie tęczówki, które dla niego delikatnie wpadały w szarość.

Zrobiła mu herbatę i od tamtej pory kompletnie go ignorowała. Zaczęła układać książki na swoim regale, wyniosła śmieci z pokoju, ogólnie robiła wszystko, mając go totalnie w dupie. Co jakiś czas rzucała krótkie spojrzenia w stronę okna Williama. Revon zmarszczył z lekka brwi.

— Czemu?

— Co, czemu? — spytała nie rozumiejąc.

— Czemu się do niego gapisz? — naprostował. Attelia lekko się zgarbiła, nie byli przyjaciółmi, aby mogła mu się wygadać. Aczkolwiek był teraz przyjacielem Williama, czyż nie? Zajmował jej miejsce, chyba była zazdrosna.

— Nie będę z tobą o tym gadać.

— Byłaś jego dziewczyną?

Attelia parsknęła. — Żartujesz? Byliśmy przyjaciółmi.

Revon przytaknął, w geście zrozumienia.

— Zmienił się, wiesz? Po tej całej sytuacji między wami, mój mały wampirku.

— Nie jestem głupia, Revon. Widzę, że się zmienił. — westchnęła. — Tylko dlaczego wkurwia się o coś na co nie miałam wpływu? Pieprzona księżniczka.

Revon nieznacznie się uśmiechał. Błysk zagrał w jego czarnych tęczówkach. Nie miał wcale zamiaru ułatwiać jej zadania pogodzenia się z Williamem, który dosłownie mogłbyć pieprzoną księżniczką, przez jego obrażalskie zachowania.

— Mam go dość, naprawdę d o ś ć. Chciałam z nim chociaż porozmawiać, a on nic! — słowa zaczęły się wylewać z niej jak z kranu. — Już nawet nie mam pomysłu jak to załatwić z nim, skoro nic nie dociera. Pisałam do niego, jak mnie nie było, a tu co? Zero odpowiedzi! I on ma prawo być zły, bo miałam dwanaście lat! — zaśmiała się nieszczerze, jej sylwetka jeszcze bardziej się przygarbiła.

Revonowi chcąc nie chcąc, zrobiło mu się jej żal. Kiedy spojrzała w jego stronę nie mogła nic wyczytać z jego twarzy – dziwne, gdyby było inaczej. Czarnooki powoli odstawił herbatę na podłogę przy jej łózku. Powoli rozłożył szeroko ręce zapraszając ją do uścisku.

Attelia przez chwilę patrzyła na niego niezrozumiale. Po chwili jednak podeszła do niego i dała się objąć, siadając mu na kolanach. Owinęła wokół niego swoje ręcę, głowę zaś oparła na jego klatce piersiowej.

Revon szczelnie otulił ją ramionami, przyciskając bardziej do swojego torsu. Wydawała być się taka krucha. Jakby jeden za mocny uścisk miał sprawić, że Attelia zaraz rozpadnie się na kawałki.

Oprał głowę na jej włosach. Mimowolnie zaciągnął się jej zapachem. Wyczuł wiśnie. Wetknął swój nos głębiej. Dziewczyna lekko się wzdrygnęła, nadal nie lubiła gdy ktoś jej dotykał, jednak w tej sytuacji sama na to się zgodziła.

Revon widział jakie ma reakcje na dotyk ludzi, na samej imprezie widziała jak zareagowała, gdy William ją złapał za kurtkę. Wydawało mu się, że coś ukrywała, jednak nie zaprzątał sobie teraz tym głowy. Liczyło się tylko, że miał ją teraz w swoich ramionach.

— Będzie dobrze, mój słodki wampirku.

Attelia jeszcze mocniej się w niego wtuliła.

***

— Ona mnie nie pamięta, William — powiedział czarnooki do przyjaciela.

— Wolałbym, żeby mnie nie pamiętała — Revon rzucił mu spojrzenie, które mogłoby zabijać.

W dzieciństwie byli oni, ich trójka. Revon, William i Attelia.

Attelia nie pamietała Revona. Cóż, było to do przewidzenia, nie spędzał z nią, wtedy za wiele czasu. Spędzał go o wiele mniej z nią, niż ona wtedy z Williamem. Revon zawsze się gdzieś kręcił, starając się nie skupiać na sobie zbytniej uwagi, lecz już wtedy ją obserwował. Zazwyczaj migał jej przed oczami w tamtych czasach, lecz nie skupiała na nim wiekszej uwagi, bardziej William ją mu poświęcał.

— Powinieneś z nią pogadać, stary — rzucił do Williama.

— Nie mogę, n i e   c h c e, rozumiesz?

Revon westchnął ciężko. Miał wrażenie, że nad tą dwójką, unosiły się deszczowe chmury, z których zaraz miały polecieć pierwsze krople. Jak Attelia chociaż udawała, że się jakoś trzyma, to William miał wszystko w dupie. Wydawał być się czasami nieżywy, chodził jak struty, a  gdy ostatnio wpadł na niego jakiś pierwszoklasista – to zaczął się wydzierać na pół korytarza. W dodatku, czasem też odcinał się od rzeczywistości, kompletnie nie ogarniając otoczenia wokół niego.

Nic już więcej nie powiedział.

***

Revon mógł w praktyce osiągnąć wszystko, do czego chciałby tylko dotrzeć. Poprzez kłamstwa, intrygi i obserwacje, które pilnie prowadził. Poprzez najgorsze z najgorszych działań.

Dużo myślał. Nad wszystkim i nad niczym, analizował każde swoje działania i planował dokładnie następne kroki jakie miał postawić.

Attelia wydawała się jednak dla niego jak pusta kartka, bez żadnej smugi ołówka, niezapisana. Czysta i niewinna.

Zauważał delikatne zmiany w jej niektórych zachowaniach i to jakie reakcje wywoływało na niej wspomnienie u Williama lub jak reaguje na dotyk obcych ludzi. Była jak wielka góra lodowa.

Revon chciał, żeby zaczęła się kruszyć. Miał zamiar do tego doprowadzić, a następnie ją poskładać własnymi dłońmi.

Chciał ją zabić, a później pokazać, co to znaczy być ż y w ą.

Przecież był synem samego diabła, mógł do tego doprowadzić, prawda?

***

pisałam ten rozdział najdłużej niz poprzednie do tej pory, bo az cztery dni! reszte pisałam w ciagu dnia.

jak wam sie podoba z perspektywy Revona? moze zawiewac nuda, lecz jest wazna postacią w opowiadaniu, wiec chciałam abyście lepiej go poznali.

miłego! kredens.

ʙᴜᴋɪᴇᴛ ʙɪᴀʟʏᴄʜ ʀᴏ́ᴢ̇Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz