12. Udział w Organizacji

165 8 2
                                    

*Perspektywa Shane'a*
Ostrzegłem Tony'ego, ponieważ ktoś założył mi coś na głowę. Prowadził mnie przez las, po czym wpakował na tył busa, zamykajac drzwi.
Dopiero wtedy zdjąłem (jak się okazało) worek z głowy. Z przodu samochodu siedziała dwójka mężczyzn. Jeden prowadził, a drugi siedział na miejscu pasażera. Ten drugi wziął telefon do ręki i do kogoś zadzwonił.
- Dobry wieczór, szefie. Tak, mamy go. Udało nam się go złapać. Za około pół godziny będziemy - powiedział i się rozłączył.
Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, co się dzieje. Zostałem porwany.
Nie mam pojęcia dlaczego, ale jakoś bardzo się tym nie przejąłem. Nawet trochę mnie to śmieszyło. Po cichu wyjąłem swój telefon i zacząłem pisać wiadomość do Vince'a. Niestety, gdy chciałem ją wysłać, okazało się, że nie mam zasięgu. W sumie mogłem się tego spodziewać. Jestem pośrodku niczego.
W pewnym momencie mojej dziwnej podróży zacząłem się nudzić. Wyglądałem przez maleńkie okienka prowadzące na zewnątrz. Zobaczyłem wtedy, że nie otaczają nas już drzewa, a jedziemy jakąś drogą. Ponownie wyjąłem telefon, by wysłać wiadomość.
Nagle jeden z mężczyzn obrócił się do mnie.
- Właśnie. Oddaj mi to - powiedział.
Zaśmiałem się pod nosem.
- Na pewno.
- Nie żartuję. Oddaj mi natychmiast swój telefon.
Spojrzałem ma niego z dezaprobatą.
Nacisnąłem przycisk wyślij, po czym oddałem mu komórkę.
Mężczyzna spojrzał na ekran telefonu. Następnie na mnie, a na koniec powiedział do kierowcy:
- Ej, bo on wysłał do kogoś jakąś wiadomość!
No, powiem ci, że nawet dwie...
- Żartujesz? - spytał ten drugi.
- Ty, Monet. - Wskazał na mnie palcem - Nie pozwalaj sobie na zbyt dużo. Natychmiast usuwasz te wiadomość, rozumiesz?
- Obawiam się, że już doszła i nie można jej usunąć - powiedziałem podnosząc przy tym kącik ust.
- Nie no, ja z nim nie wytrzymam! Nie możemy go gdzieś tu wysadzić?!
Nie byłem pewien, czy takie denerwowanie ich jest dobrym pomysłem, ale ryzykowałem.
W pewnym momencie, nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się tak słabo, że zemdlałem.
Gdy się obudziłem nie byłem już w busie. Pomieszczenie, w którym się znajdowałem wyglądało tak, jakby od dłuższego czasu nie było używane. Przy drzwiach, które jak zgadywałem, prowadziły na zewnątrz stał jakiś mężczyzna. Co on, pilnował bym nie uciekł? W sumie możliwe...
Siedziałem przywiązany do krzesła łańcuchem. Ogólnie umiałbym się uwolnić, lecz nie byłem pewien tego, jak zareagowałby gość pilnujący mnie, więc postanowiłem nie ryzykować.
Nie musiałem jednak długo rozmyślać, ponieważ po chwili zza drzwi wyłonił się nie kto inny niż Adrien Santan.
- Tony Monet. Młodszy brat Vincenta Moneta, a na dodatek bliźniak Shane'a... - powiedział uśmiechając się złośliwie.
- No nie do końca - odpowiedziałem.
- Jak to?! - Już się tak nie uśmiechał.
- Porywasz kogoś, a nawet nie wiesz kogo?
Santan wbił we mnie mordercze spojrzenie. Nie robiło to na mnie dużego wrażenia.
- Ja to Shane Monet. A teraz uwolnij mnie i daj mi święty spokój! - powiedziałem.
- Nie, nie uwolnie cię. Nie po to się tak napracowałem... - powiedział patrząc gdzieś w bok. - Więc ty, to nie Tony... To nic.
Ten gość naprawdę zaczynał mnie irytować.
- Jesteś w stanie dać mi coś, co mnie usatysfakcjonuje? W zamian mógłbym cię wypuścić - rzekł.
Nie miałem przy sobie nic, więc milczałem.
- No dobrze, skoro tak chcesz się bawić...
Adrien zawołał mężczyznę stojącego przy drzwiach. Ten zaczął się do mnie zbliżać.
- Zamknij go - powiedział Santan.
Jego pracownik uwolnił mnie z łańcuchów i zamknął w czymś na rodzaj celi więziennej.
- Tam spędzisz cały dzisiejszy dzień - oznajmił Adrien uśmiechając się złośliwie.
- Czego innego chcesz? - zapytałem, gdy odchodził. Santan zatrzymał się i odwrócił.
- Moje oczekiwania są niewielkie...
- Niewielkie, to będą twoje szanse na przeżycie, gdy tylko Vince się dowie - przerwałem mu patrząc na niego morderczo.
- Chciałem powiedzieć, że... gdyby Vincent Monet wycofał swój udział w organizacji i zostawił wszystko mnie... dałbym wam spokój.
- Zwariowałeś?! Za nic w świecie!
- Około godziny dziesiątej przed południem do niego zadzwonię. Powiem mu, że cię mam i poinformuję go o mojej ofercie zamiany.
Po tych słowach Adrien odszedł zostawiając mnie samego.
W co ja się wpakowałem? W sumie bardziej, co ja zrobiłem Vincentowi?
Jedno jest pewne. Muszę stąd jakoś uciec.

Jakoś tak wyszło, że w mojej wersji Rodziny Monet Adrien Santan jest złym bohaterem...

Ocena, krytyka i błędy------>

Rodzina Monet Bliźniacy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz