*Perspektywa Tony'ego*
Już od rana bolała mnie głowa. Nie chciało mi się wstać, a musiałem iść do szkoły. W końcu dałem radę i podniosłem się z łóżka. Poszedłem do łazienki i wziąłem zimny prysznic. Myślałem, że może to mnie trochę rozbudzi.
Później zszedłem na dół gdzie czekali już Hailie i Shane. Jedli śniadanie. Usiadłem przy stole i zacząłem jeść.
- Siema. Co tam, stary? - zagadnął do mnie Shane.
- Słabo - odpowiedziałem
- Co ci jest?
- Głowa mnie strasznie boli. Normalnie chyba nie dam rady.
- Chcesz jakąś tabletkę czy coś? Albo idź do Vince'a i powiedz, że nie idziesz do szkoły.
- Nie no, dobra, dam radę...
- Nie, Tony. Naprawde nie wyglądasz dobrze. Idź do Vincenta, powiedz, że boli cię głowa i nie idziesz do szkoły - powiedziała Hailie.
Przez chwilę myślałem. W sumie naprawdę nie czułem się dobrze. Może jednak lepiej zostać w domu?
- No dobra, to idę do Vince'a - powiedziałem i wstałem od stołu.
- Ej, ale weź dokończ śniadanie! - krzyknął Shane
- Nie chcę już - powiedziałem i udałem się do gabinetu Vincenta.
Gdy szedłem po schodach zakręciło mi się trochę w głowie, lecz starałem się tego nie okazywać. Nie chciałem, by mój bliźniak się martwił.
Stanąłem przed drzwiami prowadzącymi do gabinetu. Zapukałem i wszedłem do środka. Na szczęście Vincent tu był.
- Coś się stało, Tony? - zapytał.
Wpatrywałem się w biały marmur znajdujący się na podłodze. Znów poczułem mdłości. Miałem wrażenie, że zaraz odpłynę do słynnej "krainy kucyków". Vince podbiegł do mnie i mnie złapał, gdy zacząłem mdleć. Posadził mnie na krześle i kucnął obok mnie.
- Tony, wszystko w porządku?
Pokręciłem przecząco głową. Nie było dobrze.
- Strasznie boli mnie głowa, a teraz na dodatek jest mi słabo - powiedziałem po chwili.
- Poszukam jakiś tabletek - powiedział i podszedł do swojego biurka. Po chwili podał mi dwie tabletki i butelkę wody. - weź je. Powinny pomóc. Oczywiście nie idziesz dzisiaj do szkoły.
Wziąłem tabletki i po chwili Vince pomógł mi dojść do mojego pokoju. Położyłem się na łóżku i miałem zamiar się już z niego nie ruszać.
- Mnie i Willa nie będzie do wieczora. Dylan jest na uczelni i też wróci późno. Najwcześniej wrócą Shane i Hailie. Poradzisz sobie sam w domu? - zapytał Vincent.
- Tak - powiedziałem, choć nie byłem tego pewien.
Gdy Vince wyszedł pomyślałem, że dobrze było by iść spać. Spróbowałem zasnąć lecz to na nic. Tabletki też wciąż nie zaczynały działać. Nagle zrobiło mi się strasznie zimno. Co prawda za oknem było chłodno, ale nie na tyle, by marznąć w domu. W końcu był październik a nie grudzień. Sięgnąłem po bluzę, która na szczęście, leżała na łóżku. Założyłem ją oraz przykryłem się kołdrą. Ostatecznie leżałem wpatrując się w sufit. Co za chora sytuacja...
Leżałem tak prawie do południa. Wtedy postanowiłem wstać i iść do kuchni po wodę. Wstałem więc z łóżka i pierwsze co poczułem to mdłości oraz dreszcze, które przeszły całe moje ciało. Powoli wyszedłem z sypialni i stanąłem przed wielkimi schodami. Najwolniej jak potrafiłem ruszyłem po nich w dół. Najbardziej bałem się o to, że się potknę i spadnę na sam dół schodów, a z racji, że jestem sam w domu nikt mi nie pomoże. Zszedłem na dół i udałem się do kuchni. Nalałem sobie wody, lecz stwierdziłem, że chyba jednak lepsza będzie herbata. Może trochę mnie rozgrzeje. Zapełniłem więc czajnik i postawiłem go na gazówce. Po chwili woda była gotowa. Wziąłem kubek z herbatą. Chciałem iść z nią na górę, lecz stwierdziłem, że było to zbyt ryzykowne, dlatego usiadłem w salonie. Znalazłem jakiś koc którym się przykryłem i włączyłem telewizor. Postanowiłem włączyć jakiś film na Netflixie, który okazał się być bardzo nudny.
Gdy film się skończył, pomyślałem, że idę zapalić. Poszedłem więc do mojego pokoju, by wziąć zapalniczkę i fajki. Wyszedłem na balkon, bo nie chciałem żeby śmierdziało w całym domu. Stałem tak i patrzyłem przed siebie. Las, drzewa, liście... nic ciekawego ale co innego mogłem robić. Nie wiem, czy powinienem w ogóle palić, skoro tak słabo się czuję, ale co mogłem poradzić. Vince pewnie nie był by zadowolony gdyby mnie teraz zobaczył. Czuję się fatalnie, ale i tak wyszedłem na zewnątrz i to jeszcze z fajką. Super...
Nagle usłyszałem strzał. Rozejrzałem się, lecz nikogo nie widziałem. Poczułem wielki ból ręki. Upuściłem papierosa. Wypadłem z balkonu i poleciałem w dół.
Ktoś do mnie strzelił.Ocena, krytyka i błędy------>
CZYTASZ
Rodzina Monet Bliźniacy
Roman pour AdolescentsJest to moja wersja książki "Rodzina Monet" autorstwa Weroniki Anny Marczak. Moja wersja tej książki skupia się głównie na losach Shane'a i Tony'ego. Może zawierać spojlery do oryginalnych książek RM! ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Moją przygo...