21. Perełka Monetów

146 7 5
                                    

*Perspektywa Hailie*

Bliźniacy, Kate i ja szliśmy do gabinetu dyrektora. Całe nogi mi się trzęsły. Stresowałam się, bo wiedziałam, że zaś dodatkowo będzie mnie czekała rozmowa z Vince'em.

Kiedy staliśmy już przed drzwiami, Shane zapukał i otworzył drzwi. Wszyscy weszliśmy do pomieszczenia. Pan dyrektor siedział za biurkiem na środku pomieszczenia. Wpatrywał się w nas z niezadowoleniem.

- Dzień dobry - powiedzieliśmy równo.

- Dzień dobry - odpowiedział nam mężczyzna.

Nie zauważyłam nawet kiedy, ale nauczycielka, która zwróciła nam uwagę na korytarzu, również się tu zjawiła i powiedziała:

- Panie dyrektorze, Monetowie oraz pani Smith zaczęli się głośno kłócić. Byłabym wdzięczna, gdyby udało się panu rozwiązać ten konflikt.

- Co się stało? - zapytał dyrektor.

Wszyscy milczeliśmy. Chciałam coś powiedzieć, ale tak strasznie się stresowałam, że nie mogłam. Moje policzki wciąż były mokre od łez i byłam pewne, że zaraz znów się popłaczę. Bliźniacy wyglądali na w ogóle nie przejętych. Po chwili w końcu odezwał się Shane:

- Ta dziewczyna - powiedział wskazując na Kate. - podeszła do naszej siostry i zaczęła ją wyzywać. Dlatego podeszliśmy do nich i chcieliśmy to na spokojnie wyjaśnić.

- Wy chcieliście coś wyjaśniać "na spokojnie"? - zapytał dyrektor unosząc jedną brew.

- Czy pan wie, że ta dziewczyna ostatnio na stołówce podłożyła Hailie nogę, przez co ona się przewróciła?! - krzyknął Tony.

- Kate zrobiła mi wtedy zdjęcie i wysłała je całej szkole... - powiedziałam przez łzy.

- Jakie zdjęcie? - zapytał dyrektor.

Shane westchnął i sięgnął do kieszeni, z której wyjął telefon. Robił w nim coś przez chwilę, po czym pokazał zdjęcie mężczyźnie.

- Teraz nikt ze szkoły już go nie ma. Vince usunął... - oznajmił Shane.

- Używanie komórki na terenie szkoły jest nie dozwolone. Robienie komuś zdjęć również. A wyrządzenie krzywdy, jakiejkolwiek osobie, to już zupełna przesada - powiedział dyrektor patrząc na Kate.

Zdziwiłam się, że od początku rozmowy dziewczyna nie powiedziała nic na swoją obronę. Tak jakby cała pewność siebie nagle ją opuściła.

- No dobrze - zaczął znów mężczyzna. - Kate Smith, zostajesz zawieszona w szkole na najbliższe dwa tygodnie. Mam nadzieję, że zrozumiesz swój... błąd.

Po tych słowach nareszcie mogliśmy wyjść z gabinetu. Okazało się, że dzwonek na lekcję zadzwonił już jakiś czas temu i byliśmy spóźnieni na lekcję.

- Ej, ty! - krzyknął Tony do Kate. - Mam nadzieję, że zrozumiałaś. Nie wolno ci zbliżać się do Hailie. Jasne?

Dziewczyna popatrzyła na nas. Teraz pewność siebie opuściła ją już zupełnie. W odpowiedzi pokiwała delikatnie głową.

- Pytam. Jasne czy nie jasne? - powtórzył Tony.

- Jasne...- powiedziała słabo Kate.

- No mamy taką nadzieję - oznajmił Shane.

Bliźniacy chcieli odprowadzić mnie pod salę lekcyjną, jednak dziewczyna miała jeszcze coś do powiedzenia:

- A... Nie możecie czegoś zrobić, by mnie nie zawieszono? Proszę. Przecież co ja powiem rodzicom?!

- Powiesz im na jaki genialny pomysł wpadłaś i jak fajnie się to skończyło - powiedział szorstko Tony.

Kate spuściła głowę. Z jakiegoś powodu nie było mi jej żal. Zasłużyła sobie na to.

- Ale mam rację. Hailie was wykorzystuje - powiedziała wrednie.

Miałam wrażenie, że nagle wróciła do starej siebie.

- O co ci chodzi?! - zdenerwował się Shane.

- Przecież wasza Perełka Monetów nawet tak naprawdę nie jest waszą siostrą...

Zabolało. Naprawdę bardzo zabolało mnie to, że ma rację. Przecież mamy jedynie wspólnego ojca i nazwisko. Z oczu znów zaczęły mi się lać łzy.

- Jest naszą siostrą i nie próbuj nam wmówić, że jest inaczej! - powiedział Tony.

- Wasza rodzinka jest naprawdę żałosna - stwierdziła Kate.

- A co tobie do naszej rodziny?! - zdenerwował się Shane.

Nie chciałam już dalej tego słuchać. Pociągnęłam Tony'ego za rękaw jego mundurka i powiedziałam:

- Możemy już iść? Proszę. Nie chcę tutaj z nią być...

Bliźniacy posłuchali i zaprowadzili mnie na lekcję, na której i tak nie mogłam się skupić. Ciągle myślałam o słowach Kate.

***

Kiedy nareszcie byłam w domu, przebrałam się w wygodne ubrania. Zeszłam do salonu, gdzie przykryłam się kocem i włączyłam jakiś film. Po chwili przyszli do mnie bliźniacy. Shane przyniósł chipsy i miał chyba nadzieję, że poprawi mi tym humor.

- Jak tam dziewczynko? - zapytał.

- Kate miała rację... - powiedziałam.
Bliźniacy spojrzeli na siebie. Chyba nie rozumieli o co mi chodzi.

- Nie jestem jedną z was. Jestem jak obca... - szepnęłam.

W oczach znów stanęły mi łzy. Dużo będę jeszcze musiała płakać?

Shane mnie przytulił. Całe moje ciało przeszedł dziwny, ale przyjemny, dreszcz.

- Nie jesteś obca. Jesteś naszą siostrą - powiedział.

Tony usiadł na kanapie obok mnie.

- Inni i tak uważają inaczej...- ciągnęłam.

- A co nas obchodzą inni? Oni nie wiedzą jak to wygląda. Żyją tylko plotkami - pocieszał mnie Tony.

Niestety mi to nie pomagało. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać.

- Nie...Nie jestem jedną z was....- mówiłam.

- Jesteś naszą siostrą, jesteś Monet i jesteś częścią naszej rodziny. Zapamiętaj to sobie, okej? Nie ważne, co mówią inni. Jesteśmy rodziną i koniec - powiedział Tony.

Dopiero to do mnie dotarło. Oni naprawdę tak myślą.

- I kochamy cię, tak? - dodał Shane.

- Ja też was strasznie kocham - powiedziałam.

Później razem oglądaliśmy film i czułam się już lepiej. Oni naprawdę umieją pocieszać.

I byłam im za to bardzo wdzięczna.

-------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał.

Tak się zastanawiam, czy jest jeszcze sens dalszej publikacji tej książki. Ostatnia część "Rodziny Monet" miała już premierę i nie wiem, czy nadal będziecie chcieli czytać moją wersję. Będę wdzięczna za odpowiedzi.

Miłego dnia/nocy <333

Rodzina Monet Bliźniacy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz