23. Dwa strzały

185 9 5
                                    

*Perspektywa Hailie*

Stałam przed drzwiami prowadząceymi do mojego pokoju. Harry wpadł w doniczkę z kwiatem, przez co narobił strasznie dużo hałasu.

Byłam mu za to wdzięczna.

Nagle ze swojej sypialni wybiegł Will. Spojrzał na mnie i zamarł, podobnie jak ja.

- Will... - szepnęłam.

- Cisza - warknął ochroniarz, o ile można go nim jeszcze nazwać.

Drzwi sypialni Vincenta też się otworzyły. Staliśmy tak i wpatrywaliśmy się w siebie. Nagle Harry wyjął pistolet i celował nim to w Willa, to w Vince'a.

Proszę, niech ten koszmar się skończy.

Nie wiem kiedy, ale Dylan i bliźniacy również pojawili się na korytarzu. Byli przerażeni tym co zobaczyli.

Każdy z moich braci miał broń, co mnie trochę uspokajało, jednakże ja byłam bezbronna. Nie wiedziałam co mam zrobić.

W pewnym momencie Will troszkę się do nas zbliżył.

- Stój! - krzyknął Harry.

Moj brat posłusznie się zatrzymał.

- Pość ją - powiedział Will.

Nie puścił. Chciałam się wyrwać, lecz nie umiałam. Łzy lały się z moich oczu, nie wiedziałam już co mam zrobić.

- Ile chcesz? - zapytał nagle Shane.

Mój porywacz spojrzał się na niego, nierozumiejąc, o co mu chodzi.

- Ile chcesz za nią pieniędzy? - zapytał ponownie.

Mężczyzna przez chwilę myślał.

- Przynajmniej milion dolarów - powiedział w końcu.

- Tylko tyle? Może dwa miliony? - proponował Dylan.

- Trzy. I ma być w gotówce.

- Okej. Będzie pięknie zapakowane.

- W czarną walizkę.

- Oczywiście, będzie w walizce.

Kiedy moi bracia z nim negocjowali złapałam kontakt wzrokowy w Tonym. Tym razem jego oczy nie były obojętne czy znudzone. Widziałam w nich przerażenie.

W pewnym momencie zaczął pokazywać coś ręką. Na początku spoczywała ona wzdłuż jego ciała. Po chwili zaczął przenosić ją w dół.

Niestety ja nie rozumiałam, o co mu chodzi. Jaka ja jestem beznadziejna.

Obserwowałam go przez jakiś czas i wpadłam na pewien pomysł. Nie wiedziałam, czy dobrze odczytuje jego polecenie, ale zgięłam lekko nogi, przez co zniżyłam się. Tony pokiwał twierdząco głową, po czym jego ręka znów powędrowała w dół, a ja znów się schyliłam. Nagle jego dłoń stanęła w miejscu, więc ja też.

- Pięć milionów, zapakowane pięknie w czarną walizeczkę, tak? - negocjował Shane.

- Tak. I ani słowa policji - mówił Harry.

- Nic a nic.

Kiedy spojrzałam spowrotem na Tony'ego, jego ręka drastycznie spadła w dół. Padłam na kolana. Rozległy się dwa strzały. Miałam nadzieję, że to moi bracia strzelali, a nie ochroniarz.

Kiedy podniosłam głowę, Harry leżał na podłodze obok mnie. Niestety jeszcze jedna osoba leżała. Był to Will.

- Will! - krzyknęłam dramatycznie.

Podbiegłam do niego i zaczęłam płakać. Moi bracia patrzyli wielkimi oczami na leżącego Willa. Później przenieśli je na Vincenta.

- Czy ty...- zaczął słabo Dylan.

Tony zakrył sobie twarz dłońmi, a Shane zastygł w miejscu.

- Niech mu ktoś pomoże! - zawołałam.

Vincent zachowywał się jak nie on. Stał w miejscu i nie wiedział co robić.

Dylan chwycił w końcu telefon i zadzwonił po karetkę. Shane ruszył do łazienki, po czym przyniósł z niej ręcznik, który przyłożył do rany Willa.
Jak to się stało, że w jednej chwili byłam trzymana przez mojego ochroniarza, a w drugiej on i Will leżeli już na podłodze? Najbardziej niezrozumiała była dla mnie reakcja Vincenta. Gdy teraz na niego patrzyłam, Tony go podtrzymywał i z nim rozmawiał. Ciekawe o czym.

Później przyjechała karetka, która zabrała Willa i Harry'ego do szpitala. My ruszyliśmy za nimi samochodem.
Kiedy dojechaliśmy do szpitala była pierwsza w nocy. Ja, Dylan i bliźniacy siedzieliśmy w poczekalni. Vince został wzięty na badania, ponieważ nie czuł się najlepiej.

Pozostało nam czekać.

Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał.

Miłego dnia/nocy <33

Rodzina Monet Bliźniacy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz